czwartek, 30 czerwca 2011

Rodzinna wojna cz. 2 - Skończ wreszcie!

Tak więc moje włosy wciąż nie osiągnęły pożądanej długości. I bardzo mnie to frustrowało, te ciągłe nie, nie, nie... bo to, bo tamto... Masakra po prostu. Ale cóż zrobić? W tym miejscu przeciętny chłopak napisałby: nic. Ale ja nie byłem przeciętnym chłopakiem, ja byłem metalowcem! A metalowcy się nie poddają. Nagabywałem, prosiłem, przytaczałem argumenty, groziłem ( no, może tu już trochę przesadzam, ale byłem tego bliski ) aż w końcu z ust mamy padły upragnione słowa:
- Skończ wreszcie! - krzyknęła na mnie podczas kolejnej, tysięcznej już chyba ofensywy.
Zdziwieni? Jeszcze nie raz się zdziwicie. Gdy moja mama wypowiada te słowa i to ze złością, znaczy to, że na bank zaczyna wymiękać. Dużo gorzej, gdyby była spokojna. Wtedy nie miałbym najmniejszych szans. 
Wieczorem rozpoczął się kolejny etap - rozmowa z tatą. Nie moja, rzecz jasna, bo takowa skończyłaby się stwierdzeniem: " Nie wiem, wpierw spytaj mamy... " ale właśnie tej ostatniej rzecz jasna. Nie mam raczej w zwyczaju podsłuchiwania ( no, może troszkę... najwyżej tyle co wszyscy:) ) dlatego też nie opiszę, czego dotyczyła ta rozmowa, grunt, że się odbyła.
Następnego dnia siedzieliśmy w salonie z babcią i mamą. Rozmawialiśmy sobie właściwie o niczym. W pewnym momencie ja znowu dyskretnie zwróciłem uwagę na moje włosy, a mama westchnęła. Babcia spojrzała na nią wymownie. Ona już chyba też wiedziała, co zaraz ma nastąpić.
- Dobrze. - rzekła mama. - Na próbę możesz je zapuścić, zobaczymy jak to będzie wyglądać. Ale to tylko na razie - na próbę!
Radość! Euforia! I jeszcze raz radość! W końcu! Po tak długim okresie czasu nadszedł ten długo wyczekiwany dzień, niczym cud. Lecz bajeczny stan nie mógł trwać długo. Głos zabrała teraz babcia. A jakże.
- Ale wiesz, będziesz musiał te włosy pielęgnować. - powiedziała. - Codziennie czesać, żebyś jakoś wyglądał!
No właśnie. Jakby nie dość było tego, że jeszcze czekała mnie walka o to, żeby te długie włosy nie były tylko na próbę. Pielęgnować! Nie no oczywiście o długie włosy trzeba dbać szczególniej i w ogóle, ale pod słowami babci kryło się coś więcej. Ta jej wypowiedź miała taki bardzo złowieszczy charakter. Jak się później okazało, miałem rację z moją interpretacją i przekonałem się, że ta wojna wcale się nie skończyła, a dopiero zaczęła. Ale w końcu metalowcy nigdy się nie poddają, nie?

wtorek, 28 czerwca 2011

Kapele, których słucham cz.2 - Metallica

      

 Amerykański zespół thrash metalowy, założony w Los Angeles w 1981 roku. Pierwszą piosenką Metalliki, jaką usłyszałem, było "Nothing Else Matters" ( jak zapewne u wielu osób, a to wszystko za sprawą czystej komercji). Spodobała mi się. Jako heavy metalowa ballada prezentowała się (i prezentuje) wręcz świetnie. Ja jednak szukałem czegoś mocniejszego. Potem przyszedł czas na "Enter Sandman". No, to już był jakiś konkret. W tym utworze moją uwagę zwróciło to, że można połączyć ciężkość i metalową energię z wpadającymi w ucho liniami melodycznymi. Ale i tak okazało się to wręcz słabiutkie, bo o to usłyszałem całą płytę "Master of Puppets", która po prostu wszystko obróciła w pył. Mistrzowska klasyka, tak najlepiej można to określić. Ciężar, moc i surowość. Jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza płyta w historii thrashu.
   Ogólnie rzecz biorąc, bardziej pokochałem starą Metallikę niż tę nowszą (czyli od wydania "Czarnego albumu", na którym znalazły się właśnie "Nothing Else Matters" i "Enter Sandman"), choć słucham piosenek z obydwu okresów w historii kapeli. Stara Metallika miała ten lwi pazur, nie nastawiała się aż tak bardzo na komercję. Później, po śmierci Cliffa Burtona w 1986 roku było zupełnie odwrotnie. W ówczesnych czasach, w metalowych kręgach muzyków Metalliki zaczęto po prosty określać jako sprzedawczyków. Kapela stała się medialną sensacją, a wszyscy rozpływali się w zachwytach nad czarnym albumem. Martwi mnie tylko, że Metallika od tamtych chwil już nigdy nie próbowała nagrywać czegoś, co choć w małym stopniu nawiązało by do thrashowej energii "Kill' Em All", "Ride the Lighting" czy genialnego "Master of Puppets".

Najważniejsze wydarzenie: W mojej opinii pewnością była to tragiczna śmierć basisty Cliffa Burtona. Nikt tak jak on nie potrafił wycinać na basie, i z pewnością był jednym z z najbardziej charakterystycznych wirtuozów swojego instrumentu. Po jego odejściu wszystko zmieniło się o 180 stopni. Muzycy Metalliki chcieli nawet zakończyć działalność. Ostatecznie kontynuowali ją, ale jak już wspomniałem, skierowali swą muzykę na zupełnie inne tory.

Dyskografia:
- Kill 'Em All - 1983
- Ride the Lighting - 1984
- Master of Puppets - 1986
- ... And Justice for All - 1988
- Metallica (czarny album) - 1991
- Load - 1996
- Reload - 1997
- St.Anger - 2003
- Death Magnetic - 2008

Obecny skład zespołu:
Lars Ulrich - perkusja - 1981 aż do teraz
James Hetfield - śpiew, gitara rytmiczna, 1981 aż do teraz
Kirk Hammett - gitara prowadząca - 1983 aż do teraz
Robert Trujillo - bas - 2003 aż do teraz

Byli członkowie zespołu:
Ron McGovney - bas - 1981 do 1982
Cliff Burton - bas - 1982 do 1986 (tragiczna śmierć w wypadku - przewrócił się na niego autokar)
Dave Mustaine - gitara prowadząca - 1982 do 1983
Jason Newsted - 1986 do 2001
 

poniedziałek, 27 czerwca 2011

I am a Metal! - I co z tego wynika

Jestem metalem! W końcu mogłem to ogłosić światu ( a właściwie moim znajomym ). Co prawda wciąż długich włosów nie posiadałem ( patrz "Rodzinna wojna cz.1..." ), ale zachowywałem się już stosownie. W końcu poczułem, jak to jest być fanem tej muzyki! Wolność, moc, bunt, totalny szał... Nie zawsze jednak afiszowanie się z tym wychodziło mi na dobre.
Spotkałem kiedyś bandę miejscowych opryszków w moim wieku - wiadomo, piją, palą, olewają szkołę. Szedłem akurat drogą, roznosząc gazetki ( w tym miejscu warto by napomknąć o tym, że dorabiam sobie jako gazeciarz - fucha to dosyć opłacalna, no bo trafi się parę dyszek, a czasami i więcej tygodniowo, a narobić też się aż tak nie narobię, bo kończę zwykle w 3 - 4 godziny. Choć z drugiej strony mój kręgosłup i reszta ciała po robocie zdają się mówić zupełnie co innego. ) i słuchając Sabatonu w telefonie rozkręconym na maksymalną głośność ( polski Myphone - porządny produkt i tani dosyć - jedynym minusem jest brak gier - ale niestety go sobie zepsułem niedawno. ). Nie pamiętam dokładnie, co to była za piosenka, w każdym razie jeden ( z dwóch - ale banda nie? ) kolesi do mnie zagadał ( ze względów bezpieczeństwa nie będę wymieniał nazwisk ) 
- Elo ziom! Co to ku**a za muzyka?!
- Metal, stary, najlepsza na świecie! - w tym miejscu zaprezentowałem mu, jak wygląda znak "\m/".
- Schowaj te ku**a palce i wyłącz te je**ne hu**two! Ja ci pokażę prawdziwą muzę!
Jak myślicie, co puścił? A no tak, oczywiście! "Je**ć policję, śmierć konfidentom, HWDP..." - czyli same te hip - hopowe bzdury, przez które takie wyrostki jak on potem gniją w więzieniach.
- Metal lepszy, koleś! - powiedziałem i zaraz tego pożałowałem.
- Wypier**laj z tym je**nym metalem! To h*j nie muzyka!
- Spoko - odparłem ulgowo i czym prędzej się wycofałem, nie chcąc napytać sobie kłopotów.
Jak widać, bycie metalowcem, szczególnie w mojej miejscowości, nie jest wcale a wcale łatwe. Trzeba mnóstwo odwagi i uporu! Na szczęście mnie tych cech chyba nie brak, a prócz tego mam również trochę kolegów i przyjaciół, którzy mnie akceptują. Ale o tym już innym razem. Metal forever!

niedziela, 26 czerwca 2011

Rodzinna wojna cz,1, Czyli jak nie uzyskałem zgody na długie włosy

Z pewnością każdy z was przeżywał kiedyś konflikt z mamą lub tatą. Wiadomo - jakieś zbicie szyby czy dyskusje na lekcji a potem ochrzan w domu. Ja jednak przedstawię problem zgoła inny, a mianowicie "problem długich włosów".
Zaczęło się standardowo - śniadanie o godzinie dziewiątej, a potem w planach wyjście na szachy. Wszystko było pięknie. Do czasu. Po zjedzeniu posiłku postanowiłem przystąpić do ataku. Jeśli kiedyś, to tylko teraz.
- Mamo. - powiedziałem, odetchnąwszy.
- Tak? - spytała.
- Ja, no wiesz, ja bym chciał mieć długie włosy...
I tu kończę ten dialog, nie z racji wulgaryzmów, bo takowych się w mojej rodzinie nie używa, ale z racji zbytniej obszerności. W skrócie było by to: "Mamo!" "Nie! "No mamo!" "Skończ!" x30 i na koniec jeszcze tata " Przestań wreszcie i idź już na te szachy!".
Idąc na trening, miałem świadomość, że tę bitwę przegrałem. Ale mimo wszystko ziarnko zostało zasiane! Nie mogłem się poddawać. No bo w końcu cóż to za metalowiec bez długich włosów?

Po południu postanowiłem zacząć kolejną ofensywę, tym razem używając bardzo mocnych w mojej opinii argumentów, a mianowicie że "dziewczyny lecą na długie włosy". Krok desperata, można  rzec, ale wtedy też za takiego można było mnie uznać. Jak zareagowała mama? A no. Setnie się uśmiała, co mnie wcale a wcale nie zdziwiło. Tato podobnie. Z tą tylko różnicą, że on nawet dał się przekonać, ale nie chciał przeciwstawiać się mamie. Jak miłość potrafi zmieniać człowieka, czyż nie? Ciekawe czy ja też kiedyś będę tak miał? W każdym razie, zgody na długie włosy póki co nie uzyskałem. Jeszcze przyjdzie na to czas.  

sobota, 25 czerwca 2011

Kapele, których słucham cz.1 - Accept


Na muzykę tego zespołu natrafiłem dosyć późno, bo dopiero w tym roku, za sprawą ich najnowszej płyty, "Blood of the Nations". Recenzje czytałem już oczywiście w roku ubiegłym i wszystkie były bardzo pochlebne. Nie kwapiłem się jednak do tego, by zapoznać się z twórczością kapeli. Dopiero w tym roku, kiedy przeczytałem wywiad z muzykami Accept reklamującymi trasę promującą ich krążek, uznałem, że czas najwyższy ich posłuchać. Tym bardziej że mówią jako o gigantach speed metalu, a nawet prekursorach gatunku.
Poszperałem, poszukałem no i znalazłem o nich w necie mnóstwo informacji (ciekawe, jak sobie kiedyś bez tego radzili?). Zainteresowało mnie, że wszędzie mówiono o mistrzowskim wpleceniu motywu z utworu "Dla Elizy" Beethovena do piosenki "Metal Heart". No więc odpaliłem to na YouTubie. Tak oto natknąłem się na jedną z najoryginalniejszych, a także i najlepszych solówek w historii heavy metalu. Prócz solówki, zaintrygował mnie też niesamowity, miejscami wręcz hipnotyzujący wokal, którym dysponował Udo Dirkschneider. Nie wszyscy muszą oczywiście tę opinię podzielać, niemniej zdecydowanie zachęcam do posłuchania.
W historii heavy metalu wiele było riffów i melodii, które trąciły geniuszem. Brak znajomości riffu z "Higway to Hell" AC/DC, "Master of Puppets" Metalliki czy melodii z "Fear of the Dark" to dla każdego przeciętnego fana metalu i hard rocka wręcz ciężki grzech. Moim zdaniem takim grzechem jest również nieznajomość riffu z "Balls to the Walls" Accept, który poznałem zaraz po "Metal Heart" i który spokojnie można by usadowić wśród wymienionych wcześniej utworów. Jeśli ktoś jeszcze tego nie zna, musi nadrobić. Ja sam się dziwię, dlaczego tak kapitalną piosenkę poznałem dopiero miesiąc temu.
No, ale jak to zwykle bywa, są okresy gorsze i lepsze. W 1989 r. Accept wydał album bez odchodzącego Udo. Płyta zebrała niezłe opinie. W 1993r. wydają jeszcze album "Objection Overruled", gdzie ponownie zaśpiewał Dirkschneider. Później było już jednak tylko gorzej. Krążki "Death Row" i "Predator" były po prostu słabe, co w konsekwencji doprowadza do rozpadu kapeli. W 2010 roku Accept powstał z grobu za sprawą płyty "Blood of the Nations", udowadniając światu, a przede wszystkim mnie samemu, że jeszcze potrafią grać na najwyższym poziomie, nawet bez Udo. 


Najważniejsze wydarzenie: W mojej opinii jest to płyta "Restless and Wild". Gdyby nie ona, być może zespół nigdy nie zyskałby nawet znikomej popularności, co nawet sami muzycy podkreślają w wywiadach.


 
Obecny skład zespołu:
Mark Tornillo - śpiew
Wolf Hoffmann - gitara elektryczna
Herman Frank - gitara elektryczna
Peter Baltes - gitara basowa
Stefan Schwarzmann - perkusja

Dyskografia:
Accept - 1979
I'm A Rebel - 1980
Breaker - 1981
Restless and Wild - 1982
Balls to the Walls - 1983
Metal Heart - 1985
Russian Roulette - 1986
Eat the Heat - 1989
1993 - Objection Overruled
1994 - Death Row
1996 - Predator
2010 - Blood of the Nations 

Freedom Call i początki power metalu

Dziś w końcu zrozumiałem, że Sabaton to nie wszystko. Miałem już na mp3 ich wszystkie piosenki, większość znałem na pamięć. Po raz kolejny usiadłem więc na mojego nieocenionego kompa. I Wtedy natrafiłem na Freedom Call, drugą metalową kapelę, jaką usłyszałem w życiu. Pamiętam, że ściągnąłem wtedy tylko jedną ich piosenkę (był już późny wieczór), i to tylko półtorej minuty. Utwór nosił taki sam tytuł jak nazwa kapeli, czyli po prostu "Freedom Call". Najpierw rozpoczęły gitary, wraz z pojedynczymi uderzeniami bębnów. A potem doszły klawisze, oraz to, co najistotniejsze: GŁOS! Czysty, piękny, kryształowy, power metalowy głos! Jak dotąd, myślałem że Sabaton gra power metal. A oni grają melodyjny heavy metal (nie, to nie jest to samo, to zupełnie co innego! Zresztą, posłuchajcie). Do Joakima i całej kapeli zawsze będę miał sentyment i zawsze będzie to jedna z moich najukochańszych kapel. Ale Freedom Call zrobił więcej. Pokazał, że metal to nie tylko ciężar, to również genialne melodie i lekkość! I choć w późniejszych etapach metalowego wtajemniczenia pokochałem thrash, heavy, speed czy nawet pagan/folk, to i tak power metalu słuchać nie przestałem. Dziś wiem już na pewno, że będąc metalowcem, można lubić wszystkie te gatunki naraz. 

piątek, 24 czerwca 2011

Pierwsze zderzenie z metalowym stylem

Rano byłem na szachach. A tak, należę również do klubu szachowego. Bardzo ciekawa gra, wbrew pozorom wcale nie nudna. Wspaniale ćwiczy umysł.
Gdy przyszedłem do domu, szybko zjadłem obiad (nie pamiętam dokładnie, co to było, ale chyba spaghetti:D) i usiadłem na kompa. Co zrobiłem? Tak, oczywiście. Wpisałem w Google nazwę Sabaton. Znalazłem o nich mnóstwo stron i informacji. Przede wszystkim oglądnąłem mnóstwo zdjęć. Spodobał mi się ten styl. Wszyscy nosili długie włosy, mieli specyficzny ubiór. No i ten gest: \m/! Jedyne co nie za bardzo do mnie przemawiało to tatuaże. Niezbyt uśmiechała mi się perspektywa okaleczania skóry, a potem jeszcze miałbym to całe życie. Zresztą to podobno uzależnia tak samo jak narkotyki. Zrobisz sobie jedną dziarę, to potem chcesz więcej.
Być może nie myślałem wtedy jeszcze, że chcę nosić takie włosy jak oni i tak samo się ubierać, ale ziarnko zostało zasiane.
Na YouTubie oglądnąłem mnóstwo filmików o Sabatonie, a potem ściągnąłem chyba ze dwadzieścia piosenek, czyli tyle, na ile pozwalała prędkość mojego niezbyt szybkiego neta.
Miałem swojego pierwszego metalowego idola! Choć na pewno nie mogłem jeszcze powiedzieć o sobie: metal, i nawet nie myślałem żeby tak się określać. To miał przyjść z czasem.  ( na foto par sundstrom - sabaton)

Kilka słów o Sabatonie, czyli jak zacząłem słuchać metalu


 Było przed dziewiętnastą, gdy wróciłem do domu. Byłem w remizie na spotkaniu MDP,czyli młodzieżowej drużyn pożarniczej. Oglądaliśmy filmiki o pożarach no i poznaliśmy wiele informacji na ten temat.
Około godziny dziewiętnastej zacząłem sobie robić kolację. Gdy zasiadłem do stołu, w telewizji właśnie leciały "Fakty". Na początku tradycyjnie nudne polityczne sprawy - kto na kogo naskoczył, jaką komisję powołano czy zlikwidowano. Myślałem, że tamtego dnia nic mnie w tych wiadomościach nie zainteresuje. Ale, jak to mówią, "nie chwal dnia przed zachodem słońca".
Spikerka zaczęła coś mówić o bohaterach Westerplatte, jak jakaś szwedzka grupa nagrała o tym piosenkę i odwiedziła ich pomnik,składając tam kwiaty. A potem po raz pierwszy usłyszałem "40:1"Sabaton. Pamiętam, jak tata powiedział jeszcze do mnie:"Fajnie grają,co?". On nie jest takim do końca wielkim fanem tego typu muzyki, ale trochę też jej słucha, głównie AC/DC. Polubił piosenkę szwedów. Ja jej na pewno nie polubiłem, co to, to nie. Ja ją pokochałem! Do tej pory żyłem w kłamliwym przekonaniu że metal to muzyka Szatana. Jedna wielka bzdura! Żałuję tylko, że nie stało się to wcześniej, bo tamten raz był    moim pierwszym spotkaniem z muzyką metalową. Od tamtej pory wsiąkłem na dobre, a "40:1" przez dobre dwa miesiące codziennie chodziło mi pogłowie. Tamtego dnia kładłem się spać z przekonaniem, że oto zaczyna się w moim życiu coś nowego, coś, co odmieni je na zawsze.