tag:blogger.com,1999:blog-43475528501877845722024-03-14T03:29:47.818+01:00Dziennik Młodego MetalowcaSpowiedź nastoletniego metalowca - czyli jak to jest być młodym metalowcem w środowisku hip - hopowców oraz "techniawy", nosić długie włosy wśród nieprzychylności rodziny, na powitanie księdzu pokazać "\m/" i ranić uszy dźwiękami gitary, na której nie do końca się jeszcze umie grać. Witajcie w moim szalonym świecie!Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.comBlogger120125tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-58709781782016308602022-02-20T22:24:00.002+01:002022-02-20T23:30:14.068+01:00Chłopak metalowiec wciąż na rockowym posterunku<h2 style="text-align: left;">Dziennik Młodego Metalowca. Czysty biznes</h2><p>Nawet nie wiem, od czego zacząć. Targa mną w tym momencie tyle uczuć, że aż ciężko to jakoś sensownie pisać. Odkąd 6 lat temu skrobnąłem ostatnich kilka linijek na tego bloga nie sądziłem, że kiedykolwiek jeszcze coś na nim opublikuję. Pozostawiłem swoje pierwsze, najukochańsze dziecko w odmętach internetu, rzucając je na pastwę losu. Długo już nawet nie sprawdzałem co się na nim dzieje. Po prostu sobie trwał. Jak się okazało, trwał zaskakująco nieźle. Chłopak metalowiec wciąż żył.</p><p>Wzięło mnie dziś na sprawdzenie sobie, czy ta moja młodzieńcza stronka jeszcze żyje. Wiecie, to już 6 lat, wiele się u mnie pozmieniało. Starzeję się, naprostowałem w miarę (to mimo wszystko wciąż kluczowe słowo ) swoje kierunki życiowe i trochę inaczej egzystuję. No, jedno się tylko nie zmieniło. Wciąż piszę, a nawet żyję całkowicie tylko i wyłącznie z pisania. Bajer, co? Nie sądziłem, że to się kiedyś może spełnić, a jednak.</p><h4 style="text-align: left;">Odgrzewanie starych kotletów</h4><p>Ale do rzeczy, bo znów się wkrada w mojej myśli lekki chaos. Co skłoniło, mnie żeby odgrzać tego starego kotleta, jakim jest Dziennik Młodego Metalowca? Nie uwierzycie. Względy czysto biznesowe. Brzmi to z leksza bezdusznie i materialistycznie, ale tak właśnie jest.</p><p>To, czym zajmuję się obecnie w życiu związane jest z szeroko pojętym content marketingiem oraz SEO. Prowadzę jeden portal, mam dużo zleceń indywidualnych na teksty, bawię się w pozycjonowanie w wyszukiwarkach, analitykę itp. Czyli płacą mi za to, co dotychczas robiłem dla zabawy. Marzenia można spełnić, znaczy się. </p><p>Fakt, że udało mi się pójść taką ścieżką skłonił mnie do ponownego zastanowienia się nad rozwojem własnej marki. Długo nad tym myślałem. Ostatnimi laty sporo podróżowałem po świecie, zebrało się z tego mnóstwo historii, trochę materiałów filmowych, dużo zdjęć. A że podróże, obok pisania to moja druga największa miłość stwierdziłem, że sobie to połączę. Tak oto postanowiłem nieco przerobić dotychczasowy fanpage Dziennika Młodego Metalowca na facebooku. Chłopak metalowiec co prawda wciąż czuje bluesa, postanowił jednak pójść nieco inną ścieżką i zacząć od nowa.</p><h4 style="text-align: left;">Chłopak Metalowiec powraca w nowej odsłonie</h4><p>Powody były różne. Uznałem, że formuła Dziennika stała się nieco, hm, dziecinna, poza tym długo już nieruszana. Może się mylę, nie wiem, sami oceńcie. W każdym razie dziś fanpage znajdziecie na fejsbukach pod prostą nazwą - Finian. Tak, jak mnie zwali. Może się to jeszcze zmieni, zobaczymy.</p><p>No dobra. Założyłeś sobie nowego fanpage, przygotowujesz się do uruchomienia nowego, bardziej profesjonalnego bloga, to po co ruszasz z Dziennikiem? A no właśnie. Patrzcie na to.</p><p>Okazało się, że w samym tylko lutym, po 6 latach nieobecności blog ten zaliczył prawie 200 wyświetleń. Kminicie? Ja nie. 200. UNIKALNE WEJŚCIA NA STRONĘ. A to oznacza, że ludzie wciąż odnajdują bloga w wyszukiwarkach, i, co dziwne, na innych witrynach. Bo to z google oraz innych stron przekierowań jest najwięcej. Chłopak metalowiec wciąż kurna żyje. </p><h4 style="text-align: left;">Młody Metal wiecznie żywy </h4><p>Naprawdę, ciężko mi było w to uwierzyć, ale jednak, moja pisanina tutaj wgryzła się w wyszukiwarki mocno i ludzie wciąż ją odnajdują. Z tego względu decyzja była prosta - pomimo tego, że idę inną, bardziej profesjonalną ścieżką (mam nadzieję!) i w nieco inny, bo podróżniczy (ale wciąż rockowy!) kontent nie mogę tego bloga porzucić. To jednak zbyt cenne źródło promocji. Skur*ysyńsko trochę brzmi, co? xd </p><p>Oczywiście nie miałem w planach go kasować, w końcu to moje pierwsze, ukochane dziecko, przy którym chłopak metalowiec dorastał. Niemniej nie chciałem go też ruszać. Stwierdziłem jednak, że skoro został już zbudowany takich ruch, to nie można z niego zrezygnować. Ze względów biznesowych. </p><p>Ale wiecie, naprawdę fajne uczucie napisać coś znowu w tym starym, bloggerowym panelu i poczuć się, jakbym miał znowu 20 lat. Pewnie ciężko wam to zrozumieć, ale naprawdę przez chwilę znowu poczułem znajome dreszcze. No bo ja to wciąż jednak kocham metal, i rocka, i podróże... a ten blog to zawsze będzie przypominać mi młodzieńcze lata. </p><h4 style="text-align: left;">Co dalej? Rock'n'roll. Blog podróże </h4><p>Jak więc będzie wyglądać będzie sytuacja? A no, następująco. Obecnie zacząłem rozwijać swojego nowego fanpage, który nazwałem na chwilę obecną Finian. Być może ulegnie to zmianie i będzie coś w stylu Finian Travel albo Finian - Life is rock'n'roll (taki jest dopisek w tle fanpage). Projektuje logo, wbijam z kanałem na yt. Prawdę mówiąc wciąż mam wątpliwości, czy aby nie pozostać przy nazwie Dziennik Młodego Metalowca. </p><p>Z pewnością otwieram nowego bloga, na domenie pl, zrobionego już w sposób profesjonalny. No bo umówmy się, kocham to miejsce tutaj, ale w dzisiejszym świecie taki look już nie przejdzie xd Cóż. Mam ogromny sentyment do tej nazwy. Być może też łatwiej by się dało nowy projekt wypromować? Cholera wie.</p><p>Jak udało się wam dotrzeć do końca to dajcie znać, co myślicie. Tutaj, na starym Dzienniku docelowo będę wrzucał posta raz na 2 - 3 tygodnie z opisem, co się aktualnie dzieje, co polubić, gdzie bywać, jak mnie wspierać itp. Bo jednak ludzie zawsze będą tu wbijać. </p><p>Póki co, zapraszam do wejścia i polubienia w to miejsce: </p><h3 style="text-align: left;"><a href="https://www.facebook.com/finianmind" target="_blank">Finian - Life is rock'n'roll</a></h3><p>Śledzenia na instagramie:</p><h3 style="text-align: left;"><a href="https://www.instagram.com/finianmind/" target="_blank">Finian </a></h3><div>Oraz do subskrybowania na youtube:</div><h3 style="text-align: left;"><a href="https://www.youtube.com/user/milczar95" target="_blank">Finian YouTube</a></h3><h4 style="text-align: left;"><br /></h4><h4 style="text-align: left;">Natrętne myśli (że wszystko idzie ku dobremu)</h4><div><br /></div><div>Zobaczymy, jak się projekt potoczy, ale póki co jest nieźle. Jak mówiłem, żyję sobie z budowania contentu ostatnio, także i czasu na to jest. A może faktycznie zachować nazwę Dziennik Młodego Metalowca, hm? Cóż, jeśli tu jeszcze jesteście, dajcie znać. Jak zawsz na tym blogu zostawiam was z dobrą, metalową nutką na wieczór... Jeśli chodzi o heavy metal zespoły wam podsyłałem różne, ale ci panowie to czyste złoto. A i dodatkowo jeszcze zostawiam moje filmiki na youtube. Zapraszam. Wypatrujcie kolejnej rockowej inwazji! Bo wiecie. Ja to wciąż kocham metal. I podróże. I kocham rock. A co. </div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/4efyxq09Bdc" width="320" youtube-src-id="4efyxq09Bdc"></iframe></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/qsX6OL3IZVY" width="320" youtube-src-id="qsX6OL3IZVY"></iframe></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><div><br /></div>Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-73694565554303802892016-12-06T03:24:00.001+01:002016-12-06T03:24:57.331+01:00Untitled comeback <div style="text-align: justify;">
<span style="color: white; font-size: large;">Co ja tu znów robić, zapytacie. Świetne pytanie. Jak zdążyłem już zauważyć, pewne elementy ludzkie (takie jak ja!), które sądzą, że ich dusza przepełniona jest najczystszej wody artyzmem i wrodzoną Bożą iskrą pozwalająca im babrać się w odmętach sztuki wszelakiej mają tendencje do nostalgii. Wiecie, takiego stanu smutno-radosnego upojenia, w którym przypominasz sobie minione chwile, dni czy nawet lata i rozmyślasz, ileż to życia zmarnowałeś na robienie tylu bezsensownych rzeczy, które jednak lubiłeś i sprawiały ci satysfakcję. Takiż właśnie moment zadumy dopadł mnie ostatnio. W gruncie rzeczy sam pomogłem mu wyjść na powierzchnię, odgrzebując z czeluści internetów swoje pierwsze (dobra, drugie, ale te pierwsze to było dawno i nieprawda) blogowe dziecko i przeglądając wybrane posty. Po raz kolejny uświadomiłem sobie, jak wiele wspomnień w nich zakląłem. Cholera, toż to lepsze niż filmy i zdjęcia. Widzę jak dziś wywołaną przeze mnie największą studniówkową gównoburzę w historii polskiego systemu edukacji, podczas której do dyskusji dołączyli się nawet wysoko postawieni przedstawiciele Kongresu Nowej Prawicy (taak... Wtedy to jeszcze była nadzieja na lepsze jutro...). Gęba sama śmieje mi się do monitora, gdy czytam o naszych małomiasteczkowych sylwestrowych wojażach, szeroko z resztą komentowanych w lokalnych moherowych kręgach. A jak sobie przypomnę sobie te uczucie dumy, gdy sam Grzegorz Kupczyk zgodził się na udzielenie mi wywiadu! Kurna, to były czasy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white; font-size: large;">Od czasu napisania przeze mnie pierwszego tekstu minęło już osiem lat, choć po raz pierwszy zdecydowałem się go opublikować dopiero ponad dwie wiosny później. Szmat czasu. 38% mojego dotychczasowego życia, mówiąc bardziej obrazowo. Okres, w czasie którego z pewnością wiele się zmieniłem, ewoluowałem, na pewne rzeczy zacząłem spoglądać z nieco innej perspektywy. Jedyne, co pozostało niezmienne, to miłość do rockowo-metalowych dźwięków, tych łagodniejszych i tych ostrzejszych. A to chyba najważniejsze, nie?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white; font-size: large;">Bardziej jednak od rozmyślań nad moją burzliwą przeszłością zaabsorbował mnie inny fakt, który ostatecznie chyba przeważył szalę i skłonił do napisania jeszcze jednego tekstu. Spostrzegłem mianowicie, że pomimo mojej zerowej aktywności blog ten wciąż jest odwiedzany. Mało tego. Nie jest tak, że ktoś tylko raz w miesiącu przypadkiem znajdzie w odmętach internetu któryś z postów udostępniony niegdyś przez jakiegoś sflaczałego gimbusa. Statystyki pokazują, iż "Dziennik..." jest odwiedzany regularnie, dzień w dzień, a wejścia wciąż powoli rosną w górę, generując w miarę stały ruch. To tylko pokazuje, jak sporą niegdyś (trudno ocenić, czy dobrą, czy złą. Ja bym się raczej skłaniał ku opcji, że dość prześmiewczą) renomę ów stronka w pewnych kręgach miała. Wystarczy z resztą tylko, że spojrzę na listę znajomości, które udało mi się przez ten czas zawrzeć. Z niektórymi ludźmi to nawet do dziś mam świetny kontakt (mimo, iż 99% na oczy nie widziałem. Jak na przykład pannę G.). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white; font-size: large;">Z drugiej jednak strony, pomimo tych wszystkich czułości i słodkości wciąż nie mam przekonania, czy wskrzeszanie trupa (i to w absolutnie randomowym momencie) jest tutaj dobrym pomysłem. Może po prostu będzie lepiej, aby blog spokojnie trwał sobie w niebycie, co jakiś czas witając nowe pokolenia poszukiwaczy, którzy z bananem na twarzy poczytają, jak co poniektórzy nastoletni metalowcy patrzyli kiedyś na świat. Z trzeciej (no nie wiem, takiej po lewej od prawej, ale przed przodem) zaś strony, po raz kolejny odezwała się we mnie pokusa napisania raz na jakiś czas paru wypocin, co by zrzucić z siebie pokłady stresu i zwyczajnie się rozluźnić. Tym bardziej, że obecnie mój łeb przeżywa natłok weny twórczej w związku z intensywnymi próbami ukończenia tego nieszczęsnego literackiego debiutu, do którego jest już naprawdę blisko i o którym, mam nadzieję, w przyszłym roku już usłyszycie. Walnięcie sobie takiegoż posta to dobra odskocznia od bardziej wyrafinowanych tekstów. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white; font-size: large;">Co będzie, sam nie wiem... Wrzucę posta na fejsbuki, podeślę paru starym czytelnikom i zobaczym, jak się faktycznie sprawy mają i czy ktokolwiek jeszcze o tym metalowym ktosiu pamięta. W zasadzie mało to ważne. Grunt, że pomimo dwudziestu jeden wiosen na karku znowu mogłem poczuć się niewyżytym, zbuntowanym, młodym metalowcem, ha!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white; font-size: large;">Na dowód tego, że bunt nie wyparował ze mnie ani na jotę, zamieszczam link do bardzo melodyjnego, idealnego na wszelkiej maści bale i wystawne potańcówki walca, którego niegdyś tańcowało większość szanujących się glaniastych, metalowo wychowanych panien. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/jbYl8VUTaxk/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/jbYl8VUTaxk?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-17144322500356372832015-03-12T16:52:00.000+01:002015-03-12T16:52:18.620+01:00Książki godne polecenia<span style="color: white; font-size: large;">Jako że wiosna za oknem, świat budzi się do życia i wszyscy pragną cieszyć duszę i ciało całym tym wszechobecnym pięknem ja - jak zwykle z resztą - postanowiłem się wyłamać i nadrobić rażące zaległości w literaturze. Co prawda okres wiosenny nie jest może jakimś wybitnie złym czasem na branie się za publikacje książkowe ( właściwie żaden nie jest, jakby nie patrzeć ), z pewnością jednak pisanie o tych sprawach na jesień cieszyłoby się dużo większą popularnością. Doszedłem jednak do wniosku, że w kraju moim kochanym poziom czytelnictwa maleje z przerażającą wręcz prędkością, toteż wszelkie próby zmienienia tego stanu rzeczy będą jak najbardziej potrzebne i słuszne. Dobrze mówię? Klasyka pytań retorycznych.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;">A tak bardziej serio, znalazłem ostatnio w sieci program partnerski wydawnictwa złote myśli. Nie wiem, czy ktokolwiek z was brał w tym kiedyś udział, niemniej jednak opcja jest całkiem konkretna. Jeśli zarejestrujesz się do tego programu, z każdej książki, którą ktoś kupił z twojego polecenia ty dostajesz 10 - 40%. Fajnie, nie? Z początku myślałem, że wydawnictwo będzie chciało wciskać ludziom jakieś tanie szmatławce, co by za wiele nie stracić. Okazało się jednak, że nie jest tak źle. Przekopałem się przez ofertę wydawnictwa i wyselekcjonowałem trzy, moim zdaniem warte zakupu pozycje, które sam osobiście znam i polecam. Wystarczy, że wejdziecie w link i dokonacie transakcji :)</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Poniżej - jakby ktoś był zainteresowany - zamieszczam również link do rejestracji w programie. Możecie poczytać, jak to wszystko wygląda, a potem samemu polecać znajomym i zarabiać pieniądze. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;">Wiecie co? Mam wrażenie, że za kilkanaście lat to będziemy mogli dostać hajs nawet za polecenie chleba, a tradycyjna reklama odejdzie do lamusa. Nie wiem, czy dobrze to, czy źle, warto jednak zainteresować się tematem, bo dopiero raczkuje. A to oznacza, że kto teraz się zań weźmie, za parę lat będzie na szczycie polecankowego biznesu! Jeśli dobrze popracuje, rzecz jasna. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;">Wspominałem w poprzednim poście, że ostatnimi czasy zająłem się trochę działalnością biznesową, przede wszystkim zaś tą powiązaną z Multi Level Marketingiem. Co to takiego? Otóż Multi Level Marketing - w skrócie MLM - polega na niczym innym, jak polecaniu znajomym sklepu internetowego i otrzymywania pieniędzy za każdym razem, kiedy zrobią oni w tym sklepie zakupy. Cały biznes wydaje się może prosty, nie jest jednak wcale tak różowo. Największy problem leży w samych poleconych osobach, które z różnorakich względów ( nie mam czasu, boję się że stracę, matka mnie zajebie, to wszystko jest piramidą i sektą, a w ogóle cały ten biznes to jedna wielka kupa ) nie korzystają z zaproszenia, woląc robić droższe zakupy w zwykłych sklepach zamiast internetowym, gdzie produkty są przecież dużo tańsze a jakością nie odstają od najlepszych marek. No, ale co my się to będziemy rozwodzić... Sensu w tym brak, wszak to blog nonkonformistyczny jest, a nie finansowo - biznesowy.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Gorąco zachęcam jednak do zainteresowania się tematem. Przy odpowiednim nakładzie pracy w MLM da się wyciągnąć całkiem ładny pieniądz, a nawet uzyskać porządny dochód pasywny, który pozwoli ci rzucić pracę na etacie. Dlatego też - dla tych wszystkich, którzy na gwałt szukają dodatkowego zarobku i chcą rozwijać swoje tzw. "umiejętności miękkie" - polecam wam książkę Randy'ego Gage pt. "Jak rozkręcić pierwszy krąg. Podstawy duplikacji w marketingu sieciowym." Gage to typowy przykład "od zera do milionera". Były narkoman, wyrzucony ze szkoły w wieku kilknastu lat, wychowywany bez ojca, niejednokrotnie otarł się o śmierć. W końcu jednak w pewnym momencie jego życia nastąpił przełom - Randy wkroczył na drogę rozwoju osobistego, zaczął zmieniać własne nastawienie, myślenie, nawyki, przezwyciężać nałogi. Stał się również aktywnym biznesmenem propagującym ideę multi level marketingu. Tak więc, abstrahując od tych wszystkich popularnych ostatnio skandalicznie kiepsko napisanych książek o tym, jak się rżnąć żeby osiągnąć poziom seksualnej nirwany polecam pozycję naprawdę wartościową, nie tylko dla przyszłych magnatów finansowych.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Zakupu książki możecie dokonać tutaj:</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<a href="http://www.zlotemysli.pl/new,21thbook,1/prod/12812/jak-rozkrecic-pierwszy-krag-randy-gage.html"><span style="color: white; font-size: large;">http://www.zlotemysli.pl/new,21thbook,1/prod/12812/jak-rozkrecic-pierwszy-krag-randy-gage.html</span></a><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;">Idźmy dalej. Jako że już weszliśmy na grunt rozwoju osobistego, który to temat wydaje się być swoistym "znakiem" naszych czasów, jako drugą dziś publikację chciałbym wam zaproponować książkę znanego wszem i wobec coacha Mateusza Grzesiaka. Kto nie kojarzy no cóż... Nie jest to grzech taki, jak nieznajomość "Painkiller" Judas Priest albo "Kill'em all" Metalliki, niemniej wypadałoby gościa chociaż kojarzyć. Grzesiak to obecnie jeden z najlepszych polskich trenerów osobistych i mówców motywacyjnych. Wielu - z kolejnych niejasnych dla mnie przyczyn - stara się dyskredytować nieco ten zawód, uważając go najzwyczajniej za robienie ludziom wody z mózgu. Otóż pragnę zauważyć, że na zachodzie już jakieś 70 - 80 % przedsiębiorców korzysta z usług coachów. W polsce nadal jest to ledwie procent 15, więc mamy potężną niszę do zapełnienia. Dzięki trenerowi osobistemu - jeśli jest dobry - możemy utrzymać odpowiedni tok myślenia, znaleźć w sobie motywację do działania i po prostu zacząć żyć tak, jak chcemy! Dla tych, którzy nadal w to nie wierzą polecam się zainteresować kolesiem nazwiskiem Tony Robbins. Też zaczynał z poziomu ulicy, po tym jak w wieku siedemnastu lat wyleciał z domu. Szczęśliwie jednak trafił pod skrzydła pewnego gościa, który otworzył mu wiele klapek, dzięki czemu Robbins został jednym z najlepszych trenerów osobistych na świecie. Współpracował m.in. z Andre Agassim, Hugh Jakcmanem, Leonardo di Caprio czy nawet Nelsonem Mandelą albo księżniczką Dianą!</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Jak dla mnie, Mateusz Grzesiak spokojnie Tonemu dorównuje. Zarówno pod względem prezencji jak i skuteczności prowadzonych szkoleń. Dlatego też, jeśli rzuciła cię dziewczyna, nie zdasz do następnej klasy a w twojej rodzinie są sami pijacy i narkomani zachęcam do zapoznania się z książką "Succes and Change". Serio, życie jest piękne i nie ma sensu pastwić się nad pierdołami. Chyba, żebyś wstał jutro rano i dowiedział się że odwołali koncert AC/DC na narodowym. Wtedy depresja będzie w pełni uzasadniona. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Zakupu książki możecie dokonać tu: </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<a href="http://www.zlotemysli.pl/prod/12808/success-and-change-mateusz-grzesiak.html"><span style="color: white; font-size: large;">http://www.zlotemysli.pl/new,21thbook,1/prod/12808/success-and-change-mateusz-grzesiak.html</span></a><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;">Na koniec mam jeszcze pozycję dla bardziej wymagających graczy, którzy będą chcieli kogoś okraść, wyniuchać zdradę partnera albo po prostu zadziwić znajomych. Zastanawialiście się kiedyś, czy jest możliwe włamanie się do czyjegoś umysłu? Otóż, jest. Są na tym świecie ludzie, którzy po ledwie chwilce rozmowy potrafią człowiekowi wyciągnąć ze łba numer telefonu, kod pin do karty płatniczej albo adres zamieszkania ( to nie fikcja - polecam obejrzeć filmiki Keitha Barry'ego albo Derrena Browna, gdzie panowie robią podobne triki na ulicy z przypadkowymi przechodniami ). Wymaga to jednak odpowiedniej wiedzy i odpowiedniego nakładu pracy. Wszystko jest jednak do zrobienia! Ja sam osobiście potrafię już ( dobra, udaje mi się w 8/10 przypadków, ale jest progres ) odgadywać liczbę pomyślaną przez mojego rozmówcę, więc książka jest zdecydowanie pomocna i może sprawić kupę frajdy. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Pozycję dostaniecie tu:</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<a href="http://www.zlotemysli.pl/new,21thbook,1/prod/12849/haker-umyslow-andrzej-batko.html"><span style="color: white; font-size: large;">http://www.zlotemysli.pl/new,21thbook,1/prod/12849/haker-umyslow-andrzej-batko.html</span></a><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;">I link do rejestracji w programie partnerskim złotych myśli:</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<a href="http://pp.zlotemysli.pl/new,21thbook,ZPP/"><span style="color: white; font-size: large;">http://pp.zlotemysli.pl/new,21thbook,ZPP/</span></a><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;">Dobra, żeby nie było, żem się totalnie rozmetalizował. Jak znajdziecie czas, polecam obejrzenie koncertu Nigthwish z Floor Jansen na wokalu na Wacken z 2013. Po prostu koncertowa poezja! </span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/HykiuFCly0A/0.jpg" src="http://www.youtube.com/embed/HykiuFCly0A?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
<br />Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-26401182700008843592015-03-08T23:01:00.001+01:002024-01-23T14:36:11.639+01:00Kilka przemyśleń w aspekcie biznesowym<span style="color: white; font-family: inherit; font-size: large;">Oglądam sobie właśnie ze współlokatorem 35-lecie Perfectu w Polsacie ( najpewniej ku wyraźnemu niezadowoleniu sąsiadki, której 70 stopniowy volume na telewizorze może się wydać nieco przesadzony. My tak nie uważamy. ) i nagle dzwoni do mnie matka. Banalna historia, powiecie. Zaczyna się jak tysiące najzwyczajniejszych opowieści. Otóż, każda ciekawa historia zaczyna się nieszczególnie. Wszak czerwony kapturek wpierw zwyczajnie szedł sobie lasem, a potem zeżarł go wilk, dołączając do tego babcię. Spiderman też był przeciętniakiem, aż nagle ukąsił go napromieniowany pająk i nagle Mr. Parker został światowej sławy superbohaterem. Wróćmy jednak do naszej historii. No więc dzwoni sobie ta moja mama i zaczyna do mnie mówić ( w sumie jakby się tak zastanowić, telefon właśnie do tego służy ). Nie były to jednak słodkie kawałki w rodzaju: "Co u ciebie słychać?", "Jak tam synuś?", tylko regularny pojazd z grubej rury! A konkretnie... pretensje co do wrzucanych przeze mnie od czasu do czasu postów na fejsie. Ja rozumiem, jakby się przyczepiła co do tego, że nie jestem jak Bill Gates, Steve Jobs i nie myślę już o założeniu własnej firmy, tylko wciąż kiszę się na tych kompletnie nieprzyszłościowych studiach. Ale nie. Musiała się dowalić - ni z gruchy, nie z pietruchy - do nic nie znaczących postów na fejsie! Wiecie, co było dalej? Ano tak - padło pytanie: "A piszesz coś jeszcze na tym blogu?". Chciałem coś powiedzieć, ale się powstrzymałem... </span><div>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span><div>
<span style="color: white; font-size: large;">Pozwólcie, że niesamowicie płynnie przejdę w tym momencie do nieco innego, acz jakże świetnego tematu ( mam wrażenie, że to zdanie jest kompletnie bez sensu. Brak mi formy, cholera. Muszę zwiększyć częstotliwość pisania i się znowu wyrobić chyba. ). Otóż, jak wam jeszcze nie wiadomo, jakiś czas temu zacząłem działać trochę w firmie powiązanej z systemem Multi Level Marketingu. Świetna rzecz - zarobić można ładny pieniądz, a jak się przyłożysz, to i auto ci dadzą, i wypłatę w postaci pięciu cyfr dostaniesz,. Wiecie, taki Forbes przewiduje, że maksymalnie do pięciu lat prawie każdy w jakimś MLM będzie siedział, więc coś jest na rzeczy. W każdym razie dzisiaj właśnie mieliśmy z kumplami marketingowcami takie jedno genialne szkolenie, jak działać w tym biznesie. Prowadził je człowiek nazwiskiem Dariusz Holeniewski - generalnie szycha w branży. Koleś w trzy lata dorobił się wspomnianych wyżej auta i godnych pozazdroszczenia zarobków. Najbardziej w tym całym jego dwugodzinnym wystąpieniu spodobała mi się pierwsza jego część, o której momentalnie przypomniałem sobie, jak zadzwoniła do mnie mama. Mr. Holeniewski mówił bowiem o pracy na etacie i pracy na własny rachunek. O różnicach, plusach i minusach. Rozrysował tzw. "schemat życia", w który uwikłany jest ok. 90% ludzi na tym świecie, w większy lub mniejszy sposób. Spójrzcie, jak wygląda - lub będzie wyglądać - życie prawie każdego z nas: Szkoła - Studia/ lub ich brak - Praca - Emerytura. BOOM! Nie powiecie mi, że tak nie jest. Każdy z nas chciał kiedyś zostać gwiazdą rocka, mieć własną firmę, być pisarzem, aktorem itp., itd. Powiedzcie mi tylko, dlaczego nikt tego uczynił? To ja wam powiem: Stchórzyliście. Baliście się postawić w pewnym momencie wszystko na jedną kartę, baliście się być lepszymi od innych, bogatszymi. Nie powiecie mi, że tak nie było ( Notatka nr. 53 w notatniku, którego nie prowadzę - użycie słowa "powiem" zbyt gęsto, nawet w różnorakich przypadkach czy konfiguracjach wygląda bardziej żałośnie i wskazuje na brak umiejętności pisarskich autora, niż wzbudza potrzebny uśmiech na twarzy ). Pomyślcie, co odparli wam rodzice, kiedy mówiliście im, że chcecie zostać kimś wielkim? Mieć firmę, zespół muzyczny? "Dziecko, ty idź się lepiej poucz!", "Ty byś tylko o pieniądzach myślał. Pieniądze to nie wszystko!" "Pomyśl lepiej, na jakie studia pójdziesz". Wiecie, dlaczego tak mówili? Bo ludzie boją się mówić o pieniądzach! No bo jak to tak: co sąsiedzi pomyślą, jak będziesz zarabiał tak dużo? Będę gadać za plecami, że na pewno ukradł, że to krętacz, a może nawet diler. Poza tym własna działalność jest strasznie niepewna. Widzisz, synu, co się dzieje! Rynki upadają, waluty lecą na łeb, na szyję, nie masz gwarancji, że twoja firma przetrwa! Na etacie to masz przynajmniej pewną pracę ( to dosłowny tekst mojej babci, serio! ), nie musisz się martwić. No moment... Skoro twierdzicie, że własna firma to taka ryzykowna sprawa, że może upaść, to po co dla niej pracujecie?! Przecież to jest czysty survival! Koleś prowadzi własną firmę, ryzykuje na każdym kroku, wszystko może mu upaść a my dla niego pracujemy! Kminicie bezsens myślenia? Spójrzmy na inny przykład. Co powie wam większość studentów, jeśli spytacie ich, ile chcą zarabiać po studiach? Proste: Te dwa tysiące na początek byłoby optymalnie. Nie powiecie mi, że tak nie jest. A wiecie dlaczego? Bo tak ich nauczyli! Ci ludzie są tak mocno wryci w schemat, że nie dostrzegają nic poza nim. Tych, którzy mają kasę uważają za wyjątkowych szczęściarzy, krętaczy, ewentualnie ludzi wybranych. Nie, no trzymajcie mnie! Nikt się nie urodził bogaczem ( no, prawie. )! Każdy milioner musiał do swoich pieniędzy dojść wytrwałością i ciężką pracą! Z tymże różnica jest taka - milioner, zanim zaczął zarabiać taką kasę, najpierw nie zarabiał kompletnie nic, a nawet był na ogromnym minusie. Bo musiał coś zainwestować. Etat nie ma takich problemów - masz od razu wypłatę, nic nie inwestujesz, normalnie żyć nie umierać. Dzięki temu możesz utrzymać rodzinę, nie musisz ryzykować. Jasna cholera! A biznesmen to niby nie ma rodziny?! Sami widzicie ten bezsens na bezsensie. </span></div>
<div>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: white; font-size: large;">A jak to się ma do mojej mamy? A no, bo pomyślałem, co by ta moja kochana rodzicielka mówiła, jakbym przez te sześć lat pisania tego bloga był mniej leniwy, bardziej konsekwentny i zaczął naprawdę na nim zarabiać ( wiecie, zarobki na poziomie 30 zł odkąd uruchomiłem programy partnerskie pod koniec zeszłego roku szału nie robią )? Najpewniej byłoby jeszcze gorzej. Zajmij się normalną pracą, a nie takie pierdoły piszesz. Co ty z siebie robisz?! Dobra. A jakbym był jak przykładowo Kominek albo obywatel Szafrański? To już w ogóle koniec świata. Skąd ty możesz zarobić taką kasę na tym blogu?! Za te wszystkie pierdoły co ty wypisujesz?! I co, może mi jeszcze powiesz że studia rzucisz?! Otóż obywatel Szafrański, mając żonę i dwójkę dzieci rzucił pracę na etacie, żeby prowadzić bloga. Dzięki temu, że poświęcił się pisaniu postów w pełnej krasie osiągnął zarobki średnio 20 tys. miesięcznie, a za najlepsze posty to nawet i 60 tys. wychodziło. Ale matka dalej by mówiła, że wypisuję głupoty i nie ma sensu tego robić, bo to wstyd, hańba i sąsiedzi się śmieją. I wy się dziwicie, że tyle ludzi zapierdziela dzień w dzień do nudnej pracy, której nie cierpi?! A co mają robić, skoro wszyscy wokół mówią im że tak jest dobrze, że w życiu trzeba pracować żeby mieć pieniądze?! Trzeba - ale z głową. Można pracować wszędzie - w biurze, w domu albo w hamaku na hawajach. Można pracować całe życie po osiem godzin dziennie, można przez kilka, kilkanaście lat pracować po czternaście - szesnaście i potem nie musieć w ogóle, jeśli nie będziesz chciał. Wszystko zależy od twego nastawienia, zaangażowania i przede wszystkim tego, czy będziesz miał odwagę wyłamać się ze schematu. Dobra, przyznaję. Ja nie pracuję jeszcze po czternaście godzin dziennie. Wiem jednak, że ze schematu można się wyłamać. I to jest dobry początek! Trzeba tylko pamiętać, czym jest <a href="https://kingofmemory.pl/krzywa-zapominania-ebbinghausa-jak-lepiej-zapamietywac/">krzywa zapominania Ebbinghausa </a>i wtedy wszystko idzie lepiej. </span></div>
<div>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: white; font-size: large;">P.S. Ciekawym, jak wiele tęskniło za kolejnym postem... :)</span></div>
<div>
<br /></div>
</div>
Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-29892589289337917522014-12-24T22:30:00.003+01:002014-12-24T22:30:54.457+01:00Wesołych świąt!<span style="color: white; font-size: large;">Późno już trochę, ale na życzenia nigdy nie jest za późno, nie? Dlatego też w ten piękny, wigilijny czas życzę wam wszystkiego, co najlepsze. Zdrowia, uśmiechu, radości z życia i mocy prezentów pod choinką! Nie można też zapomnieć rzecz jasna o tych wszystkich pysznych daniach: pierogach, karpiach z lidla, krewetkach, krokietach, liściach bambusowych... Tradycje właściwie w konkretnych rodzinach panują różne, ale pierogi i karp muszą być!</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;">Niestety, zarówno czas jak i zajęcie mojego umysłu tysiącami spraw nie pozwala mi na jakieś ciekawsze sentencje. Na koniec rzucę wam jeszcze, abyście w tym całym świątecznym motłochu nie zatracili tego, co naprawdę się w te dni liczy: Nie zapominajcie iż święta są przede wszystkim czasem radości z okazji narodzin Zbawiciela Świata, Jezusa Chrystusa! Wesołych świąt!</span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/PsFjXcxBrzA?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-35271740556126711262014-12-16T23:53:00.000+01:002014-12-16T23:53:23.973+01:00Sukces. Po prostu.<span style="color: white; font-size: large;">Leżę sobie właśnie na swoim ( no, może nie do końca swoim, wszak to jednak wynajmowane mieszkanie jest, aczkolwiek postrzeganie pewnych rzeczy w kategoriach wartości posiadanych często wzmacnia człowieczą psychikę, tudzież podnosi jego pewność siebie czy też wytwarza lepsze postrzeganie swojej marnej persony. Taak, sam to przed chwilą wymyśliłem, rzecz jasna. Ale i tak uważam to za ze wszech miar głęboką i trafną sentencję. ) łóżku, zastanawiając się nad swoim życiem. Kurde, ciężki temat. Moje życie nigdy do lekkich nie należało, jakby się tak przypatrzeć, ale myślenie o nim to już w ogóle kosmos, z tym wszystkim czego nasi ziemscy naukowcy używający jedynie określony procent swojego mózgu jeszcze nie odkryli. Przypuszczam, że prawie każdy z was postrzega własną egzystencję w podobny sposób. Szczególnie, jeśli jesteście w wieku zbliżonym do mojego, czyli takim, podczas którego uświadamiasz sobie, że ten cholerny czas zmusza cię do coraz szybszego wkraczania w coś, co dorośli zwykli nazywać dorosłością właśnie. Nie wiem, kto wymyślił, aby tak to tytułować. Przecież fakt, że masz tam 17,18,19,20,21 lat, wcale nie musi oznaczać, że wkraczasz w jakąś poważniejszą fazę swojego życia. Osobiście znam ludzi pod pięćdziesiątkę, którzy wciąż egzystują jako wolni, łaknący dzikiego życia wolni rockmeni, jakimi normalne osobniki bywają w wieku lat szesnastu. Nie muszę chyba dodawać, że pojęcie rodziny i odpowiedzialności jest im cokolwiek obce? Bujać więc to se możecie. Żaden wiek nie jest wyznacznikiem wkraczania w fazę dorosłości, jeśli sam w nią nie zaczniesz wchodzić. A tak ten świat jest zbudowany, że w końcu w nią zacząć wchodzić trzeba... No, i na tym głównie skupia się mój dzisiejszy problem ( Nie jedyny, dodać trzeba, bo jest jeszcze z tysiąc innych, ale ten akurat na ich tle nieco się wybija. Co chyba nie rokuje zbyt dobrze. ).</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Lat już tyle moje karczycho obciążyło, iż ta rzekoma dorosłość w końcu zajrzała mi w oczy. Po prostu stanęła przede mną, uśmiechnęła się sarkastycznie i bezczelnie rzuciła: "Co, ku*wa, nie spodziewałeś się mnie tak wcześnie, co?!". No jak w mordę strzelił, że nie. Liczyłem, że pozwoli mi jeszcze trochę pobalować, napawać się przyjemnościami wynikającymi z bezstresowego życia nie obarczonego zamartwianiem się o własną emeryturę, której i tak nie będę miał. Dobra, może to i zbyt dalekosiężne rozwarstwianie typowych problemów związanych z materialną egzystencją człowieka, ale jakieś ziarnko niepewności w każdym z was na pewno jest zasiane ( Ale się uśmiałem! Ziarnko niepewności na pewno jest! ). Musi być, patrzą na to, co się dzieje z dzisiejszym światem, a przynajmniej z coraz bardziej socjalistyczną Europą. Dlatego też pani dorosłość zasugerowała, że powinienem zacząć myśleć o czymś, co pozwoli mi zachować się jak na zadeklarowanego patriotę przystało i zostać w tym kraju. Wkurzyła mnie tym ponaglaniem, no ale chcąc nie chcąc musiałem jej przyznać rację. Dlatego też, mimo iż mój umysł gorąco protestował przeciwko przeprogramowaniu swojego dotychczasowego sposobu kondensowania myśli na bardziej dojrzalszo - przyszłościowaty ( Litr Blue Labela dla tych, którzy znajdą te słowa w słowniku. Ja nie znalazłem. Kurde, a taką miałem ochotę na tego whiskacza. ), nalałem sobie herbatki i zacząłem zastanawiać się, co ja tak naprawdę mogę w życiu robić i co, do cholery, jest celem mojego istnienia.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Jeżeli chodzi o to ostatnie, wpadłem tylko na jedno: osiągnąć sukces. Genialne! Zaraz sobie jednak pomyślałem, że przecież prawdopodobnie każdy, albo przynajmniej prawie każdy wpadł na koncepcję podobną do mojej. Bardzo demotywujące ( wy kminicie, że pomimo wieloletniej już popularności słowa "demotywujące" nadal nie ma go w słowniku? Ja się tam chyba pofatyguję do tych językoznawców narodowych, czy kto to tam wydaje. ), patrząc na ogół społeczeństwa. Większość ludzi, nawet jeśli ma poukładane życie, rodzinę i wszystko to, co potencjalnie powinno lokować ich w podgrupie osobników szczęśliwych, zawsze jest z czegoś niezadowolonych. Wszyscy zgodzą się chyba, że w 90% są to przypadki powiązane z finansami. Wiecie, standardowy schemat: Nudna, nieciekawa praca, niskie zarobki, brak perspektyw na poprawienie własnej sytuacji materialnej. Każdy z nich chciał osiągnąć sukces, a prawie nikt go nie osiągnął. Z tego wynika, że osiągnięcie sukcesu jest domeną tylko nie licznych kosmitów, ludzi, którzy zostali do tego powołani, którzy urodzili się z "tym czymś". Bzdura kompletna!</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Zawsze wychodziłem z założenia, że jeśli chcesz kogoś do czegoś przekonać, nigdy nie możesz go przekonywać. Z prostego powodu: ten ktoś pomyśli, że nie robisz nic innego ponad próbę narzucania mu własnego sposobu myślenia, który twoim zdaniem jest lepszy od jego. Jeśli chcesz kogoś do czegoś przekonać, musisz najpierw wytłumaczyć mu, dlaczego ty uważasz tak a nie inaczej a potem uświadomić - najlepiej konkretnymi obrazami - że twój tok rozumowania już kiedyś się sprawdził, i sprawdza się nadal. Nie możesz przekonywać go do podjęcia decyzji, musisz pomóc mu w tym, aby on sam taką decyzję podjął. Dlaczego o tym mówię? Ponieważ niemalże na własnej skórze przekonałem się, że osiągnięcie sukcesu jest możliwe. Co prawda zawsze uważałem, że dojście do czegoś więcej niż tylko marny ośmiogodzinny etat czy spełnienie dziecięcych marzeń jest możliwe, jakiś czas temu jednak po raz pierwszy doświadczyłem tego osobiście. Otóż kumpel, z którym dzielę ten łez padół już od przedszkola, nie poszedł w moje ślady i nie podjął studiów. Dureń, pomyślicie. Skądże znowu. Geniusz wody najczystszej! Otóż zajął on się biznesem, który pozwolił mu na osiągnięcie takich miesięcznych zarobków, które ja osiągam w tym swoim call center w przeciągu co najmniej miesięcy trzech, zakładając że katuje tych biednych ludzi od poniedziałku do soboty po osiem godzin, robiąc odpowiednią ilość umów. A to dopiero początek! Jak chłopak przewiduje - a ja wiem, że mu się bez problemu uda - za kilka miesięcy osiągnie takie zarobki, że wyjedzie sobie do Meksyku i będzie egzystował obok słonecznej plaży, wynajmując dom z basenem, siłownią i innymi bajerami. W moim wieku koleś. No kurna, jak się nie da, jak się da! Powiecie, że on od dziecka musiał mieć jakieś wybitne predyspozycje? Otóż błąd. Razem rżnęliśmy w gałę pod blokiem, doprowadzając do białej gorączki sąsiadów, razem bywaliśmy na basenach, wycieczkach i nic zupełnie nie zapowiadało, że ten przeciętny ktoś może stać się kimś. Aż tu nagle się chłopak wycwanił, i zamiast przygotowywać do matury, cisnął w biznes. Co prawda egzamin zdał, ale nie jakoś wybitnie dobrze. Po prostu zdał. A potem już sobie mógł rozwijać swoje finanse! Nie wszyscy muszą w to rzecz jasna uwierzyć, ale - jak wyżej napomknąłem - przekonywać nikogo nie będę. Mam nadzieję, że chociaż odpowiednio wam całość zobrazowałem i kilka rzeczy uświadomiłem. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Dobra tam jednak, porzućmy suszenie kolejnymi przykładami, których na tym świecie jest przecież mnóstwo, a wróćmy do meritum dzisiejszego posta, czyli moich rozterek na temat wkraczania w odmęty dorosłości ( strasznie samolubnie to zabrzmiało, nie uważacie? ). Ten tam wyżej mógł sobie właściwie budować swoje małe finansowe imperium, bo w odpowiednim momencie wpadł na konkretny pomysł, któremu poświęcił się w stu procentach. Dla mnie jest już chyba za późno. No bo na co niby wpaść w wieku 19 lat, kiedy już tylko studiować musisz, a studia to ważna rzecz przecież, najważniejsza właściwie. A jak chcesz studiować, to i robotę musisz jakąś podłapać, co byś przetrwać sensownie mógł. I tak to się kręci, brak czasu, perspektyw... Wy też uśmialiście się, czytając tamte zdania? Ja bawiłem się setnie. Otóż ( Hm... Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek użył w tekście aż tylu zwrotów "otóż". Nie wiem właściwie, czy dobrze to, czy źle też może? ) nieważne, czy mam lat 19, 40 czy 50 - zawsze mam możliwości. Właściciel KFC założył je dopiero po sześćdziesiątce, więc dyrdymałów mi tu nie wciskajcie. Możesz mieć nawet osiemdziesiątkę i zaistnieć na arenie międzynarodowej. Ta tancerka z ( nie pamiętam dokładnie, czy brytyjskiego, czy amerykańskiego ) Mam Talent, miała już chyba pod dziewięćdziesiątkę. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Sweet. To wiemy już, że jako człowiek dziewiętnastoletni możliwości mam. Teraz tylko pojawia się pytanie, jak je wykorzystać? Logicznie rzecz biorąc, jeśli przykładów jest tysiące, to sposobów ich wykorzystania też jest tysiące. Z tymże w tym miejscu pojawia się pewien problem: Odpowiednie zagospodarowanie możliwości może odbyć się tylko za pomocą nabytych umiejętności. A co, jeśli - weźmy mnie na ten przykład - komuś tych umiejętności brak? Wtedy znowu powinniśmy się załamać, spuścić głowę i stwierdzić że do niczego nie dojdziemy. Ależ ja mam dzisiaj łeb do żartowania, ty! Jeśli nie masz umiejętności, to musisz je zdobyć, proste. Ty myślisz że Bill Gates od razu umiał składać komputery? Albo czy Titus od razu umiał grać na basie? Przecież on się zaczął uczyć dopiero w wieku dwudziestu kilku lat! Bo wiecie, na naukę nigdy nie jest za późno. Nie wiem, czy ktoś wam kiedyś o tym powiedział, ale chcąc osiągnąć jakikolwiek sukces w życiu, musisz na niego zapracować, a jednym z głównym czynników tej pracy jest właśnie nabywanie kolejnych umiejętności, które mogą przybliżyć cię do celu. Nie musi to być wcale nic wielkiego. Nawet głupie uświadomienie sobie, że uśmiech pozwoli ci jako handlowcowi sprzedać określony produkt większej grupie odbiorców, może zmniejszyć dystans dzielący cię od osiągnięcia sukcesu i sprawić że zostaniesz lepszym marketingowcem. Odpowiednie wyćwiczenie uśmiechu to też nabycie umiejętności!</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Bomba! To teraz mamy już możliwości, umiejętności i nic nie stoi na przeszkodzie aby uczynić sobie to życie takim, jakim chcemy. Dlatego też... Nie, no kurde. Jak niby możemy to zrobić? Przecież nie mamy żadnego pomysłu! Pozwolę przemilczeć sobie to zdanie i nie skrajać apropos niego kolejnego żarciku. Jak, do cholery, nie masz pomysłu?! Ty, który przelizałeś setki dziewcząt na setki sposobów, zawsze miałeś wymówki na brak zadania domowego, wynajdywałeś najlepsze kryjówki w chowanego, w wieku piętnastu lat zbierałeś butelki i oddawałeś je do skupu, najszybciej spierdzielałeś przed sąsiadem któremu razem z kumplami podwędziliście jabłka z najwyższego drzewa w okolicy?! Nie mów mi więc proszę, że nie masz pomysłu. Bo osobiście przyjdę i palnę cię w ten durny łeb. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Ale jazda! Umiejętności są, możliwości też, nawet pomysłów trochę. Czemu w takim razie dalej siedzę przed tym kompem i zamartwiam się na swoją marną egzystencją? Spójrzcie wyżej, przeczytajcie raz jeszcze, a zrozumiecie. Sukces nie przyjdzie z niczego. Trzeba na niego zapracować, pomagać mu, aby było mu łatwiej zagościć w twoim życiu. Dlatego też ja, siedzę i piszę, a to kolejne teksty na bloga, a to opowiadania, a to powieść. Mam pomysł, przez kilka lat pisania nabyłem trochę potrzebnych umiejętności, możliwości też mam nieograniczone. Zobaczymy, co mi z tego przyjdzie, ale nie mam zamiaru się poddać. Nie możesz się poddać, bo nigdy do niczego w życiu nie dojdziesz. Będziesz tak samo przeciętny jak reszta osób w twoim otoczeniu. Ja osobiście już zauważam plusy takiej postawy: Przeprowadziłem wywiady z Grzegorzem Kupczykiem czy Piotrem Brzychcym, mój prototyp ( bo tak to nazwać trzeba ) powieści ściągnęło ze strony wydaje.pl siedemset osób, a tenże blog zarobił niedawno na siebie swoją pierwszą dwucyfrową kwotę. Niewiele, ale przecież każdy tak zaczynał... Kończę więc, i wracam do powieści! Sukcesie, nadchodzę!</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;">Macie jeszcze na koniec, jakby ktoś nie wiedział, kimże jest ten genialny człek nazwiskiem Mateusz Grzesiak. Naprawdę warto obejrzeć.</span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/yNxXJaOdIKE?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<br />
<br />
<span style="color: white; font-size: large;">A tak z innej beczki: Freedom Call szóstego czerwca zagra w Polsce! I jak tu nie mówić, że życie jest piękne?</span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/a8N58--6blA?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<br />
<br />Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-435013704290640892014-12-01T12:40:00.000+01:002014-12-01T12:51:21.755+01:00Wywiad z Grzegorzem Kupczykiem!<span style="color: white; font-size: large;">Tak oto, ludziska moje najdroższe ( nie wiem, czy to aby nie nazbyt przesadna pieszczotliwość z mej strony, aczkolwiek trzeba starać się o odpowiednią interakcje z czytelnikami, nie? ), po wielu długich godzinach oczekiwania na szumnie ( nie wywieszałem co prawda billboardów na mieście, ale paru osobom zdążyłem o tym napomknąć ) zapowiadaną petardę, które - jak sądzę - osiemdziesiąt procent z was spędziło na nerwowym gapieniu się w ekran monitora, ciągłym odświeżaniu tegoż bloga i podpadającym pod klinicznie niezdefiniowany obłęd obgryzaniu paznokci ( hmm... chyba mam o sobie ciut za wysokie mniemanie ), w końcu nadeszła ta wiekopomna chwila. Chciałem w tym momencie dorzucić jeszcze kilka tajemniczych zdań, coby podbudować napięcie i przyprawić was o bezwiedne drżenie kończyn, zdałem sobie jednak sprawę, że tytuł odkrył już cały sekret. Pewnie i mogłem go zmienić, żeby niczego wyjaśniał. W takim układzie nadal siedzielibyście sobie wnerwieni, czytając ten bezsensowny wstęp nie wiedząc, po co tak na dobrą sprawę to robicie. Z drugiej jednak strony pomyślałem sobie, że jeśli przeprowadzasz wywiad, najlepiej zatytułować go właśnie "wywiad". Oryginalność mojego umysłu czasem mnie przeraża... </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Dobra już tam, utnijmy moje niekonieczne inteligentne filozoficzne wywody, bo jeszcze się rozpłynę i w ogóle do głównego dania nie dojdzie. W tym wielkim dla nas wszystkich dniu, po Bogusławie "Duval" Olszonowskim, Piotrze Brzychcym z Kruka, i Macieju Krzywińskim z polskiego "Metal Hammera", dziś zapraszam was na wywiad z jedną z największych legend w historii nie tylko polskiego rocka, ale i całej polskiej muzyki. Postacią, która była ( i jest! ) idolem tysięcy młodych ludzi, swoistą ikoną i jednym z filarów naszej rodzimej gitarowej muzy. Jego głos rozbrzmiewał na dziesiątkach płyt, współpracował z najznamienitszymi polskimi instrumentalistami, podnosił ilość słuchaczy setkom rozgłośni radiowych, wprawiał w zachwyt tysiące ludzi nie tylko w naszym kraju. Nie wspominając o tym, że on sam i zespoły, w których się udzielał w mniejszy lub większy sposób przyczyniły się do wzmożenia buntu wśród polskiej młodzieży dorastającej podczas komuny, dając tym sfrustrowanym czerwoną hołotą szczylom nadzieję na lepsze jutro ( Co prawda ma facet nieco inny punkt widzenia na sprawę, jak przeczytacie poniżej, no ale słuchając takich numerów jak choćby "Dorosłe dzieci"... Aczkolwiek z tym finansowym aspektem to też trzeba mu przyznać rację.) Panie, panowie i osobnicy trzeciej płci których obecność na tym blogu jest wielce niepożądana - przed wami Grzegorz Kupczyk!</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">Metalurg: </span><span style="color: white;">Jesteś jedną z największych ikon w historii polskiego rocka, osobą </span></span><span style="color: white; font-size: large;">współodpowiedzialną za sukcesy takich grup jak Turbo czy CETI, odznaczoną</span><span style="color: white; font-size: large;"> Złotym Krzyżem Zasługi za wybitny wkład w Polską kulturę, legendą </span><span style="color: white; font-size: large;">inspirującą kolejne pokolenia młodych ludzi i teoretycznie mógłbyś osiąść na </span><span style="color: white; font-size: large;">laurach i odcinać kupony od raz zdobytej popularności, tymczasem jednak nie </span><span style="color: white; font-size: large;">zwalniasz tempa. Mało tego, wydaje się nawet że ostatnio przeżywasz drugą </span><span style="color: white; font-size: large;">młodość – CETI wydało niedawno nowy, świetny album, gracie mnóstwo </span><span style="color: white; font-size: large;">koncertów, udzielasz się w różnych wywiadach. Zawsze mnie ciekawiło, skąd te </span><span style="color: white; font-size: large;">gwiazdy rocka czerpią na to wszystko energię?</span><br />
<span style="color: red; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: red; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">Grzegorz: </span><span style="color: white;">Skąd inni to nie wiem:) </span></span><span style="color: white; font-size: large;">Ja po prostu tym żyję. To jest sensem mojego jestestwa. Od dziecka taki </span><span style="color: white; font-size: large;">byłem. Kocham to co robię, kocham swój zawód, kocham sztukę, muzykę - ot </span><span style="color: white; font-size: large;">co:)</span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">M: </span><span style="color: white;">Wróćmy na moment do czasów, kiedy zaczynałeś swą przygodę z zespołem </span></span><span style="color: white; font-size: large;">Turbo. W tamtym okresie kapela dopiero raczkowała i nie była jeszcze zbyt </span><span style="color: white; font-size: large;">popularna, mimo to domniemywam, iż musiałeś odczuwać sporą dumę z tytułu </span><span style="color: white; font-size: large;">objęcia stanowiska wokalisty? Była to twoja pierwsze taka rola w życiu, czy </span><span style="color: white; font-size: large;">miałeś już wcześniej jakieś własne kapele, w których śpiewałeś? Pytam, bo na </span><span style="color: white; font-size: large;">tak na dobrą sprawę nie zdążyłem się jeszcze zapoznać z twoją oficjalną </span><span style="color: white; font-size: large;">biografią, ale w najbliższym czasie zamierzam ten karygodny brak nadrobić.</span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">G: </span><span style="color: white;">Było mnóstwo inny zespołów, takich jak np (te ważniejsze) Kontrast, SEJF, </span></span><span style="color: white; font-size: large;">Wbrew, Kredyt. Do Turbo trafiłem właśnie z Kredytu. </span><span style="color: white; font-size: large;">Ja już znałem TURBO z radia Poznań. Zespół był dość często prezentowany przez </span><span style="color: white; font-size: large;">tą lokalną rozgłośnię. Podobało mi się kilka nagrań, ale nie myślałem o tym, </span><span style="color: white; font-size: large;">że kiedyś będę tam śpiewał:)</span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">M:</span><span style="color: white;"> Jak wspominasz lata spędzone w Turbo? Z pewnością musiał być to </span></span><span style="color: white; font-size: large;">fantastyczny czas, szczególnie kiedy przyszły sukcesy związane z wydaniem </span><span style="color: white; font-size: large;">tak genialnych albumów, jak choćby „Dorosłe dzieci” czy „Kawaleria Szatana”. </span><span style="color: white; font-size: large;">Osobiście bardzo ciekawi mnie też, jak w tamtych czasach wyglądały koncerty. </span><span style="color: white; font-size: large;">Panujący wtedy ustrój uniemożliwiał ludziom normalny żywot. Występy </span><span style="color: white; font-size: large;">rockowych kapel stawały się więc okazją do manifestacji swojego buntu, </span><span style="color: white; font-size: large;">niechęci wobec socjalistycznego reżymu. Przeczytałem na ten temat wiele </span><span style="color: white; font-size: large;">lepszych lub gorszych relacji, opisów czy starych materiałów prasowych, </span><span style="color: white; font-size: large;">nigdy jednak nie miałem okazji zapytać o to osoby, która żywo uczestniczyła </span><span style="color: white; font-size: large;">w tamtych wydarzeniach nie tylko z poziomu zbuntowanego fana, ale przede </span><span style="color: white; font-size: large;">wszystkim muzyka.</span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">G: </span><span style="color: white;">No i tu się zawiedziesz:) </span></span><span style="color: white; font-size: large;">Jako artysta wcale nie byłem zbuntowany. Nie interesowała mnie polityka i </span><span style="color: white; font-size: large;">całe to świństwo. Cieszyłem się tym co robię. Każdy dzień był mi świętem. </span><span style="color: white; font-size: large;">Książkom raczej bym nie wierzył bo są subiektywne i często podane w nich </span><span style="color: white; font-size: large;">zdarzenia są baaardzo naciągane aby były politycznie poprawne. Ja osobiście </span><span style="color: white; font-size: large;">nie miałem jakichś specjalnych afer związanych z poprzednim ustrojem. Nie </span><span style="color: white; font-size: large;">jestem pewien czy w ogóle takowe były w moim otoczeniu. Teraz bardzo modne </span><span style="color: white; font-size: large;">wśród artystów jest podpinanie się pod ideę "zwalczania systemu </span><span style="color: white; font-size: large;">komunistycznego" Czy walka o niepodległość, bunt... </span><span style="color: white; font-size: large;">Tak naprawdę to bzdura, bo jeżeli tak było to czemu wzorem niektórych </span><span style="color: white; font-size: large;">aktorów czy innych artystów nie bojkotowano rynku, a czerpano z niego ile się </span><span style="color: white; font-size: large;">da? Zespoły zarabiały wówczas masę kasy i bardzo wszyscy byli zadowoleni:)</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">M: </span><span style="color: white;">W 1987 roku opuściłeś szeregi Turbo, a dwa lata później wraz z Marią </span></span><span style="color: white; font-size: large;">Wietrzykowską założyłeś CETI. Czy wtedy takie rozwiązanie wydawało ci się </span><span style="color: white; font-size: large;">naturalnym krokiem na drodze ku własnemu artystycznemu rozwojowi, czy może </span><span style="color: white; font-size: large;">było to podyktowane innymi pobudkami?</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">G: </span><span style="color: white;">Zostałem z zespołu usunięty ale w roku 1990 :) ( Tak to jest kiedy nie weryfikujesz raz zasięgniętych informacji i potem wychodzą ci takie wstydliwe wpadki - przyp.met. ) </span></span><span style="color: white; font-size: large;">CETI już istniało i miało na swoim koncie pierwszy wielki przebój "NA PROGU </span><span style="color: white; font-size: large;">SERCA". </span><span style="color: white; font-size: large;">Byłem bardzo zmęczony wszystkim co się w TURBO działo (gonitwa za modą, brak </span><span style="color: white; font-size: large;">kompetencji). Musiałem odpocząć, stąd CETI.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">M: </span><span style="color: white;">Przejdźmy teraz do lat współczesnych. „Brutus Syndrome”, najnowszy album </span></span><span style="color: white; font-size: large;">CETI zbiera fantastyczne recenzje. Magazyny branżowe rozpływają się w </span><span style="color: white; font-size: large;">zachwytach, fani ( w tym ja również! ) postrzegają płytę jako jedno z </span><span style="color: white; font-size: large;">najlepszych dokonań w waszej karierze. A jak ty, z tytułu głównego </span><span style="color: white; font-size: large;">kompozytora materiału i lidera zespołu, patrzysz na to wszystko? Starasz się </span><span style="color: white; font-size: large;">dystansować od tych opinii, czy może z aprobatą im przytakiwać? Wiesz, ci </span><span style="color: white; font-size: large;">wielcy artyści z reguły mają to do siebie, że są raczej krytyczni wobec </span><span style="color: white; font-size: large;">własnej twórczości.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: red; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">G: </span><span style="color: white;">Owszem, bywam krytyczny ale zwykle jest tak, że nie wypuszczam na rynek </span></span><span style="color: white; font-size: large;">byle czego. Zdarzyło mi się może raz, czy dwa, że wyszła płyta z której nie </span><span style="color: white; font-size: large;">byłem zadowolony. Ale wypadki przy pracy się zdarzają:) Ja nie jestem </span><span style="color: white; font-size: large;">głównym kompozytorem na BRUTUSIE. Komponowali i aranżowali wszyscy. Może </span><span style="color: white; font-size: large;">właśnie dlatego wyszło tak dobrze. Tak, z pewnością jest to najlepsza płyta </span><span style="color: white; font-size: large;">CETI:) </span><span style="color: white; font-size: large;">Cieszą mnie też oczywiście te opinie i recenzje, byłbym kokieteryjnym kłamcą </span><span style="color: white; font-size: large;">gdybym zaprzeczył. Każdy przecież artysta czy twórca w mniejszym lub </span><span style="color: white; font-size: large;">większym stopniu oczekuje pochwały, aprobaty swojej sztuki.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">M:</span><span style="color: white;"> W jaki sposób powstawał materiał na „Brutus Syndrome”? Braliście gitary i </span></span><span style="color: white; font-size: large;">po prostu łupaliście codzienne po osiem godzin, czy może raczej </span><span style="color: white; font-size: large;">oczekiwaliście „na ten moment”, w którym wena sama do was przychodziła i </span><span style="color: white; font-size: large;">przynosiła gotowe numery?</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">G:</span><span style="color: white;"> Gdy stwierdziliśmy, że czas na nową płytę każdy miał już w zanadrzu jakieś </span></span><span style="color: white; font-size: large;">pomysły, riffy więc po prostu je wykorzystywaliśmy. Potem razem </span><span style="color: white; font-size: large;">aranżowaliśmy. Nie spędzaliśmy z sobą po kilkanaście godzin dziennie. </span><span style="color: white; font-size: large;">Spotykaliśmy się co jakiś czas. Gdy coś nie szło, odkładaliśmy to na później. </span><span style="color: white; font-size: large;">Zdarzyło się nawet, że któryś z kawałków (nie pamiętam już który) został </span><span style="color: white; font-size: large;">podzielony i powstały z niego dwie różne kompozycje.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: red;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">M:</span><span style="color: white;"> Od ładnych paru tygodni moje receptory słuchowe katowane są głównie przez </span></span><span style="color: white; font-size: large;">singiel „Wizards of the Modern Worlds”. Skąd pomysł na tak zabójczy, świeży, </span><span style="color: white; font-size: large;">a zarazem klasycznie brzmiący kawałek? Pomyślałem sobie, że gdyby wypuścić </span><span style="color: white; font-size: large;">go gdzieś na przełomie lat siedemdziesiątych/osiemdziesiątych w Wielkiej </span><span style="color: white; font-size: large;">Brytanii, dziś moglibyśmy wymieniać go jednym tchem obok takich </span><span style="color: white; font-size: large;">sztandarowych petard jak choćby „Painkiller” Judas Priest, „The Trooper” </span><span style="color: white; font-size: large;">Iron Maiden czy „Heavy Metal Thunder” Saxon.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">G: </span><span style="color: white;">O to trzeba by spytać głównego kompozytora, Tomka Targosza (bas). Ale z tego </span></span><span style="color: white; font-size: large;">co wiem, to kawałek ma kilka lat:)</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">M: </span><span style="color: white;">Udzielasz się na muzycznej scenie już ponad trzydzieści lat. Przez ten </span></span><span style="color: white; font-size: large;">czas zdążyłeś nagrać mnóstwo albumów, zagrać setki koncertów, odpowiedzieć </span><span style="color: white; font-size: large;">na tysiące wywiadów. Powiedz, czy kiedykolwiek żałowałeś tego, iż jako młody </span><span style="color: white; font-size: large;">człowiek postanowiłeś na trwale połączyć swoje życie z rockiem? Czy był </span><span style="color: white; font-size: large;">jakiś moment zawahania, w którym pomyślałeś sobie, że to wszystko jednak nie </span><span style="color: white; font-size: large;">miało sensu?</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: red; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: red; font-size: large;">G: </span><span style="color: white; font-size: large;">NIGDY!! </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">M:</span><span style="color: white;"> Chciałbym też zapytać cię o twoje osobiste inspiracje wokalne. Celujesz w </span></span><span style="color: white; font-size: large;">klimaty bliskie stylowi, który uprawiasz, czy też może twoi główni idole </span><span style="color: white; font-size: large;">parają się zupełnie inną odmianą muzyki? Wielu jest świetnych metalowych </span><span style="color: white; font-size: large;">wokalistów, którzy jako główne inspiracje wymieniają przykładowo Freddiego </span><span style="color: white; font-size: large;">Mercury, Roberta Planta czy nawet Jona Andersona.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">G: </span><span style="color: white;">U mnie to od lat jest nie zmienne - Plant, Coverdale, Gillan, Niemen, Paul Mc</span></span><span style="color: white; font-size: large;">Cartney</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">M:</span><span style="color: white;"> Co lubi robić Grzegorz Kupczyk, kiedy nie zajmuje się graniem koncertów </span></span><span style="color: white; font-size: large;">ani nagrywaniem płyt?</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">G:</span><span style="color: white;"> Przyrodę, zwierzęta. Uwielbiam fotografować całe piękno świata jakie nam </span></span><span style="color: white; font-size: large;">dano. Walczę o zwierzęta, breonię ich. Jestem te</span><span style="color: white; font-size: large;">ż uznany za Przyjaciela Zwierząt - mam specjalne odznaczenie:) </span><span style="color: white; font-size: large;">To moja pasja poza muzyczna. Słuchanie śpiewu ptaków, szumu morza czy wiatru </span><span style="color: white; font-size: large;">jest dla mnie balsamem:)</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">M:</span><span style="color: white;"> Mniemam, iż spora część czytelników bloga marzy zapewne o zagrani </span></span><span style="color: white; font-size: large;">swojego własnego koncertu na wypełnionym po brzegi </span><span style="color: white; font-size: large;">Wembley, gdzie </span><span style="color: white; font-size: large;">rozanielone fanki z dziką manią piać będą na widok członków kapeli, a w roli </span><span style="color: white; font-size: large;">supportu wystąpi AC/DC. Dlatego też – jako iż jesteś żywą rockową legendą - </span><span style="color: white; font-size: large;">rzuć proszę na sam koniec jakiś inspirujący tekst do czytelników bloga, </span><span style="color: white; font-size: large;">porady odnośnie budowania własnej rockowej ścieżki kariery. Niech wiedzą, że </span><span style="color: white; font-size: large;">się da.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="color: white; font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: red;">G: </span><span style="color: white;">Da się...tylko trzeba wiedzieć co i jak, znać swoje miejsce w szeregu, </span></span><span style="color: white; font-size: large;">szanować się ale z pokorą. Trzeba pamiętać (szczególnie wokaliści), że </span><span style="color: white; font-size: large;">wystarczy dosłownie kilka sekund żeby stracić wszystko. Przy czym WSZYSTKO w </span><span style="color: white; font-size: large;">tym kontekście oznacza głos. Zawód wokalisty to bardzo ciężka </span><span style="color: white; font-size: large;">odpowiedzialna praca, wymagająca wielu wyrzeczeń.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;"><br /></span>
<br />
<div>
<span style="color: white; font-size: large;">I na koniec, jakby ktoś jeszcze nie skminił ( mam nadzieję, że nikt taki nie splamił swoim jestestwem tegoż bloga ), z jak wielką legendą w dniu dzisiejszym mamy do czynienia ( chyba powinienem zluzować nieco z tą całą ekscytacją, nie uważacie? ), jeden z największych przebojów grupy Turbo:</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/TroenoOkXHo?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-6464523735982104852014-11-19T21:56:00.000+01:002014-11-19T21:56:09.717+01:00Skandal Narodowy!<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">W oczekiwaniu na zapowiadaną petardę, niejako z przyczyn zewnętrznych postanowiłem w dniu dzisiejszym zabrać się za niniejszy tekst. Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, w jak tragicznym położeniu znalazł się nasz kraj. Brzmi to może jak początek kolejnego historycznego przemówienia wielkiego orędownika setek tysięcy uciemiężonych, ale jest jak najbardziej prawdziwe i całkowicie nieśmieszne. Trudno się śmiać, kiedy ojczyzna w potrzebie!</span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Wybory, a raczej swoista skandaliczna hucpa, jaka odbyła się w niedzielę zmusiły mnie do wszczęcia konkretnych kroków przeciwko miłościwie nam panującym zbrodniarzom i bandytom, którzy po Stalinowsku zliczyli głosy, nie wspominając o niedopuszczalnych farsach związanych z tym przedpotopowym sprzętem PKW. To jawna kpina, żart w żywe oczy i cios godzący w nasze Polskie patriotyczne serca! Być może niestety spora część Polaków nie dorosła jeszcze do tego, żeby nie głosować na te mafijne partie, takie jak Platforma czy PiS, ale nie dajmy sobą pomiatać! Zbuntujmy się przeciwko reżymowemu ustalaniu porządku w tym chorym kraju! Powiedzcie szczerze: Czy ktoś z was uwierzył w to, że PSL w skali całego kraju zyskało prawie 18%?! Przecież w sondażach dobijali ledwo progu wyborczego, a tu zmiażdżyli połowę sejmików w kraju! To zbrodnia, za którą domagamy się jeśli nie głów, to przynajmniej wieloletnich obozów pracy dla konkretnych osób!</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Jako blogger legitymujący się statusem nonkonformistycznego ( acz nie do końca wiem, w jakim tak na dobrą sprawę kontekście mógłbym tego określenia wobec siebie użyć ) musiałem walnąć w temacie wyborów parę słów. Osobiście uważam to wręcz za swój obywatelski obowiązek, narodową powinność. Tym bardziej że jeszcze przez najbliższych parę lat będę mógł określać siebie mianem człowieka młodego... No a kto, jak nie młodzież ma zmieniać ten kraj?! Kto ma walczyć o lepszą przyszłość dla całego ludu, jeśli nie my?! Chwyćmy za transparenty, pałki, karabiny, megafony, zorganizujmy happeningi w każdej najmniejszej wsi Polski, byleby tylko nie dopuścić do zalegalizowania tego bezprawnego występku, pogwałcenia podstawowych zasad moralnych i etycznych! </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę, że na jego oczach tworzy się państwo godzące w wolność obywateli. Nie możemy dopuścić, aby wzorem komunistów, faszystów czy innych skrajnych ideowców aparat władzy państwowej inwigilował w tak podstawowe i nienaruszalne prawa konstytucyjne jak całkowicie wolne wybory! Naprawdę, pomijam w tym momencie kwestię idiotyzmu osób popierających Platformę, SLD czy inne PiS-y, bo to nie oto tutaj chodzi. Rzecz idzie o machlojki i fałszerstwa, jakie dokonywały się podczas zliczanie głosów wyborów. Żaden zdrowy na umyśle człowiek nie uwierzy w to, że PSL zdołało zaprowadzić w wynikach aż taki zamęt. I wiecie co? Męczy mnie już nieco powtarzanie tych samych określeń, że to skandal, chałtura, hucpa, farsa... Trzeba po prostu wyjść na ulicę i wygarnąć, co mamy do wygarnięcia, a jak nie ustąpią, to najzwyczajniej wszcząć narodową rewolucję i skończy się ta jawna gangsterka!</span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Na koniec tego krótkiego wystąpienia zapraszam do polubienia, tudzież wzięcia udziału w masowych protestach, jakie będą organizowane w największych polskich miastach: </span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"> <span class="userContent">Kraków<br /> <a href="https://www.facebook.com/events/865025910195489/" rel="nofollow">https://www.facebook.com/events/865025910195489/</a><span class="text_exposed_show"><br /> <br /> Wrocław <br /> <a href="https://www.facebook.com/events/1585394005028752/" rel="nofollow">https://www.facebook.com/events/1585394005028752/</a><br /> <br /> Warszawa<br /> <a href="https://www.facebook.com/events/1563078150572694/" rel="nofollow">https://www.facebook.com/events/1563078150572694/</a><br /> <br /> Katowice <br /> <a href="https://www.facebook.com/events/1516863875235654/" rel="nofollow">https://www.facebook.com/events/1516863875235654/</a><br /> <br /> Gdańsk<br /> <a href="https://www.facebook.com/events/379737408859763/" rel="nofollow">https://www.facebook.com/events/379737408859763/</a><br /> <br /> Olsztyn<br /> <a href="https://www.facebook.com/events/361048360738066/" rel="nofollow">https://www.facebook.com/events/361048360738066/</a><br /> <br /> Łódź<br /> <a href="https://www.facebook.com/events/746295775418683/" rel="nofollow">https://www.facebook.com/events/746295775418683/</a></span></span></span></span><br />
<br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><span class="userContent"><span class="text_exposed_show">I dwa filmiki, każdy pokrzepiający.</span></span></span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><span class="userContent"><span class="text_exposed_show">Piękna muzyka rewolucyjna:</span></span></span></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/7TpCt7rrOF8?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></span></div>
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><span class="userContent"><span class="text_exposed_show"><br /></span></span></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><span class="userContent"><span class="text_exposed_show">No i żeby widać było, że się da! Pójdźmy za przykładem Islandii!</span></span></span></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><object width="320" height="266" class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/afx5_Vw3edQ/0.jpg"><param name="movie" value="https://youtube.googleapis.com/v/afx5_Vw3edQ&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="https://youtube.googleapis.com/v/afx5_Vw3edQ&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></span></span></div>
<span class="userContent"><span class="text_exposed_show"><br /></span></span>
<span class="userContent"><span class="text_exposed_show"><br /></span></span>Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-32845845263389117862014-11-14T10:21:00.000+01:002014-11-14T10:21:33.999+01:00PCIS stjudent party<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Nadaję do was w ten nieco chłodnawy, mglisty ( W każdym razie taki jest u mnie, nie wiem jak u was. Ostatnio skminiłem, że pojawiają się tutaj nawet ludziska z Australii czy Jamajki, więc pewnie co poniektórzy mają pewnie nieco lepsze widoki za oknem i większą chęć do zwleczenia członków z wyra. ) poranek z poziomu człowieka, którego zbuntowane receptory mózgowe przeszły w stan wegetatywny, odmawiając jednocześnie jakiejkolwiek konstruktywnej współpracy, nie licząc nieregularnych postukiwań w wewnętrzną część płatu czołowego. Skacowanego, znaczy się. Wiecie, dość częsty przypadek w życiu przeciętnego studenta. Nie żebym ja tam codziennie ubzdryngolony chodził, ale jednak raz na jakiś czas tego rodzaju poranki zdarzyć się muszą. Standardowy element młodocianej egzystencji.</span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Muszę wam rzec po szczerości, iż naprawdę nie mam zielonego pojęcia, w jaki sposób zabrać się dziś do złożenia tego tekstu. Czasami tak się zdarza, jak impreza była dobra. Człowiek próbuje wykrzesać z siebie ostatnie rezerwy zasobów weny, zmusić umysł do wzniesienia się na wyżyny swoich artystycznych umiejętności ( O ile takowe posiada... Ja tam zawsze twierdziłem, że mój nie posiada. Po prostu wali na pałę kolejne zdania, a potem powstają z tego teksty. Kurna, toż to ze mnie swoisty malwersant artystyczny jest, a nie artysta żaden... ), a tu puf, totalna pustka. Czarna dziura, rów mariański, kotliny Saturna, czeluści wszechświata... No, wiecie, o co się rozchodzi. Znak to ( kretyńskie przestawienie szyku wyrazów, jak tak się teraz zastanawiam ), że te wczorajsze party naprawdę było dobre.</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Pod względem płynności, tudzież odpowiedniej kompozycji ( Cóż za bufoniasta gloryfikacja, nie uważacie? Pisząc "płynności: i "kompozycji" sugeruję jednocześnie, że do każdego tekstu podchodzę profesjonalnie, znam się na rzeczy i jestem obyty z panującą w środowisku terminologią. Otóż, nie znam się i niej jestem. ) ów tekst z pewnością nie będzie w dniu dzisiejszym wybitnie klarowny, postaram się wam jednak w miarę przystępnie wyłuszczyć, co mi leży na mojej skacowanej wątrobie. W dniu wczorajszym, wraz z paroma osobnikami, którzy podobnie jak ja postanowili zamknąć sobie drogę do kariery i pracy, wybierając kierunek studiów o nazwie "publikowanie cyfrowe i sieciowe" walnęliśmy się na małe integrejszyn ( ach, ta angielszczyzna ) party. Wiecie, miało być piwko, przyjemny klimacik, rozmowy o życiu, ognisko, gitara i dziewczyna u boku ( dobra, z tymi trzema ostatnimi to nieco przesadziłem. ). To się zawsze tak zaczyna. Każdy chce dobrze, każdy tylko kulturalnie a potem wychodzą prawdziwe dzikie zwierzęta z człowieka. Na szczęście z nas nie wyszły, co w zasadzie dobrze wpłynęło na ogólny kształt bibki. Wyobrażacie sobie, jakby dziesięciu ludzi wzięło się narąbało i nagle zaczęło ujawniać swoje pierwotne instynkty? Toż to istny Armageddon by był, albo jakiś Tajfun z najwyższym stopniem zagrożenia przynajmniej. W każdym razie spotkanko rozpoczęło się około godziny dwudziestej. Ominęły mnie wprawdzie pierwsze jego minuty, gdyż musiałem jeszcze wysłuchać narzekań paru nieżyczących sobie kontaktu ludzi na słuchawce, po pewnym czasie udało mi się jednak do ekipy dołączyć. Nie byli w aż tak złym stanie, jak myślałem. Wypili tylko jedno piwo. Miło, że postanowili na mnie zaczekać, zanim zaczną przelewać się te grubsze trunki. Całą watahą - a było nas, o ile mnie jeszcze moja lekko podpita pamięć nie myli, dziewięciu, w tym dwoje chłopa - ruszyliśmy na podbój wrocławskich miejscówek. Po dziesięciu minutach marszu ostatecznie zakotwiczyliśmy na jednym z głównych placów, gdzie młodzież do woli może oddawać się uciechom właściwym temu okresowi życia ludzkiego. Wybraliśmy dość przyjemny, klimatyczny klubik. No i, rzecz jasna, potem zaczęliśmy trochę pić. Pozytywnie zaskoczyła mnie jedna z dam, czarnowłosa taka, która po wychyleniu półtorej mniej więcej kufla piwka jak z armaty wystrzeliła z propozycją kolejki. No dobra, czemu nie, skoro już tak nalegasz... Pięć minut później okazało się, iż barmanki postanowiły przeprowadzić akcję wdrażania w środowisko studenckie nowej jakości wieloowocowych alkoholi, wskutek czego załapaliśmy się na kolejną darmową kolejkę. Czyż życie nie jest piękne? Po wlaniu w siebie odpowiedniej ilości potrzebnych do osiągnięcia przyjemnego stanu napojów dziewczyny zaproponowały, że pójdziemy pobansować się na parkiecie. No, i to jest właśnie moment, w którym z człowieka wychodzi zwierzę, aczkolwiek nie stanowi to zagrożenia dla otoczenia, a nawet jawi się jako pewnego rodzaju naturalność. Ja, z racji tego iż lubię czasami sobie pozwierzakować ( hm, twierdzą, że nie ma takiego słowa. Już ja się oto postaram, żeby znalazło się w najnowszym wydaniu słownika języka polskiego. ), wydobyłem z siebie swoją dziką naturę i ruszyłem na parkiet. Co prawda nie wyglądało to może w tak spektakularny sposób, jak zasugerowałem wyżej, niemniej jednak ogólny obraz mojej osoby w oczach współkierunkowiczów ( nie, no znowu nie ma takiego wyrazu?! Kto odpowiada za kształt języka w tym kraju?! ) mógł zostać nieco zmieniony, a momentami nawet i przewrócony o 720 stopni ( wiecie, chciałem być oryginalny, te 360 jest takie oklepane dosyć. ). Liczę tylko, iż po tym wszystkim będę mógł wrócić na zajęcia bez konieczności zakładania papierowej torby na głowę. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">No, i rzecz ogólnie w takich klimatach się działa. Mógłbym jeszcze parę słów skrobnąć, pojechać jakimiś humorzastymi tekściorami, ale naprawdę, moja wena dzisiaj grzecznie odpoczywa sobie w łóżeczku i nie chyba zamiaru wstać. Czeka na dogodny moment, żeby eksplodować. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Na sam koniec tych krótkich dzisiejszych rozważań chciałbym złożyć wyrazy głębokiego współczucia dwóm osobnikom ( w tym jednym ode mnie z kierunku właśnie ), którzy niestety źle obliczyli czas powrotu do swojego akademika, wskutek czego musieli czekać przed nim czterdzieści pięć minut, aż go otworzą. A zimno wczoraj było, zimno...</span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">P.S. Za jakieś dwa - trzy dni na blogu pojawi się prawdziwa petarda. Wyczekujcie więc, bo znacie dnia ani godziny...</span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Macie jeszcze tak na ten poranek, dla wszystkich tych, których dopadł stan podobny do mojego. </span></span><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/HDAoPwwhIYk?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-51396577468507200242014-11-11T23:40:00.000+01:002014-11-11T23:40:18.604+01:00Święto Niepodległości!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Bez zbędnego komentarza, tym razem. Zdążyłem jeszcze wrzucić ;)</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-CMuOJZiXKlA/VGKPNQAjYUI/AAAAAAAAAPM/3e5GK_qhZbQ/s1600/indeks.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="138" src="https://1.bp.blogspot.com/-CMuOJZiXKlA/VGKPNQAjYUI/AAAAAAAAAPM/3e5GK_qhZbQ/s320/indeks.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-81057973412224266472014-11-09T15:40:00.001+01:002014-11-09T15:40:33.333+01:00Dziennik Młodego Metalowca II !<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Witajta, ludziska drogie! Wybaczcie za nieco zbyt długą nieobecność... Przerwa w regularnym publikowaniu kolejnych postów była spowodowana podjęciem działalności na poletku promocyjnym. Wiecie, nie samymi tekstami blog się obroni, nawet jeśli byłyby zatrważające wręcz genialne. Dlatego też, po raz kolejny postanowiłem zebrać co lepsze teksty z tego bloga, oprawić w przyjemną - mam nadzieję - dla oka okładkę, opatrzyć bardzo wręcz zachęcającym opisem i opublikować pod postacią książki elektronicznej. Tak więc, ludziska pomagajcie! Zapraszam do pobierania! </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">http://wydaje.pl/e/dziennik-mlodego-metalowca-ii2</span></span>Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-71290116713235326762014-10-15T00:44:00.000+02:002014-10-15T00:44:04.422+02:00Rozumienie kobiet w ujęciu Sheldonowskim<span style="color: white; font-size: large;">Zastanawiałem się, czy nie zaanonsować tego posta jako trzecią część "Dlaczego dziewczyny lecą na..." stwierdziłem jednak, iż powyższy tytuł pasuje do tego dużo adekwatniej. Bo wiecie, przed chwilą prawdopodobnie - jak dobrze liczę - po raz drugi wyszedłem na idiotę w rozumieniu relacji z płcią przeciwną ( dobra, pewnie i sto drugi, ale tych pomniejszych liści za macanki na dyskotekach nie liczę ). Właściwie to standard, patrząc z punktu widzenia przeciętnego samca. Z tymże czasami zdarzają się wpadki, które na długo zakolebią ci się we łbie... </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Zapewne wielu z was - w tym i ja także - było kiedyś w jakimś krótszym lub dłuższym związku. Mogły to być przelotne, wakacyjne miłostki (kurna, to były czasy za młodu...), albo też i trwalsze, kilkuletnie połączenia. W obydwu wypadkach, jak mniemam zanim cokolwiek zaszło między wami, a drugą osobą trzeba było się jakoś dotrzeć. W przypadku tych wakacyjnych opcji było z reguły łatwiej, wystarczył jeden wypad na plażę, szum fal w świetle gwiazd i potem to już all night long. Gorzej bywało na gruncie związków powyżej miesiąca, bo tam zazwyczaj, zanim cokolwiek się zaczęło obie strony musiały się wzajemnie wybadać. Czy lubią się razem śmiać, czy mają podobne charaktery, czy mają o czym rozmawiać, czy odpowiadają im walory zewnętrzne i inne mniej lub bardziej popularne "czy" (częstym przypadkiem było podobno kiedyś czy lubią razem pić taką samą ilość alkoholu, ale to w raczej w związkach patologicznych). Najogólniej rzecz ujmując, jeśli dwie osoby myślały o byciu razem dłużej niż tylko pięć minut w kiblu podczas jednej dyskoteki, musiały siebie nawzajem poznać. I jest to rzecz w świecie jak najbardziej normalna, a wręcz oczywista i pożądana. Z tym że czasami bywa, iż ta "oczywistość" zostaje lekko zawoalowana. Ale ja tu tak znowu metaforycznie i niezrozumiale... uderzmy w konkretny przykład.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Zastanawia was pewnie, skąd się wziął Sheldon w tytule, i co to kurna w ogóle za Sheldon. Mniemam, że zastanawia was jeszcze milion innych rzeczy, o których nie macie zielonego pojęcia ( i to nie tylko w tym poście ), ale generalnie sprawa z Sheldonem powinna wam spędzać największy sen z powiek. Śpieszę donieść: Sheldon to koleś z legendarnego w wielu kręgach serialu "Teoria wielkiego podrywu", który nigdy nie łapał sarkazmu. No, i wyobraźmy sobie teraz, że taki Sheldon poznaję osobę, która w jawny sposób wykorzystuje jego skłonność do nie rozkminiania pewnych rzeczy w sposób należyty. Wyraźnie ją to bawi. Nie jest to w sumie zła cecha, przeciwnie - nawet to słodkie, mówiąc nie po męskiemu. Sheldon często podejmuję grę, choć zdaje sobie sprawę iż nie należy tego nazywać grą, bo jest to najzwyczajniej w świecie idiotyczne. Co by jednak nie mówić, uwielbia jak ta osoba - tak, jest to panna - śmieje się, gdy czegoś nie skuma. Ona ma chyba też z tego niezły ubaw. Winno być dobrze? No pewnie. Pierwsze "czy" - patrz wyżej - załatwione. Czas na drugie. Okazuje się, iż gusta muzyczne także są im raczej podobne. No i czegóż chcieć więcej? Jeśli dziewczę podziela twą pasję do określonych dźwięków, to czepnąć się jej trzeba jak ogon psiego rzepa, czy jakoś tak. Kolejne "czy" mamy. Dalej... Sheldon rozmawia z tą osobą dosyć często, głównie o rzeczach, które wywołują na twarzy obojga uśmiech. No i - jak wynika z relacji Sheldona, która może być zakłamana i nieco nieprecyzyjna - oboje lubią ze sobą rozmawiać. W ten oto sposób Sheldon niebezpiecznie skręca w rejony bliższe tym głębszym, co niekoniecznie przecież musi odpowiadać tamtej osobie, wszak to wszystko jest tylko "czy" i póki co nic więcej. Ale znać trzeba, że Sheldon to z reguły niepoprawny romantyk, który z pięć razy oglądnął Titanica i ma nieco zachwianą hierarchię stopniowania uczuciowości. W każdym razie 3x "czy" nie sprawiło, aby odważył się na jakikolwiek poważniejszy sus w przód, i chyba dobrze. Co do czwartego "czy"... Kwestia gustu, aczkolwiek Sheldon mówił, że tamta osoba spełniała jego wszelkie kryteria dotyczące ostatniego "czy". Nie był pewien, czy on też, aczkolwiek pozostawał w takiej nadziei. W każdym razie relacja rozwijała się obiecująco. Dziewczę na każdym kroku dawało Sheldonowi do zrozumienia - choć zapewne tak mu się tylko wydawało - iż jest szansa na story like Nora Roberts, ale chłopak wyrzucał ze swego mózgu te infantylne, kompletnie idiotyczne myśli. Bo takimi były, bez sarkazmu. Czasu trzeba było, czasu... ale Sheldon, jak żem wspomniał, był osobistością ze wszech miar nieśmiałą, szczególnie w obliczu rewelacji zaserwowanych mu przez dziewczę. Dlatego wolał trzymać się na dystans... I tu właśnie pojawia się pole do popisu dla naukowców - czy Sheldon powinien trzymać gardę i czekać, czy atakować? Atak wiązał się z odsłoną i ryzykiem ewentualnego sierpowego, a ten to dziewczę miało mocny. Wolał więc trzymać gardę... i chyba nie wyszło mu to na dobre. Co prawda wyratował się poniekąd małym podarunkiem, ale to i tak wszystko było - za przeproszeniem - gówno. W końcu Sheldon wyjechał, licząc na powrót, dziewczę zostało, najprawdopodobniej na powrót nie licząc. Z tymże Sheldon tego nie wiedział... Wiecie, bo to Sheldon jest przecież, on takich rzeczy nie wyłapuje. Sheldon więc, nic nie podejrzewając, podtrzymywał walkę. Starał się przynajmniej. Aż tu nagle się odsłonił, powiedział, co miał powiedzieć i dostał strzała w pysk, dobitnie udowadniającego mu, że jednak jest Sheldonem i nie jest to wcale powód do dumy. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">No i do tego tu dziś, w tym krótkim poście kurna zmierzam. Jeśli jesteś Sheldonem... kurna, w tych sprawach masz często przejebane, no. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Serio. Zazwyczaj potem kończysz w kuchni przed laptopem, nad którym z kretyńską miną wypisujesz idiotyczne frazesy podobne do tych wyżej wiedząc jednocześnie, że ta od sierpowego to przeczyta i straci do cię resztki jakiekolwiek szacunku, uznając jednocześnie za infantylnego świra.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Cóż ci więc pozostaje? Jak to powiedział pewien młody, zdolny prawie poeta polski, Paweł Milczarek : "Jedyną rzeczą, która godna jest teraz życia, to utonąć samotnie w odmętach alkoholu. I możecie to ku*wa zapisać na moim grobie".</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;">Ktoś skminił, o chodziło w tym poście? To dobrze. Grunt, że ja skminiłem. A tymczasem idę wypełnić wolę poety, bo cóż mi pozostaje... Trzymajta się ludzie, oczekujcie na kolejne tekściory</span><span style="color: white;">! :)</span></span>Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-5777632221277777692014-10-13T23:58:00.000+02:002014-10-13T23:58:07.310+02:00Depresja artysty kreatywnego<span style="color: white; font-size: large;">Na sam początek dzisiejszego wystąpienia chciałbym serdecznie podziękować miastu Głogów za polubienie mojego fanpage na facebooku. Nie mam zielonego pojęcia, skąd oni wpadli na ten pomysł, niemniej jednak wypada mi się z tego tytułu tylko cieszyć. Choć w sumie znając życie chodziło o raczej o względy polityczne, wiecie, wybory samorządowe się zbliżają. Pewnie kontrkandydat obecnego burmistrza/prezydenta Głogowa włamał się na facebookowe konto miasta, polubił, a potem w kampanii wyborczej będzie rzucał argumentami typu: "Rodacy! Głogowianie najdrożsi! Naprawdę chcecie zagłosować na człowieka, który pozwolił na polubienie fanpage'a tego kretyńskiego bloga?!". Po tym haśle to wygraną ma jak nic, z dużymi szansami na reelekcję. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Zostawmy jednak konotacje dotyczące miasta Głogów które postanowiło wesprzeć moją stronę, a skupmy się na dużo istotniejszym problemie, stanowiącym w dniu dzisiejszym temat tegoż posta. Mieliście kiedyś depresję? No, ja też. Generalnie dość przerąbany stan. Nic ci się nie chce, świat wokół przypomina jeden wielki Mordor, wszyscy ludzie wydają się być irytującymi zgredami a twój organizm najchętniej grzmotnąłby w poduchę i odszedł do krainy snu, gdzie drinki gorące a dziewczyny kolorowe, ewentualnie na odwrót. Niewątpliwym minusem takiej sytuacji jest fakt, iż tracisz swój zwyczajowy - jeżeli takowy posiadasz - zapał do normalnego egzystowania i wpisywania się w wyznaczone, aczkolwiek pasujące ci ( wszak przecież sam je wybierasz ) role społeczne. Mówiąc prościej: A ni ci się pić nie chce, ani ruchać (za przeproszeniem). Normalna mogiła... Wiecie, tak właściwie to zwykły człowiek może sobie jeszcze z tym wszystkim dać radę. On nie jest obarczony presją psychologiczną ze strony fanów, wyobraźni, zbyt kreatywnego umysłu czy swojego konta bankowego ( choć i to się czasami zdarza ). Z prostego powodu: Jest zwykły, przynajmniej z takiego punktu widzenia, jaki zwykł się utrzeć w społeczeństwie ( Dwa razy "zwykł" w zdaniu... Zajebią mnie na tych podstawach edytorstwa... ) Co ma jednak powiedzieć artysta? Człowiek często nierozumiany przez otoczenie, potępiany, izolowany przez nieprzychylne mu środowisko albo i nawet wyrzucany przez organy ścigania z miejsc pracy. On nigdy nie ma takiej zwykłej depresji. Doszedłem do takiego wniosku, patrząc na siebie. Co prawda daleko mi jeszcze do artysty, który w jakikolwiek sposób może się określać mianem szlachetniejszym niż podrzędny poeta zawołany spod sklepu, niemniej jednak jako (prawie) pisarza, któremu zdarzyło się już co nieco opublikować tu i ówdzie obowiązują mnie trochę inne kryteria dotyczące załamania nerwowego. Nie wierzycie? Zobaczcie sami. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">W przypadku wszelkiej maści artystów wyróżnić możemy trzy podstawowe stany depresyjne, których zwykły śmiertelnik nie da rady doświadczyć. Pierwszym z takowych, który chciałbym w tym oto akapicie przytoczyć, jest tzw. "stan without everything", a żeby bardziej polską mową zarzucić "stan pozbawiony jakichkolwiek przejawów najdrobniejszych nawet przebłysków weny" (W całkowicie wolnym tłumaczeniu, rzecz jasna). Objawy charakteryzujące ten rodzaj depresji artystycznej z reguły są dosyć łatwo rozpoznawalne i nawet niezorientowany w powiązanych ze sztuką półświatkach człowieczyna dostrzeże, kiedy taki obdarzony boską mocą ( kimże są artyści, jeśli nie częścią myśli Bogów? Serio mówię. Parandowski kiedyś o tym prawił. ) osobnik wpada w tenże stan. Ogólnie rzecz biorąc nie przejawia wtedy zwyczajowych niespodziewanych napadów natchnienia zupełnego, nie chwyta ni stąd, ni zowąd za pióro, pędzel tudzież gitarę i nie tworzy wiekopomnych arcydzieł pod wpływem nagłych uniesień, w pewnych momentach dorównujących ostatecznej fazie ekstazy, a nawet i samemu szczytowi artystycznego uduchowienia, to jest Nirvanie (Nie, nie tej od Cobaina... Czy ja już kiedyś nie wspominałem o gimbach...?). Zachowuję się właściwie zupełnie odwrotnie. Wiecie, coś niecoś mogę o tym powiedzieć, sam ten "Without everything" kiedyś przeżyłem. Zanim mnie dopadł, potrafiłem napisać po kilka durnych wierszy, jedno bezsensowne opowiadanie i banalną w swej bzdurności piosnkę w przeciągu doby. Później jakoś opuścił mnie chochlik, który sterował moimi układami nerwowymi i formował z nich te wątpliwe artystyczne dzieła. Stałem się jak wysuszona kanapka, którą biedny uczeń zapomniał zjeść, zostawił na szkolnym parapecie, a potem słuch o niej zaginął. A kanapka leżała sobie cały tydzień w kącie, zapomniana przez świat, wspominając najpiękniejsze życiowe chwile, mimo iż nie mogła niczego wspominać, przecież jest kanapką. Choć w sumie, cholera ją tam wie... W każdym razie suszyła się tak samotnie, oczekując na koniec. Artysta w stanie without odczuwa dokładnie to samo. Siedzi na stołku, ewentualnie leży i gapi się na to co ma przed oczami, nie myśląc zupełnie o niczym. W zasadzie to on chce myśleć, ale jego stan mu na to nie pozwala. Ogarnia go nagłe przeczucie, że nic już w życiu nie będzie w stanie napisać, narysować, ani zaprojektować. Kolejne fazy są jeszcze gorsze. Zaczyna myśleć, że jednak jest w stanie z siebie coś wykrzesać, ale nic ponad ten poziom artyzmu, jaki prezentują kapelmistrze bandów discopolowych tudzież malarze w rodzaju gościa, który pomalował kartkę na czarno i nazwał ją "Walka murzynów w ciemnej jaskini podczas nocy" czy jakoś tak (Co prawda sprzedał ją za ładnych parę tysięcy, jest to jednak raczej powód do płaczu nad stanem obecnych kryteriów, jakimi ocenia się sztukę niż do zachwytu nad geniuszem twórcy ). Kurna, to lepiej już zginąć. I w ten oto sposób pojawia się następna faza tego rodzaju depresji, która zarazem prowadzi takiegoż artystę do kolejnego. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Głęboki dół egzystencjalny. Nie należy tego w żadnym razie mylić z kryzysem. Artyści nie miewają kryzysów, oni miewają tylko doły. Różnica - w przypadku egzystencjalizmu - polega na tym, iż ci od kryzysów tracą sens życia, a ci od boskiej mocy jedynie uświadamiają sobie, że stracili go już dawno temu i jedyne co mogą zrobić to użalać się nad swym marnym losem i wspominać lata spędzone na bezcelowym, acz wywołującym sentymentalne oraz cudowne myśli (w tego rodzaju wspomnieniach nie ma rzeczy fajnych, zajebistych, szałowych - są tylko cudowne. Nie mam zielonego pojęcia, z czego to wynika, ale tak jest. ) bytowaniu, okraszonym rżnięciem w gałę pod blokiem, pierwszym pocałunkiem pod blokiem, wybitą szybą sąsiadowi z bloku i generalnie duża ilością bloków (Jak ktoś nie przeżył w swym życiu bloków no to cóż... Tu nie dół napatoczyć się powinien, a jawna chroniczna depresja... ). No i jak już taki artysta wpadnie w ten dół, to wena automatycznie skacze mu w górę. Nie jest to jednak zdrowy objaw. Spójrzmy chociażby na takich Londona albo Hemingwaya. W ich utworach widać oczywisty wręcz obraz totalnego rozstroju mózgu, będącego klasycznym przypadkiem dołu egzystencjalnego. Ten drugi przykładowo dogłębnie wyraził to w dziele (chyba tak to trzeba nazywać) "Stary człowiek i morze", gdzie podstarzały mężczyzna chce się jeszcze raz poczuć jak młodzieniaszek i postanowią walić z przegniłą wędką na marliny. Ewidentny wyraz żałości za latami młodości, czyli tego sentymentalnego, beztroskiego bytowania. London z kolei to wszędzie szukał cieniów minionych wiosen, ubierając całość w barwy porywającej przygody. A jak to się skończyło, wszyscy wiemy... (Mam taką nadzieję przynajmniej. To jak, gimby?) Dlatego też, kiedy wpadłem w ów stan i zacząłem pisać "Wiarę" ( gdzieś wyżej w "moich publikacjach" znajdziecie link do tej prymitywniejszej, jeszcze nie wznowionej wersji ) nieco się wystraszyłem. Zdawałem sobie bowiem sprawę, iż kroczył za mną demon artystów, którzy wpadli w dół egzystencjalny. Okazało się jednak, że kulka w łeb nie jest ostatecznym rozwiązaniem tego stanu depresji. Dół egzystencjalny może doprowadzić artystę do ostatniego, aczkolwiek najgorszego chyba syndromu, podpadającego już pod stany nerwicowe. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Perfekcja maniakalna. Artysta, po stworzeniu dzieła w fazie dołu egzystencjalnego wpada - jeśli rzecz jasna jeszcze się nie powiesił (cóż za brutalność z mej strony) - w niezły ciąg, który nie pozwala mu na pochwalenie się światu swoimi przemyśleniami. Jest to o tyle niebezpieczne, bo może się skończyć wylądowaniem na ulicy, gdzie będą powstawać kolejne wiekopomne dzieła ale nikt o nich nie usłyszy. Wiecie, taki element artystyczny, mimo iż chce wykrzyczeć światu swój ból po stracie świadomości wpajającej mu iż kiedykolwiek miał jakiś sens życia, nie chce narazić się na kompromitację i krytycyzm ze strony społeczeństwa. Z drugiej jednak strony, są to jednak sytuacje niezbyt popularne... Jest jeszcze druga opcja tego stanu, o wiele bardziej chyba popularna. Kojarzy ktoś Kafkę? A czy kogoś z was interesowało kiedyś, dlaczego oskarżyli tego cholernego Józefa K.?! Mnie tak, ale pamiętajcie, że ja jestem właśnie tym artystą (zacny suchar, milordzie) i rozumuję w innych kategoriach. Większość nigdy się nad takimi kwestiami nie zastanawiała, bo nie miała po co. A brnąć przez to w szkole było trzeba... Tak właśnie wyraża się owa druga opcja - parciem na wykrzyczenie światu swojej frustracji. Taki artysta, jak już stworzy swoje dołowate dzieło zrobi wszystko, żeby jak najwięcej osób mogło się o nim dowiedzieć i wesprzeć twórcę w jego egzystencjalnej niedoli. Z tymże wtedy straty liczone są nie w jednym samobójcy, a setkach tysięcy dzieci maltretowanych w szkołach i innych tego rodzaju haniebnych instytucjach koniecznością zagłębiania się w sens tychże dzieł. Toż to wtedy robi się makabra na skalę światową...</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Mógłbym jeszcze podywagować trochę, ale znów pewnie doszedłbym do raczej depresyjnych konsensusów ze swoim umysłem. Sami z resztą widzicie, jak przerąbane życie ma artysta w depresji. Wszelkie problemy finansowe, miłosne ( choć w sumie... dobry temat na kolejny tekst... artysta pogrążony w miłości, ciekawe... ), szkolne czy imprezowe to pikuś w porównaniu z dołem egzystencjalnym. Nie wierzycie? No to zostańcie artystami. Albo lepiej nie. Jeszcze potem będzie wam się wydawać - tak jak pewnemu długowłosemu osobnikowi pozującemu do zdjęć z Chińską gitarą z przeceny - że naprawdę tymi artystami zostaliście i powstanie takich skretyniałych tekstów...</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Taka refleksja na koniec: Z początku wydawało mi się, że znów będzie raczej idiotycznie i zabawnie, a całość wyszła mi chyba nieco filozoficznie i - o zgrozo! - dużo głębiej, niż pierwotnie zakładałem. Nie?</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Macie jeszcze ode mnie, tak na dobry sen ( jeśli ktoś z was będzie u miał przy tym zasnąć.). A co!</span><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object width="320" height="266" class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/Ja_hDxivKrI/0.jpg"><param name="movie" value="https://youtube.googleapis.com/v/Ja_hDxivKrI&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="https://youtube.googleapis.com/v/Ja_hDxivKrI&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<br />
Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-57226656559626886092014-10-09T03:47:00.002+02:002014-10-09T10:17:55.883+02:00Top 20: Thrash Metal <span style="color: white; font-size: large;">Dziś popłyniemy trochę inaczej. W odpowiedzi na zarzuty stawiane mi przez JE... No, pewnego gościa udzielającego się na blogowym fanpage na fejsie, który twierdzić śmiał, iż w postach swoich staję się za mało metalowy, postanowiłem wziąć się przygotowanie zestawienia dwudziestu najlepszych trash metalowych killerów w historii. Jak wszyscy tego typu selekcjonerzy zaznaczyć wam zrazu muszę, iż jest to tylko i wyłącznie moja opinia, pod każdym względem. Jeśli bym tego nie dodał, prawdopodobnie nazajutrz fanatyczni wielbiciele kapel, które były dla mnie zbyt słabe, bądź - co jest dużo lepszym określeniem - dla których po prostu zabrakło miejsca wśród tylu dobrych songów walnęliby się całą armią pod mój blok i rozpoczęli szturm na klatkę, domagając się należnej ich ulubionym kapelom gloryfikacji. A wiecie, jak to jest z metalowcami - jedno kopnięcie z glana i pancerny zamek za trzy stówy poszedł w... siną dal, ujmując to bardziej poetycko. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Ale dobra tam, nie przedłużajmy, tylko wdziejmy na się skórzane kurtki, ćwieki i włosiska nasze kudłate rozpuśćmy, co by dobrze łbem się machało i delektujmy thrashową mocą! ( Rzeczywiście, macie rację, ale ten cały rycerski patos w powyższym zdaniu był jak najbardziej zamierzony. Idealnie oddaje waleczną naturę tego buntowniczego gatunku, jakim jest thrash metal. Czy nie? )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">20. Lost Society - Thrash All Over You ( "Fast Loud Death", Nuclear Blast 2013 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Zaczniemy od młodych. Lost Society to kapela założona ledwo cztery lata temu w Finlandii. Rok temu ukazał się ich debiutancki album. Należą do pokolenia nastoletnich szczyli, którzy w ostatnich czasach postanowili wskrzesić ducha starego, klasycznego thrash metalu i nieść jego sztandar przez bezdroża tego świata, pociągając za sobą nową falę zbuntowanych dzieciaków chcących zmienić glob. Być może po raz kolejny ubrałem to w nieco zbyt patetyczne słowa, ale ogólny sens jest jak najbardziej trafny. Chwała chłopakom za to, że nie pozwalają, aby ten gatunek umarł! No, i głównie z tego względu miejsce wśród tej zacnej dwudziestki sobie znaleźli.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Z racji tego, iż kolesie dopiero rezerwują sobie miejsca na klatach długowłosych buntowników a na pierwszą prośbę o tatuaż z ich podobizną będą jeszcze musieli nieco poczekać, pozwolę sobie walnąć wam ich skład:</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Samy Elbanna – wokal prowadzący, gitara </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Arttu Lesonen – gitara </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Mirko Lehtinen – gitara basowa </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Ossi Paananen – perkusja </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Wszyscy grają w kapeli od samego początku. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/PvFjkijf0lo?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">19. Wilczy Pająk - Memento Mori</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">O ile jeszcze Lost Society co niektórzy z was mogą kojarzyć ( m.in. z tytułu potężnej wytwórni za plecami ), o tyle - daję głowę - Wilczego Pająka nie kojarzy zapewne nikt. No, jeśli już to niewielu. Ale po to są właśnie takie zestawienia! Wilczy Pająk to - jak zdążyliście już pewnie zauważyć - polska kapela założona w roku 1985. Po trzech latach występowania pod pierwotnym szyldem zmieniła nazwę na - a to ci oryginalność - Wolf Spider, co by bardziej światowo brzmieć i glob zawojować. Nie pykło, że tak powiem, ale winy takiego stanu rzeczy należy doszukiwać się tylko i wyłącznie w czynnikach zewnętrznych ( Ustrój, tragiczne możliwości promocyjne, brak kasy, złe menago itp.,itd. ), bo samą muzykę to chłopaki grali na światowym poziomie. Słychać to z resztą w poniższej piosence. Poza tym... Eh, co ja się będę. Spytajcie starszych - takich po czterdziestce - kumpli metalowców, to wam opowiedzą, jak w 88' Pająk dał ognia na Metalmanii ( Zabrzmiało to trochę, jak bym tam był... ). Ale tych true, inni spławią was kulturalnym "Tak, to była zajebista kapela... Ale Kat, ci to jeszcze lepsi byli..."</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Rok temu, po ponad dwudziestu latach przerwy Wolf Spider powrócił w częściowo starym składzie i nagrał epkę "It's your time". Czekamy na więcej.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Skład</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Maciej Wróblewski – śpiew (od 2012)</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Piotr Mańkowski – gitara elektryczna</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Maciej Matuszak – gitara elektryczna, gitara basowa ( od początku )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Mariusz Przybylski – gitara basowa ( od początku )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Beata Polak – perkusja (od 2011 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"> </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"> <iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/UuTKFEDeBg4?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">18. Dragon - Siedem Czasz Gniewu ( "Horda Goga", Wifon < polska wersja >, Metal Master < angielska wersja >, 1989 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"> No to teraz BUM! Dobra. Byłem w stanie uwierzyć, że jest jeszcze ktoś zaglądający tu na bloga, kojarzący Wilczego Pająka. Nie uwierzę wam jednak, że słyszeliście cokolwiek kiedykolwiek o Dragonie. Tym polskim, ma się rozumieć. Jeśli się mylę, to zgłaszać się do mnie. Piwo stawiam. Dragon jest polską kapelą założoną w roku 1984 przez - o ile pamiętam - trójkę kumpli. Idea przyświecająca powstaniu była raczej standardowa - bunt, laski i wszechobecna rozwałka. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych ( wespół z m.in takimi kapelami jak Wilczy Pająk właśnie ) na chwilę awansowali do ekstraklasy polskiego metalu, dając fenomenalne ( jak wynika z barwnych opisów m.in. Rafała Monastyrskiego z "Metal Hammera" ) koncerty na Metalmanii. Niestety, jak już wspomniałem, niewielu już dziś chyba o nich pamięta, przynajmniej wśród młodszych pokoleń. Dlatego staram się nadrabiać te rażące braki i edukować współczesną młodzież :)</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Ciekawostka: Dragon należy do tego rodzaju bandów, którzy nie przywiązywali zbytniej wagi do warstwy tekstowej swoich numerów. No, właściwie to im się pewnie wydawało, że przywiązują. Jednakże słuchając tak wykwintnie poetyckich fraz jak " Rydwan ognia ciągnie się, ku zagładzie czyniąc rzeź - śmierć ! Siedem czar i siedem plag, trupi wrzód na ludzi padł - gniew " poważnie bym się nad tym zastanowił. Jeśli by to jednak utożsamić z tamtymi czasami, to w sumie ma to jakiś sens. Większy przynajmniej niż w ostatnim tomiku poezji Tima Lindemanna. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Zespół rozwiązał się w 2000 roku.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/mmXx5R0rIF4?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">17. Evile - Thrasher ( "Enter the Grave", Earache 2007 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Wracamy do młodych. Evile to kapela założona w roku 2004, a która - podobnie jak i Lost Society - łupie do bólu wręcz tradycyjny thrash metal, aczkolwiek jakieś powiewy nowoczesności im się czasem zdarzą. Paradoksalnie - bądź nie - jest to chyba najbardziej znana z dotychczas wymienianych tutaj grup. Chłopaki jak dotąd nagrali cztery albumy i mimo przeciwności losu ( ależ to przecudnie zabrzmiało, że tak splugawię takim językiem tę metalową brać ), takich jak śmierć basisty Mike'a Alexandra po nagraniu "Infected Nations" ( albo w trakcie? Nie pamiętam dokładnie. ) wciąż prą do przodu, krzewiąc wśród ludu te zacne dźwięki. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Obecny skład:</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Matt Drake – śpiew, gitara (od 2004)</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Joel Graham – gitara basowa (od 2009)</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Ben Carter – perkusja (od 2004)</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/924bRfmiJ20?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">16. Forbidden - Step by Step ( "Twisted Into From", EMI 1988 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Teraz band z gatunku tych, które założone zostały zbyt późno aby załapać się do ścisłej czołówki thrash metalu. Debiutancki album chłopaki nagrali dopiero w roku 1988, a jak wiadomo, wtedy gatunek powoli zaczął staczać się nieco w dół. Z jednej strony, gdzieś w odmętach szwedzkich i amerykańskich piwnic do życia budziły się potwory pragnące nieść ludziom wizje śmierci ( dźwiękowej, rzecz jasna ), z drugiej zaś pewien blond chłopak w kraciastej koszuli wraz z paroma jemu podobnymi ziomkami powoli doprowadzali do depresji 70% nastolatków na świecie. Co by jednak nie gadać, Forbidden to dla wielu całkiem spora legenda. Tylko w złym czasie startnęli, psia mać.</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/XbgfiZ8oHYI?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">15. Exumer - Possesed by fire ( "Possessed by fire" , TONPRESS 1986 ) </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Co prawda nigdy gości aż tak nie lubiłem, ale stwierdziłem, że jednak miejsce w tym zestawieniu im się należy. Mają - szczególnie w Niemczech - status legendy, przynajmniej jeżeli o podziemie chodzi, to i wspomnieć o nich należało. Z resztą, jak się tak bliżej wsłuchać, to brzmienie nawet całkiem niezgorsze im wychodziło. Zagorzali fani thrashu powinni znać, bez dwóch zdań.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/mDN8VPZh1e8?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">14. Tankard - Zombie Attack ( "Zombie Attack", Noise Records 1986 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Przykład kapeli przyjacielskiej, to jest takiej, która założona została tylko i wyłącznie przez przyjaciół ze szkoły. Ciężko ocenić, czy fakt ten ułatwiał im wspinanie się po szczeblach thrashowej hierarchii, czy raczej wydłużał tę drogę, niemniej jednak ( podobnie jak bandy wymieniane wyżej ) nigdy do ścisłej czołówki chłopaki się przebić nie zdołali. Znów dał znać o sobie ten cholerny czas... Debiutancki album Tankard wydał bowiem dopiero w roku 1986, a więc zdecydowanie za późno, aby móc myśleć o jakimś większym zawojowaniu świata. Co jednak nie zmienia faktu, iż kapela - w różnorakich, ale zachowujących niektórych oryginalnych członków konfiguracjach - od prawie trzydziestu lat regularnie nagrywa kolejne płyty, walcząc o dobre imię weteranów starej szkoły. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Ale okładki to oni zawsze mieli nieco dziecinne.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/qFPL4ZtumEw?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"> </span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">13. KAT - Głos z ciemności ( "Oddech wymarłych światów", Pronit 1988 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Powoli przechodzimy do zespołów, których nieznajomość winna skutkować jak najszybszym opuszczeniem tego bloga i nie profanowania go swoją niewyedukowaną gębą. Jeśli jest na sali osoba nie kojarząca człowieka nazwiskiem Kostrzewski ( no dobra, to jeszcze można wybaczyć... ) albo - o zgrozo! ( paradoksalnie ) - KATA, proszę cichaczem paść na podłogę i wypełznąć z tej strony. Nie żeby tam znowu kacior był jakąś światową mega gwiazdą, ale na rodzimej scenie to prawdziwa legenda, na której wychowały się setki tysięcy obywateli tego kraju. Takie płyty jak "Oddech Wymarłych Światów" właśnie - bez względu na to, jak durnowatych tekstów by nie zawierały - na trwałe odcisnęły swoje piętno w polskiej muzyce, i to nie tylko tej metalowej. Na przestrzeni lat kapela zbudowała sobie wśród metalowej braci żywy pomnik, aczkolwiek ostatnimi czasy dość mocno zachwiany. Co by jednak nie gadać, swoje dla muzyki odbębnili.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/BCQ6xNki2LA?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">12. Destruction - Tormentor ( "Infernal Overkill", Steamhammer 1985 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Tak oto doszliśmy do pierwszego zespołu, którego można już podpiąć pod prawie czołówkę światowego thrashu. Mniej restrykcyjny będę, jeżeli chodzi o znajomość aniżeli w wypadku Kata, ale i tak uważam, że każdy szanujący się metalowiec musi ten band przynajmniej kojarzyć. Destruction od lat konsekwentnie łupie kolejne płyty, dołączając do grona wszystkich tych kapel, które gówno sobie robią z upływającego czasu i wciąż żywo uczestniczą w tworzeniu sceny. Co prawda osobiście uważam, że lekko im się fuksnęło z tą popularnością - wszak debiut zaliczyli dopiero w roku 1985 - ale z drugiej strony patrząc na poziom muzyczny albumu... No, nie ma co się dziwić, tylko machać łbami!</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/vyVp_r-aMSI/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="https://youtube.googleapis.com/v/vyVp_r-aMSI&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="https://youtube.googleapis.com/v/vyVp_r-aMSI&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">11. Flotsam and Jetsam - Saturday nights all right for fighting ( "No place for disgrace", Elektra 1988 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Kolejna wielka legenda. Kolejna, która wskutek zbyt późnego debiutu ( 1986 ) nie wzbiła się na szczyty thrash metalowych panteonów. Choć właściwie mogli się chłopaki szybciej uwinąć, wszak powstali już w roku 1983. Czy to by coś zmieniło? Kto wie... Warto wiedzieć natomiast, iż pierwszym, oryginalnym basistą kapeli był Jason Newsted. Ten sam, która zastąpił - a raczej próbował zastąpić - potem tragicznie zmarłego Cliffa Burtona w Metallice.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/wOA6USLxSsw?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">10. Annihilator - Alison Hell ("Alice in hell", Roadrunner Records 1989 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Annihilator to kapela założona w roku 1984 w Ottawie, stolicy Kanady. Od samego początku siłą napędową i głównym kompozytorem bandu był - dziś już chyba legendarny - Jeff Waters, praktycznie w całości odpowiadający za muzyczne rejony, w jakich zespół się obracał. Mimo iż chłopaki również należą do grona najlepszych i najbardziej popularnych kapel thrash metalowych w historii, w ich twórczości często słychać też echa innych gatunków, jak np. progresji czy klasycznego heavy. Nie muszę chyba dodawać, że także nie dane im było doznać blasku chwały na miarę wielkiej czwórki? Wystarczy spojrzeć na datę założenia... Nie mówiąc już o tym, że "Alice in hell" to ich debiutancki album.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/pTYHYglem-M?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">9. Nuclear Assault - Game Over ("Game over", Combat Records 1986 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Być może i chłopaki nie są tak popularni jak Annihilator czy Destruction, niemniej jednak postanowiłem umieścić ich wyżej, aniżeli tamte dwie kapele. Dla mnie wyznacznikiem wartości zespołu nigdy bowiem nie była jego popularność, a po prostu zawartość muzyczna kolejnych albumów, stopień pasji i zaangażowania, jakie ktoś w tworzenie płyty włożył. Porównując debiuty Annihilatora, Destruction i Nuclear Assault ten ostatni w moim guście nieco chyba z resztą wygrywa. Być może wynika to z lekko skrzywionego systemu wartości, jaki zapuścił korzenie w moim irracjonalnie skomponowanym mózgu, no ale stało się... Niech mają tę dziewiątkę. Z resztą "Game over" to naprawdę dobry album.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/tWfLeCG83_Q/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="https://youtube.googleapis.com/v/tWfLeCG83_Q&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="https://youtube.googleapis.com/v/tWfLeCG83_Q&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">8. Sodom - Nuclear winter ( "Persecution Mania", Steamhammer 1987 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Tak oto doszliśmy do pierwszej, naprawdę wielkiej legendy, przy której wszystkie z wyżej wymienionych kapel najzwyczajniej w świecie się chowają. Tom Angelripper, założyciel i główny ośrodek myślowy ( nie chciałem znów użyć określenia "mózg". To takie banalne się zrobiło... ) Sodom to człowiek, który upartością i charyzmą doprowadził swoje muzyczne dziecko na same szczyty metalowych - ale także i poza metalowych - gór, na trwale zapisując się na kartach globalnej muzyki. Dobra, być może znów mnie trochę poniosło, co by jednak nie mówić, Sodom to prawdopodobnie ( obok Kreator, o czym za chwilę ) najpopularniejszy Niemiecki thrash metalowy band w historii. A sami wiecie ( mam nadzieję, przynajmniej ), jak mocną tam mieli scenę. Niektóre z ich płyt wśród zagorzałych fanów doczekały się już chyba nawet własnych pomników...</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"> <iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/dLp-JgswVb4?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">7. Overkill </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Jeśli ktoś zaczyna dopiero swoją przygodę z tym buntowniczym, potępionym przez "normalne" społeczeństwo gatunkiem, jakim jest thrash metal, proponuje zacząć od zespołów właśnie takich jak Overkill. Dlaczego? Prosta sprawa. Wtedy mam pewność, że wam się spodoba, a z waszych głośników przez najbliższych kilka, okraszonych nonkonformistycznymi aktami pogardy dla świata lat nie wyjdą dźwięki gitary innej niż tylko ta przesterowana. Nie będę się rozwodził nad kolejnymi superlatywami, nie wiadomo jak bardzo gloryfikacjami frazesami, bo brak w tym sensu. Overkill znać po prostu trzeba. I tyle. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">P.S. Tyle latek na karku, a chłopaki wciąż dają radę. Czasami mam wrażenie, że nawet i AC/DC przy nich wymięka</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/3AnXxcqWv1o?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"> </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">6. Kreator - Tormentor ("Endless pain", Noise Records, 1985 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Wiecie co? Nie śpię drugi dzień z rzędu, pocąc się nad tymi wszystkimi tekstami, które i tak wskutek mojego skrajnego wycieńczenia nie mają już w sobie swego zwyczajowego, kretyńskiego polotu i zidiociałego humoru. Pozwólcie mi więc proszę, że przy tych ostatnich - choć wiadomo, że największych - kapelach nieco się będę ograniczał. Jeśli o Kreator, walnę krótko: Nie znasz, to wy... Nie, będę tak brzydko mówił. Ekipa Petrozzy to obok Sodom zdecydowanie największa metalowa gwiazda, jeżeli chodzi o ciężką scenę niemiecką.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/f-3H3LHRrGM?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">5. Sepultura - Beneath the remains ("Beneath the remains", Roadrunner Records, 1989 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Jedno nazwisko: Max Cavalera. I wszystko jasne. Sepultura to właściwie jedyna Brazylijska metalowa kapela, która zrobiła światową karierę, dając koncerty w dziesiątkach państw na całym globie. No, trzeba po prostu znać. I tyle ( kurna, ta kawa mi już niewiele pomaga... ).</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/wLYTKzvP5w8?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">4. Megadeth - Symphony of Destruction ( "Countdown to Extinction", Combat Records < wznowienie przez Capitola w 2002 bodajże > 1992 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Tak oto doszliśmy do wielkiej czwórki thrash metalu. Megadeth umieściłem akurat na tym miejscu nie dlatego że w jakiś sposób odstaje od reszty, po prostu tak mi się jakoś uroiło we łbie, że powinien się tu znaleźć. Dave się chyba nie obrazi, co?</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/K5jvUXij7nU?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">3. Metallica - Ride the Lighting ("Ride the Lighting", Megaforce Records 1984 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Co, robaczki, myśleliście że ich na pierwsze miejsce damy, ha? Za "Kill'em all" można by nad tym podywagować, jak najbardziej, aczkolwiek po "Master of Puppets" byłoby już ciężko podejmować jakąkolwiek dysputę. Naprawdę muszę wam mówić, że nieznajomość podlega publicznemu rozstrzelaniu? </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/uebInqG1pJI?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">2. Anthrax - Indians ("Among the living", Megaforce Records 1987 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Kolejni z wielkich. Zawsze uwielbiałem w nich tę piekielną, młodzieńczą energię. Ten cały thrash bez ich Powera to jednak na serio byłby dużo uboższy. I tyle. Kawa przestała działać, "łoże w kolorze czerwonym" wzywa...</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white; font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/RzpRU347BDU?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">1. Slayer - Raining Blood ( "Reign in Blood", DefJam Records 1986 )</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">No cóż... skąd wybór? "Rainin gBlood" zawiera w sobie jeden z najlepszych riffów nie tylko w historii thrashu, ale i całej metalowej muzy w ogóle. To raz. A dwa... Sentyment, panie. Obok "Ride the Lightning" był to najprawdopodobniej pierwszy thrashowy utwór, jaki zmasakrował moje nastoletnie uszy. Mam nadzieję, że jakiemuś szczylowi, który dzięki temu zestawieniu po raz pierwszy zapozna się z gatunkiem, zmasakruje również i uświadomi, że lepszego haju to już w życiu mieć nie będzie...</span><br />
<span style="color: black; font-size: large;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/Wnn47V09Q2M?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<span style="color: black; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: black; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Podsumowując ( normalnie pewnie bym trochę zdań walnął, ale ta kołdra... )... Albo kurna ty, czekajcie! Zapomniałem o Exodus! Cóż za niefrasobliwość z mojej strony. Skmińcie "Bonded by Blood", jakby co. No a dalej podsumując... Cholera jasna, idę w końcu spać. Nie kimałem od ponad doby. Miłego odsłuchu! </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Wszelkie zażalenia co do kolejności, jak i samej selekcji poszczególnych bandów można składać drogą komentarzową pod niniejszym postem. Ma się rozumieć.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">P.S. Jak mniemam, pewnie zdążyliście zauważyć małe zmiany w infrastrukturze bloga. Nie myślcie sobie czasem, że postanowiłem nagle zostać wielkim internetowym kapitalistą... Po prostu pomyślałem sobie, iż warto jednak na tych studiach z czegoś się utrzymywać. Być może na samym początku tych parę googlowych reklam nie zapewni mi jakichś wielkich kokosów, ale zawsze to lepiej jakiś grosz choćby na jedzenie mieć, co bym głodować nie musiał. Jeśli kogoś coś będzie wnerwiać, bądź też doprowadzać do różnokolorowych gorączek, to walić do mnie. Reklamy charakteryzują się właśnie tym, że są nieco upierdliwe... Nie martwcie się jednak, u mnie nigdy nie wyskoczy wam reklama bananów na całą stronę ze złośliwym dopiskiem "Nie ma iksa, ku*wa, trzeba klikać!". To macie zagwarantowane.</span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-15219590964170046762014-10-04T16:13:00.001+02:002014-10-04T16:13:34.916+02:00Przemyślenia natury śniadaniowej<span style="color: white; font-size: large;">Jak żem obiecał ( Taak, wiem, często obiecywałem nawet i jabłka na modrzewiu, czy jak to się tam mówi i marnie mi to dość wychodziło. Tym razem mam nadzieję jednak być bardziej stanowczy w swym postanowieniu... chyba. ), częstotliwość publikacji kolejnych, okraszonych hektolitrami potowych kropli postów ulega czasowej poprawie i tak oto na przestrzeni dwóch dni jawi się przed wami następny tekścior. Z mojego punktu widzenia - to jest tzw. "autora" - wypełnianie postanowienia odnośnie przerzucania się na system dwu - trzy dniowy wymagać będzie ode mnie restrukturyzacji swoich narządów wennych ( Myślałem nad użyciem słowa "wenowych". Bez różnicy w zasadzie, i tak język polski nie przewiduje żadnego z nich. ), co by każde skrobnięcie pozostawiało was w co najmniej takim samym zachwycie, jak przy czytaniu najlepszych książek Agaty Christie ( Ależ tępe porównanie. Nawet jak na mnie. ). Dobra, kończąc ten wpisujący się w poczet tych najbardziej kretyńskich i niezrozumiałych początek, pozwólcie, że przejdę do właściwej części posta. Jest to chyba niezbędne do tego, aby móc cokolwiek więcej napisać, nie?</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">W każdym razie, jak zdążyliście się pewnie domyśleć po umieszczonym wyżej tytule ( Tak, wiem, tytuły z reguły są wyżej niż niżej. Po to jest chyba tytuł. ), w dniu dzisiejszym naszły mnie przemyślenia natury jedzeniowej, a konkretnie sposobów konsumpcji najważniejszego posiłku dnia, który nierzadko formuje człowiekowi cały jego, dwudziestoczterogodzinny obraz. Zastanawialiście się kiedyś, po co jest właściwie śniadanie? No, ja też nie. Sądzę, że nikt właściwie tego nie do końca nie wie. Mamy co prawda całe hordy różnego rodzaju doktorów, dietetyków, food profesorów albo blogerów kulinarnych, wpajających ludziom że nikt nie jest w stanie wpaść na tak genialne dania jak oni i że ich kluski w sosie własnym są własne jak żadne inne twierdzących, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, bez niego to ani rusz i zapominając o nim dążymy do nieuchronnej śmierci ( Dobra, być może nieco przesadziłem, aczkolwiek z co poniektórych elaboratów żywieniowych można takie wnioski wyciągnąć ), ale ci ludzie nigdy tak na dobrą sprawę nie wgłębili się w temat, bo nigdy bez śniadania dnia nie zaczynali ( Właśnie zaliczyłem chyba jedno z najdłuższych zdań w swej blogowej karierze. Zastanawia mnie, czy to aby zdrowy jest objaw... ). No pomyślmy. Cóż może się stać, jeśli nie zjesz śniadania? Właściwie nic. Co najwyżej nie będziesz miał energii na egzystowanie przez resztę dnia, wysłuchiwania dogłębnie durnowatych kazań nauczycieli, szefów i panów policjantów na skrzyżowaniu, którzy będą próbowali ci wlepić mandat za spowodowanie kolizji, ponieważ nie jedząc śniadania nie wypiłeś także kawy i zasnąłeś przed kierownicą. No, ewentualnie może ci jeszcze burczeć w brzuchu, przez co skompromitujesz się pod tablicą i dostaniesz pałę, ewentualnie zszargasz dobre imię firmy na wybitnie ważnej konferencji i zostaniesz wylany z roboty z taką reputacją, że w swojej branży to już roboty nie znajdziesz. To nic takiego przecież.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Jeśli już jednak postanowisz uznać rady dietetyków za słuszne i zdecydować się na spożycie śniadania, warto zastanowić się, jaki dobór produktów będzie dla ciebie najodpowiedniejszy. Pominę w tym momencie uwarunkowania natury fizycznej, gdyż wtedy musiałbym stworzyć ze czterysta podkategorii uwzględniających wiek, masę ciała i wzrost petenta szykującego się do konsumpcji. Przeanalizuję jedynie kilka najpopularniejszych zestawów śniadaniowych i ich wady oraz zalety.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Na pierwszy ogień weźmy klasyczny klasyk ( Notatka w dzienniku: 04.10.2014 - zaliczyłem kolejny pleonazm. Wybitnie wręcz rzucający się w oczy nawet. ) - płatki z mlekiem. Danie o tyle smaczne, co bardzo niebezpieczne. Bardziej dla środowiska, niż dla samego siebie. Zastanawialiście się kiedyś, ile ta biedna krowa musiała wycierpieć, jak ją szarpali za to wymię, żebyś ty sobie mógł zjeść płatki z mlekiem? Nie, bo was nie obchodzi cierpienie zwierząt. Ale dobra, powiedzmy że to jednak ma marginalne znaczenie, bo nauczona krowa oddanie litra mleka traktuje raczej jak rytuał niż bolesną konieczność. Spójrzmy teraz na aspekty bardziej praktyczne. Robienie śniadania złożonego z mniej lub bardziej gęstego ( O procent chodzi, nieuki. Nie, nie taki alkoholowy... Mówiłem, żeby tu gimbów nie wpuszczać... ) białego płynu ( Nie, to też nie o to... Z resztą, co ja się będę produkował... ) i nafaszerowanie go płatkami nie mającymi żadnych właściwości antypoślizgowych, a nawet i zwiększających takowe zakrawa pod ogromne wręcz ryzyko. Postawisz sobie talerz z takim daniem na stole, potem niechcący strącisz go ręką i rzeka śmierci gotowa. Zauważ, że jeśli wziąłeś się za śniadanie, najprawdopodobniej wziąłeś się zań w kuchni. Płatki więc musiały się rozlać wokół setek przedmiotów, z którymi niewłaściwy kontakt doprowadzić może do trwałego uszczerbku na zdrowiu, a nawet i zgonu. Jeśli teraz poślizgniesz się na rozlanym mleku z zupełnie nie antypoślizgowymi płatkami, możesz wpaść w istną turbinę nieszczęśliwych wypadków. A to wpadasz na kuchenkę, na której gotowałeś mleko a której nie wyłączyłeś i doznajesz poparzeń trzeciego stopnia. Możesz również wylecieć przez okno, bo jak wstawałeś rano to chciałeś wpuścić do pomieszczenia wpuścić trochę świeżego powietrza, co - jak sobie w locie uświadomiłeś - nie było za dobrym pomysłem. Nie wspominając o wszelkiego rodzaju kantach stołu, kontaktach elektrycznych, krzesłach, lodówkach ( przecież możesz w nią uderzyć, drzwi się otworzą i przygniecie cię fala produktów spożywczych, z całą blachą ciasta truskawkowego twojej mamy włącznie ) czy parapetach. Sami widzicie, konsumując płatki z mlekiem trzeba być bardzo ostrożnym. Jeśli zaś chodzi o ekonomiczny punkt sprawy, to takie jedzenia może bardzo korzystnie wpłynąć na poprawę sytuacji politycznej w kraju, serio. Bo przecież kupując płatki - nieważne, czy to owsiane, czy to kukurydziane czy jakiekolwiek, które kończą się na -ane - wspierasz polskich rolników, tym samym zmniejszając ich straty w obrębie sprzedaży uprawianych zbóż i zapobiegasz potencjalnym protestom pod gmachem sejmu. Co prawda finansowo tracisz na tym wtedy ty, narzekając na horrendalne ceny i suma summarum wychodzi na zero, niemniej jednak sama świadomość wspomożenia zacnego grona rolników polskich ( Sarkazm, rzecz jasna. Tym razem mówię to z pełnym przekonaniem. ) może być budująca. No, a jeśli zaś sprawy tyczą się tylko i wyłącznie właściwości odżywczych płatków z mlekiem, to jeśli krowa nie była zarażona jakąś krowią grypą a zboża nie zżarte od środka przez różnego rodzaju robactwo, to są one całkiem spore. Minus tylko taki, że jednym talerzem się nie najesz. Tym bardziej, jeśli go wylałeś. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Na drugi ogień pójdzie następny klasyk, acz mniej chyba klasyczny niż rzeczone płatki ( Zależy, kto co lubi ). Jajecznica ( używając gwary śląskiej - smażonka ). Najczęściej podawana z chlebem i wkrojonym weń boczkiem, ewentualnie jakimś szczypiorkiem do smaku. Jeśli by spytać tylko - większości - kubków smakowych przeciętnego człeka uzyskalibyśmy zapewne odpowiedzi ze wszech miar pozytywne. Bo to dobra rzecz jest. Nikt jednak nie pomyślał, że przygotowanie jajecznicy wymaga wielu wyrzeczeń i stwarzać może większe problemy niż w wypadku wyżej opisywanych płatków. Aby przygotować jajecznicę, trzeba przecież wyciągnąć patelnię, najlepiej czystą, postawić ją na piecu i dodać jakiegoś oleju czy masła, co by się fajnie rozpuściło. Z pozoru niewinna czynność okazać się może dość problematyczna. Wszak często, idąc do kuchni nie orientujemy się za bardzo, co gdzie leży. Przygotowując więc tę patelnię tracimy mnóstwo czasu i nerwów. Dobra, ale wliczmy to wszystko w koszty. Teraz, aby zrobić jajecznicę - jak sama nazwa wskazuje - musimy użyć jajek. W tym miejscu dopuszczamy się jeszcze większego sadyzmu, niż w wypadku mleka. Przecież w przeliczeniu krowa oddaje więcej litrów mleka dziennie niż przeciętna kura sztuk jajek. Co prowadzi do oczywistej konkluzji, iż krowie przychodzi to wszystko łatwiej. Ale nikt o tym nie pomyśli. Po co myśleć o biednych kurach... Okey, powiedzmy, że jajecznica jest już gotowa. Jeśli ją wysypiemy, nic właściwie wielkiego się nie dzieje. Poślizgnąć się raczej nie poślizgniemy, acz zawsze jest taka możliwość, co najwyżej pies skonsumuje owoc naszych kilkunastominutowych, morderczych starań. Gorzej, jeśli wysypiemy ją na kogoś. Może się okazać, że ma wyjątkowo wrażliwą skórę i kolejne poparzenie gotowe. Może również okazać się człowiekiem o wyjątkowo gwałtownym charakterze, wskutek czego, widząc jajecznicę na swoich nowych, wyprasowanych spodniach podniesie się z kanapy i centralnie da ci w mordę, łamiąc nos w pięciu miejscach. Najgorzej jednak, jeśli zacznie to z siebie zjadać. Wtedy okaże się, że masz wśród rodziny albo znajomych kompletnych idiotów. Powiedzmy jednak, że udało ci się wszystko bezpiecznie donieść do stołu i zasiadłeś do jedzenia. No, teraz to dopiero musisz uważać. W wypadku jajecznicy bowiem ryzyko udławienia jest ze trzysta razy większe niż w wypadku płatków z mlekiem. A łyżka ( A czemu niby nóż? To takie banalne... ) wkroiłeś sobie za dużo boczku, stanie ci w gardle i zgon gotowy. Toż to wygląda jak jazda jednokołowcem na cienkiej linie rozwieszonej nad Wielkim Kanionem bez zabezpieczenia. Nie wspominając o tym, że znacznie bardziej prawdopodobne jest, iż kura będzie chora na ptasią grypę niż krowa na krowią ( Być może dlatego, że nikt jest krowiej grypy nie wymyślił. ). I weź tu człowieku normalnie skonsumuj śniadanie... Jeśli jednak wszystko przebiegnie bez większych zakłóceń, rzec trzeba, iż taka jajecznica dać może człowiekowi także dużo wartości odżywczych, a i nasyci bardziej niż jakieś tam płatki z mlekiem. Chyba nawet sobie pójdę zaraz zrobić. Mam nadzieję, że moje jajka są zdrowe ( Gimby... Ja wam już coś mówiłem o tych waszych skojarzeniach... )...</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Dobra, kończę na dziś z tymi jedzeniowymi przykładami, bo zaraz bym tu każdemu obrzydził celebrację tego królewskiego posiłku, jakim jest śniadanie. Zapamiętajcie: Zabierając się za przygotowywania śniadania, zawsze pozamykajcie wszystkie okna, wyłączcie kuchenki, zbadajcie jajka, mleko, odkaźcie ręce, uważajcie na wszelkiego rodzaju wystające kanty stołu, krzeseł, parapety a wszystko powinno przejść bez zakłóceń. No, chyba że... Nie, naprawdę już dzisiaj skończę...</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">P.S. Pamiętacie jeszcze taki zespół? Właśnie sobie o nim przypomniałem. Całkiem energetyczne mieli przeboje.</span> <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/ayGrjrNAZNM?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-90814491346894242512014-10-03T01:17:00.000+02:002014-10-03T01:17:32.740+02:00Big City Nights<span style="color: white; font-size: large;">Siemandero, ludziska drogie! ( Właśnie skminiłem - zaskakująco szybko, nawet jak na mnie - że mimo iż napisałem dotąd około stu postów nigdy nie użyłem w żadnym wyrażenia "siemandero", które de facto jest kompletnie niepoprawne językowo, nawet jeśli spojrzymy na to od strony kolokwialnej. Ale zawsze musi być ten pierwszy raz, nie? ) Dni ostatnie nastręczyły w moim umyśle wybitnie dużo tematów, które za pomocą odpowiednich struktur nerwowych mogą dotrzeć do moich palców i znaleźć swoje słowne odzwierciedlenie w różnego rodzaju postach ( bo to, że na jednym poście się nie skończy, jest pewne jak pacierz w amenie. Czy jakoś tak. ). Otóż - nie wiem, czy wam, najszanowniejszym czytelnikom wpadającym na tegoż bloga wspominałem - ale mniej więcej od pięciu dni pełnymi garściami czerpię z uroków życia studenckiego. Mało tego, nawet kierunek wybrałem sobie taki, który wybitnie będzie sprzyjał moim działaniom zarówno od strony literackiej, jak i imprezowej, bo wydaje się być cokolwiek do ogarnięcia ( Aczkolwiek, jak życie zdążyło mnie nauczyć, tego typu założenia z reguły po pewnym czasie okazują się nieco błędne ). Publikowanie cyfrowe i sieciowe. Mówi wam to coś? Mnie też nie mówiło zupełnie. Postanowiłem jednak uderzyć w ten rejon, ponieważ pomyślałem sobie iż w jakiś sposób pomóc mi to może w rozwijaniu swej iście błyskotliwej kariery powiązanej ze słowem pisanym. Zanim jednak zabiorę się za poznawanie pierwszych rektorów, którzy na widok mojej skrzywionej, pozbawionej szlachetnych aktorskich rysów gęby z góry postanowią mnie uwalić, muszę jednak wiedzieć, kto będzie ze mną tę profesorską batalię prowadzić. Pomyślałem więc sobie, iż dobrze będzie ludzisk z roku ogarnąć.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Jednakże, jak to zwykle w przypadku studenckiej egzystencji bywa, dojście do person wegetujących na moim kierunku zajęło mi trochę więcej czasu, niż mogłem przypuszczać. Fakt ten wynikał z tego, iż przez pierwsze cztery dni nie miałem nawet chwili, aby wokół własnego wydziału się zakręcić. Weźmy na ten przykład niedzielę, to jest dzień mojej przeprowadzki do Wrocławia ( Ach, no tak, nie wspomniałem... te studia to wrocku są :) ). Postanowiliśmy walnąć się z kumplem do jakiegoś klubu. Nieważne gdzie, ważne aby poznać trochę miasto i ogarnąć nieco ogarnąć konkretne miejscówki. Jak już się pewnie domyślacie, nic z tych planów nie wyszło, bo wsiedliśmy w zły tramwaj, który wywiózł nas w kompletnie nieznane nam rejony. Szczęście, iż po drodze poznaliśmy pewne dwie blondynki. Tak się właściwie na początku nam wydawało. Jedna z nich była całkiem niczego sobie, toteż mój kumpel postanowił się wokół niej zakręcić. Jak się okazało, dziewczę należało do tego rodzaju niewiast, dla których początek znajomości nie ogranicza się tylko do "cześć", "skąd jesteś" i ewentualnie kulturalnych przytulanek, jeśli koleś się spodoba. Ma się rozumieć, iż kumpel był mocno zadowolony. Przez pierwszą godzinę przynajmniej. Potem okazało się, że kobita jest nie do końca dorosła, uciekła z domu dziecka i ściga ją policja. Czad, nie? W życiu jeszcze takiej nie poznałem, nie wiem jak wy. W każdym razie postanowiliśmy się dość szybko zmyć. Głupio byłoby chyba wylądować na komisariacie już pierwszej nocy w nowym mieście.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"> Dzień drugi rozpoczęliśmy od obiadu, bo po co nam było wstawać na jakieś śniadanie. Student rzadko wstaje na śniadanie, chyba że ma wykład. A wykłady ma wtedy, kiedy chce. W każdym razie zegar dość szybko przemieścił wskazówki w rejony cyfer, które zwiastowały nadchodzący wieczór, a tym samym i nowe wyzwania, jeżeli chodzi o penetrację nieznanych nam jeszcze rejonów miasta ( A tych, nawet do dzisiaj, jest jeszcze ok. 99,9% ). Wiecie, jak tak sobie przypominam, co myśmy w tę noc robili, to nawet nie jestem pewien, czy aby kwalifikuje się to do umieszczania na blogu, bo niektóre rzeczy naprawdę mogą podkopać moją renomę grzecznego, ułożonego intelektualisty... Dobra, nie oszukujmy się. Nigdy takim nie byłem. W każdym razie druga noc była naprawdę szalona, że tak ją nieoryginalnie nazwę. Nie pamiętam do końca nawet, co robiłem, wiem jednak, że było ze wszech miar zajebiście. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Trzecia noc z kolei przyniosła nie tylko następne znajomości, ale i potyczki z organami odpowiadającymi za pilnowanie porządku publicznego w godzinach nocnych, karaoke z nieznanymi mi zupełnie osobami, całkiem sporo litrów najróżniejszego rodzaju trunków z kategorii procentów wyższych oraz zgubienie bluzy. Bo wiecie, kumpel ode mnie z mieszkania walnął się na politologię. I w ten dzień akurat postanowił się z tą politologią zintegrować i zabrać mnie ze sobą Ludzie naprawdę spoko. Była nawet jedna całkiem miła Ukrainka. Jednakże, impreza z początku mająca być tylko kulturalną popijawką, przerodziła w naprawdę regularną... integracją. W każdym razie, jak wspomniałem wyżej, w pewnym momencie doszliśmy nawet do spotkania przedstawicielami władzy publicznej. Chłopaki mieli bardzo dobry kamuflaż. Wyglądali jak typowi menele spod sklepu, ale oznaki posiadali przednie. Cud właściwie, że nie dosolili nikomu mandatem... Sprawdzili tylko latarką, czy aby nikt nie postanowił zabawić się w Kurta Cobaina, po czym stwierdzili że możemy sobie spożywać i sobie poszli. Miło.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Impreza jako taka była ok. Gorzej jednak było z powrotem do mieszkania... Bo wiecie, ja i mój kumpel mieszkamy jakieś pół godziny drogi tramwajem od kulturalnych centrów Wrocławia, wskutek czego często mamy problemy z trafieniem do domu. Ale wtedy to już było wybitne... Znaczy ja to jeszcze ogarnąłem, bo wysiadłem na przystanku leżącym jakieś dwa kilosy od mieszkania, to dałem radę dojść, gorzej z tym drugim. Wrócił 2,5 gdz później ze 150 zł mandatu za brak biletu. A co tam. Jak się bawić to się bawić.</span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Tak oto mniej więcej wyglądały pierwsze Wrocławskie noce... Dzisiejsza - a właściwie wieczór - w końcu pozwoliła mi poznać bliżej ludzi z mojego kierunku. Co prawda przez cały dzień wciąż nie do końca ogarniałem po wcześniejszych przeżyciach, ale zdążyłem zauważyć, że ludzie są całkiem spoko. Serio. Nawet ci którzy wykonują różnego rodzaju czynności powiązane z oddawaniem pewnych rzeczy, ku uciesze studenckiej gawiedzi balującej na wyspie. </span><br />
<span style="color: white; font-size: large;"></span><br />
<span style="color: white; font-size: large;">Wiecie, zdaję sobie sprawę, iż post ten jest bardzo chaotyczny i z pewnością można go zaliczyć w poczet najsłabszych moich wyziewów. Kurde, nawet sensownego podsumowanie nie potrafię z siebie wydobyć. Ale wiecie, nigdy nie pisałem z poziomu człowieka jednocześnie zmęczonego do cna i nieco wypitego. Będąc tylko tym ostatnim, post prawdopodobnie aż zalatywałby artystycznym polotem i językową wirtuozerią ( jakby którykolwiek taki był... ). Tymczasem jednak muszą wam wystarczyć te kretyńskie wypociny. Póki co. Teraz na pewno będzie tego więcej... Bo wiecie, studia codziennie dostarczają człowiekowi milionów tematów do opisywani :)</span>Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-49781712468583500292014-09-16T21:00:00.000+02:002014-09-16T21:00:00.845+02:00O rzeczach relaksujących <span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Wiecie co? Właśnie siedzę sobie przed monitorem. Fakt o tyle zaskakujący, że zazwyczaj przed nim leżę, gdyż ostatnimi czasy stałem się mocno rozleniwionym gościem. Umysł mój stwierdził, iż codzienne wysłuchiwanie dziesiątek durnych ludzi, którzy nie potrafią skumać, że podpisywanie kolejnej umowy z pewną znaną w kraju siecią telekomunikacyjną opłaca im się bardziej niż u tańszej konkurencji ( Z różnych względów - marka... No, właściwie to główny powód, ale z pewnością powinien zachęcić kolejnych potencjalnych klientów do cieszenia się nieograniczoną ilością rozmów z ludźmi, nawet z tymi od sieci ojca Rydzyka ), wymaga odpowiedniej ilości konkretnie określonej regeneracji. Wiedzieć wam trzeba, że mój mózg jest tym z rodzaju bardziej specyficznych, toteż jego postulaty odnośnie sposobów przywracania optymalnej formy myślowej są nieco inne niż u zwyczajnych ludzi. W swoich przemyśleniach wysuwa on trzy główne rodzaje odpoczynku: Impreza, Dziewczyna ( kiedyś to często miało związek z imprezą), Nic. W to ostatnie pojęcie może się zmieścić dosłownie wszystko, co ma właściwie związek z szeroko pojmowaną definicją klasycznego lenistwa. Spanie, leżakowanie, okupowanie kanapy i jałowe gapienie się w telewizor, w którym po raz tysiąc pięćsetny widzisz Karola Krawczyka sfrustrowanego po całym dniu jazdy tym cholernym tramwajem albo przyjemna kąpiel w wypełnionej po brzegi wannie, z delikatnie muskającą skórę pianą powstałą z płynu o zapachu alg morskich z dodatkiem olejku róży zerwanej w ogrodach rumuńskiej królowej Marii ( Ale żem się rozmarzył... Chyba jednak podaruję sobie szybki prysznic. Najwyżej podniosę nieco rodzicielom opłaty za wodę. Tylko nie mam tego algowo - różanego płynu, psia mać. ). Jak widzicie, możliwości celebracji tego błogosławionego wręcz stanu, jakim z pewnością jest wypoczynek są praktycznie nieograniczone, szczególnie w formie nierobienia niczego.</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Po głębszych analizach doszedłem jednak do wniosku, iż mój z reguły dość oryginalny w swym ekscentryzmie mózg ( Może lepiej byłoby użyć słowa "dziwactwie"? Zdaję się, że tylko bogaci ludzi bywają ekscentrycznie, a mnie do takich daleko. Przynajmniej na razie, oczywiście! ) tym razem okazał się jednak dość populistyczny. Wszak trzy wyżej wymienione przeze mnie rodzaje odbudowywania zestresowanych struktur nerwowych są w dzisiejszych czasach normą. Dobrze chyba prawię, nie?</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Weźmy na ten przykład pierwszy postulat: impreza. Nie będę się tutaj rozwodził nad tym, jaką formę słowo to w praktycznym sensie może przybrać, nie będę też dywagował, jakiego rodzaju imprezy są najskuteczniejsze w zwalczaniu nadmiernych pokładów negatywnych emocji, gdyż, o ile sobie przypominam, wnikliwie dokonałem tego w którymś z poprzednich postów. Skupię się tylko na tym, w jaki sposób impreza może wpłynąć na likwidację końskich podków na twarzy i klasycznej zwichy z podkrążonymi oczami, a przywrócenie wesołych bananów i bijącej zewsząd radosnej empatii ( Wam też to tak jakoś dziecinnie zabrzmiało? ). Otóż, jak już pewnie zdążyliście się do tego przyzwyczaić, nie jest to wcale takie proste. Impreza bowiem, wbrew swoim podręcznikowym założeniom przyprawić może człeka o dawkę kompletnie innej energii, niż tylko ta pozytywna. Widzieliście kiedyś ochronę na dyskotece? Tych przerośniętych łysoli, będących żywym dowodem na potwierdzenie teorii Darwina, iż człowiek pochodzi od małpy ( w ich wypadku to właściwie od goryli )? Przecież już sam widok tej niekwalifikującej się do życia w normalnym społeczeństwie grupy osobników przyprawić może człowieka o palpitacje mięśnia sercowego, a weź tu jeszcze potańcz! Stoi ci taki ogolony Hagrid nad łbem, a ty zamiast zluzować i skupić się na powiększaniu kolekcji damskich zapachów w samochodzie, co by nowego Wunderbauma nie trzeba było kupować, co i rusz spoglądasz za siebie w obawie przed niespodziewanym atakiem napakowanego Quazimodo. A tacy to walą za wszystko: Za przeskakiwanie przez barierki, podczas gdy ty chciałeś tylko sprawdzić czy występująca artystka z bliska wygląda inaczej niż z dalsza, za wypicie zbyt dużej ilości napojów kwalifikowanych jako wyskokowe i konsekwentne odpieranie zarzutów innych ludzi "Nie, ku*wa, spie*dalać, nie jestem najebany! ", a nawet za zwykłe kulturalne bójki o dominację na parkiecie albo krzywy ryj, bo i spojrzenie w nieodpowiednim momencie możesz zrobić nieodpowiednie. Choć ochrona to tam w sumie małe piwo... Jeszcze gorzej robi się, gdy chodzi o duże piwo. Kolejny poziom stresu gwarantowany. Przykładowo dostrzegasz na sali ekstra laskę, zapraszasz ją do baru a tu jeb 0,3 Żubra za dychę. I weź tu człowieku nie irytuj się! Za co ty będziesz teraz z nią pił? Przecież na zegarku wybiła dopiero jedenasta, do piątej jeszcze daleko, a w twoim portfelu ledwo pięć dych. Walniesz z nią po dwa piwa i koniec! Nie dość, że laska cię opuści, to jeszcze nowego Wunderbauma trza będzie kupować. Oczywiście, zdarzają się takie, które bardziej łase są na zabójcze spojrzenia i teksty z Szekspira, niemniej jednak tak czy siak męska duma na tym cierpi, co rzecz jasna wiążę się z pogłębianiem różnego rodzaju psychicznych zaburzeń. Kurna, z resztą przecież już sam fakt, iż jakaś dziewczyna postanowiła okazać zainteresowanie twoją nędzną osobą, może wywołać stres. A bo to wiesz, kto to jest? A n należy do organizacji dziewczyn, których celem życia jest robienie sobie jaj z niczego nie podejrzewających napalonych samców, i w kulminacyjnym momencie banalne, aczkolwiek zawsze skuteczne wylewanie wiadra żółtek na łeb wśród rozbawionego tłumu imprezowiczów. Choć z reguły są to przypadki dość radykalne. Ogólnie rzecz biorąc impreza jednak wpływa na ludzi cokolwiek relaksująco. Źle mówię? Alkohol, muzyka, dziewczyny i zero kosztów związanych z zakupem nowego Wunderbauma. I więcej nie trzeba, żyć nie umierać... </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Co się zaś tyczy tezy drugiej, to jest dziewczyny jako osobnej jednostki, podobnie jak w wypadku imprezy sytuacja nie zawsze musi wyglądać jak samochód Barbie. Różowo, znaczy się. No, i tu akurat nie sądzę, aby to było jakieś specjalne zaskoczenie... Obcowanie z tą - według prastarych greckich mitów - piękniejszą płcią wiązać się może z trwałym rozstrojem narządów mózgowych odpowiedzialnych za tłumienie niekontrolowanych napadów szału, podsyconych obfitą ilością słów niekwalifikującą się do wypowiadania w towarzystwie ( choć to właściwie zależy od towarzystwa ). ( cięcie )</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">( Scena kolejna - a właściwie powrót do pisania tegoż tekstu po kilkunastu dniach zawiesin... Kolejnych, rzec trzeba, co chyba nie jestem pozytywnym omenem. )</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Dobra tam, utnijmy kolejne bezsensowne wstępy, które tym razem mają w sobie jeszcze mniej sensu, gdyż zostały zaczęte w środku, co w samo w sobie jest bez sensu ( Po raz trzydziesty ósmy - według danych z mojego osobistego dzienniczka, którego nie prowadzę - zauważyłem, iż chyba za dużo razy użyłem jakiegoś słowa w zdaniu, przez co stało się ono trochę... No kurde, ty. Bez sensu. ). O czym to ja tam waliłem... Ach no tak, o dziewczynach. Otóż dziewczę samo w sobie złe jeszcze nie jest, choć - powtórzę się - bytowanie z przedstawicielką tej niezbadanej przez wszelkiej maści naukowców płci skutkować może... No, tym wszystkim, o czym napisałem ze dwa akapity wyżej. Znając życie, w pewnych kręgach ( szczególnie tych skupiających ludzi uważających siebie za prawdziwych mężczyzn ) podniosą się znów głosy, iż po raz kolejny uderzam w szaleńcze wręcz tony, by nie rzec opętańcze. Wszak takie dziewczę to przecież sama radość - i na randkę zaprosisz, i pogadasz, możesz nawet wziąć do kuchni żeby ci gary pozmywała, o szpanowaniu przed kolesiami z dzielni nie wspominając ( W tym ostatnim wypadku warto by było, aby panna prezentowała te minimum urody, albo figury przynajmniej ). Mylicie się, ludziska drogie. Kto raz - nieważne, czy to w wieku przedszkolnym, podstawowym, gimnazjalnym albo jakimkolwiek innym kończącym się na ym ( Taka uwaga na marginesie: Zauważyliście, że kończącym też się kończy na -ym? ) - był na randce ( Zwracam się teraz do panów, co by nieścisłości nie czynić ), ten wie, iż takie bliskie spotkanie trzeciego stopnia ze z pozoru piękną niczym wschód słońca nad Bałtykiem w połowie lata i delikatną jak kropla rosy o poranku panną doprowadzić może jeśli nie do klekotów sercowych typu bass kick, to przynajmniej do rozstrojów żołądkowych. Wyobraźcie sobie taką rzecz: Poznajecie cudną wręcz dziewczynę, na której widok płoniecie niczym Johnny Storm z fantastycznej czwórki a wszystkie pięć włosów na nogach stają wam dęba i z miejsca pragniecie zaprosić ją na randkę. Dziewczę - o dziwo - postanawia okazać zainteresowanie twoją przepitą, w ogóle nie przypominająca Brada Pitta gębą i docenia ten heroiczny akt odwagi, przyjmując zaproszenie. Inteligentny człek winien w tym momencie wyczuć, iż coś jest nie na miejscu. Generalnie całe życie dziewczyny lały z ciebie i na ciebie a tu nagle bach! - któraś zechciała przejść się z tobą na spacer. Ty - jako istota ogarnięta chorobą objawiającą się obecnością różnorakich motyli w brzuchu - nie zważasz na takie niuanse i jak gdyby nigdy nic zaopatrujesz się w najnowszy krzyk mody od Armaniego oraz Bossowe perfumy i walisz na spotkanie, niesiony mocą uczuć ( Cóż za niesmaczna słodkawość z mej strony ). Tymczasem jednak twoja luba, która z pewnością spodziewa się po tobie przynajmniej rzeczonego krokodyla ( Wracać do gimnazjum, nieuki jedne, kulturę polską poznawać! Kto nie skumał, rzecz jasna ) traktuje sprawę dużo bardziej serio, mimo iż z zewnętrznej strony charakteru stara się raczej adoratora trzymać na dystans. A ty... No cóż. Docierając na spotkanie, dobitnie przekonujesz się, iż życie to jednak nie bajka i potwory nie przemieniają się w księżniczki... Właściwie to jest dokładnie na odwrót. Zaprosiłeś na randkę ekstra laskę, a na niej pojawił się jakiś wymalowany farbą akrylową klauno-potwór, ubrany w dodatku w totalnie zbyt kusą spódniczkę. Właściwie to ostatnie nie powinno być nawet minusem, z tym że teraz dopiero dostrzegasz że your girlfriend ma jednak nieco bardziej kształtne nogi, niż pierwotnie zakładałeś. No ale nic. Robisz dobrą minę do złej gry i walisz dalej. Kumple na dzielni, pamiętaj, kumpel na dzielni... Z resztą przecież w takiej schadzce nie o wrażenia estetyczno - zewnętrzne chodzi, a o te głębsze bardziej. Nawiązujesz więc z nią dialog. Początkowo jedziesz standardowo po dość płytkich tematach - jak się masz, fajna pogoda, czy masz psa, czy malujesz paznokcie u stóp, czy lubisz damski wrestling w budyniu itp. Dziewczę jest zachwycone - tym bardziej, jak dochodzi do tematu budyniu. Ty jednak, spoglądając ponownie na jej nogi ucinasz temat budyniu, stwierdzając iż czas przejść w bardziej smaczne rejony. Ostatecznie, po dwóch godzinach pierdzielenia o niczym stwierdzasz, iż nie jesteś już taki pewny, czy aby dobrym pomysłem było rozpoczynanie całej tej znajomości. Dziewczę wręcz przeciwnie! Dostrzegło w tobie stonowanego, skrytego w sobie romantyka i wpada po uszy, krzycząc za tobą na każdej przerwie w szkole, po szkole, a nawet przed szkołą. Generalnie, przejebane. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Rzecz jasna jest to tylko jeden, jak zdążyliście zauważyć, z tych bardziej czarnych scenariuszy. Co nie znaczy, że są jakiekolwiek sytuacje, w których nie narażasz się ze strony dziewczęcia na jakiekolwiek ubytki w twej psychice. Wiecie, czasu mi trochę brak, bo siedzę na urodzinach sobie właśnie i lata wokół mnie stado rozkrzyczanych kuzynów którym wydaje się, iż właśnie pokonali całe narzecze Komanczów i zostali królami dzikiego zachodu, więc ograniczę się jeszcze tylko do jednej sytuacji. Zaświecę teraz własnym przykładem. Ostatnio poznałem pewne granatowowłose dziewczę, które z pozoru wydawało się całkiem fajną babką. I rocka posłucha, i pogadać sobie pogadasz. Ale, jak już wspominałem, kobieta zawsze będzie ci walić na psychę, choćby w najbardziej zawoalowany sposób. Otóż ta granatowa kobita na każdym kroku - choć z początku tego nie zauważałem - próbuje umniejszyć moją wartość jako faceta, sugerując iż jestem pozbawiony wewnętrznego poczucia sarkazmu, jednocześnie porównując mnie do pewnej postaci z "Teorii Wielkiego Podrywu". Ja, którym napisał tyle sarkastycznych postów! Powiedzielibyście coś takiego o mnie? No widzicie, a ona oddaje się tym czynnościom z wyraźną lubością. O innych aspektach, które we mnie punktuje na każdym kroku, już nawet nie wspomnę... Sami widzicie, kobieta jako taka zawsze ci będzie walić na psychę.</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Ogólnie rzecz biorąc jednak - podobnie jak i w wypadku dyskoteki - czasami z tą dziewczyną jednak może być różowo... Tylko wiecie, panowie, to już od was zależy, jak do tematu podejdziecie.</span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">O czym to tam jeszcze miało być? Ah, o niczym. Kurna, to chyba najbardziej rozległy z poruszanych tu tematów. Ale, jak już mówiłem niestety, czasu mi trochę brak, więc na dziś już sobie odpuszczę. Poruszę przy okazji innych wypocin. Niech moc będzie z wami, że się tak po raz pierwszy chyba w swej karierze nieoryginalnie wyrażę.</span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">P.S ( dla ludzi wtajemniczonych... ) </span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Jedziem, jedziem, jutro ze dwie aktywki na łebka trza jeszcze zrobić... :)</span></span><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/txBfhpm1jI0?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<br />
Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-38233241471812740642014-07-06T23:03:00.003+02:002014-07-06T23:06:11.408+02:00Wakacje! Lub: wakacje...<!--[if gte mso 9]><xml>
<o:OfficeDocumentSettings>
<o:AllowPNG/>
</o:OfficeDocumentSettings>
</xml><![endif]--><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:TrackMoves/>
<w:TrackFormatting/>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:DoNotPromoteQF/>
<w:LidThemeOther>PL</w:LidThemeOther>
<w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian>
<w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
<w:SplitPgBreakAndParaMark/>
<w:EnableOpenTypeKerning/>
<w:DontFlipMirrorIndents/>
<w:OverrideTableStyleHps/>
</w:Compatibility>
<m:mathPr>
<m:mathFont m:val="Cambria Math"/>
<m:brkBin m:val="before"/>
<m:brkBinSub m:val="--"/>
<m:smallFrac m:val="off"/>
<m:dispDef/>
<m:lMargin m:val="0"/>
<m:rMargin m:val="0"/>
<m:defJc m:val="centerGroup"/>
<m:wrapIndent m:val="1440"/>
<m:intLim m:val="subSup"/>
<m:naryLim m:val="undOvr"/>
</m:mathPr></w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="true"
DefSemiHidden="true" DefQFormat="false" DefPriority="99"
LatentStyleCount="267">
<w:LsdException Locked="false" Priority="0" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Normal"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="heading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 7"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 8"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 9"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="35" QFormat="true" Name="caption"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="10" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" Name="Default Paragraph Font"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="11" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtitle"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="22" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Strong"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="20" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="59" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Table Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Placeholder Text"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="No Spacing"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Revision"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="34" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="List Paragraph"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="29" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="30" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Quote"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 1"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 2"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 3"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 4"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 5"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 6"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="19" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="21" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Emphasis"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="31" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="32" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Reference"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="33" SemiHidden="false"
UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Book Title"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="37" Name="Bibliography"/>
<w:LsdException Locked="false" Priority="39" QFormat="true" Name="TOC Heading"/>
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:"Calibri","sans-serif";
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-language:EN-US;}
</style>
<![endif]-->
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Wakacje rozkwitły pełną piersią ( Nie ma to jak bezsensowne
i pozbawione krzty logiki stwierdzenie na początek tekstu ), spragnione
egzystowania na krystalicznie czystym niebie słońce z każdym dniem coraz
skuteczniej rozprasza deszczowe chmury, podejmując nierówną walkę z
nienapawającymi optymizmem przewidywaniami meteorologicznymi. No, jak już się
domyślacie, nie miałem zielonego pojęcia, w jaki sposób zacząć ten post.
Ogólnie rzecz biorąc chciałem zabłysnąć inteligentnym humorem w klimacie
wakacyjnym, co by wprowadzić szanownych ludzisk we właściwy nastrój posta. Z
moich odczuć wynika jednak, że poniosłem dotkliwą porażkę, przejdźmy więc może
dalej...</span></span></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Jak pewnie zdążyliście zauważyć, ostatnimi czasy naszły mnie
pewne refleksje natury letnio - wypoczynkowej. Co prawda ja wypoczywam ( nie
licząc tych durnowatych ludzi ze słuchawki ) już od półtorej miesiąca,
korzystając z uroków okupowania łóżka do południa i jedzenia na śniadanie
obiadu, ale właściwe wakacje tak na dobrą sprawę zaczęły się w ubiegły piątek.
Zmęczone katorżniczym bytowaniem w pozbawionej jakichkolwiek szans na lepsze,
uwzględniające podstawowe potrzeby współczesnych nastolatków ( imprezy minimum
raz w tygodniu, dostęp do zażyłych kontaktów między płciowych również na
lekcjach < mam na myśli szczeniackie pocałunki, obłudniki jedne! >,
zwiększenie limitu przerw przynajmniej do czterech godzin dziennie, wydawanie
darmowych posiłków sygnowanych przez pięciogwiazdkowe restauracje od 10:00 do
12:00, możliwość poprawy każdej poprawy < nawet tej poprawionej > oraz
kategoryczny zakaz nauczania przedmiotów mogących wpłynąć na podwyższony poziom
stresu uczniaków. To naprawdę nie są wielkie wymagania, serio. ) jutro rzuciły
się na dyplomy jak Suarez na Chielliniego, chcąc czym prędzej opuścić mury -
tfu! - szkoły. Ich zaśmiecone bezsensownymi informacjami umysły w jednej chwili
wyzuły z siebie ciążące zestawy danych, umieszczając w ich miejsce jasne,
wizjonerskie, a przede wszystkim kreatywne plany wakacyjnych wojaży. Dzikie
imprezy, rowerowe rajdy, prezentacje wyrabianego przez zimę kaloryfera tudzież
niesamowicie smukłych nóg na osiedlowym basenie ( Stary, stary, kurna, ta
śliczna Jolka spod dwójki tam dzisiaj będzie/ Anka, Jezu, ty widzisz to ciacho?
< tekst wypowiedziany głosem rozmarzonym > ), cudowne ogniska w blasku
księżyca nad otoczonymi wiekowymi drzewami jeziorami ( zdarza mi się bywać
romantycznym ), nowe miłostki... Ogólnie rzecz biorąc, normalne Hawaje na
hamaku. Pozornie, ludziska, pozornie.</span></span></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Wierzcie mi ( lub nie, ale lepiej wierzcie ), że wakacje to
jeden z najbardziej niebezpiecznych i traumatycznych przeżyć w życiu
nastolatka. Serio. Taki osobnik, stając co roku przed możliwością rozleniwienia
swoich skostniałych siedzeniem w szkolnych ławach członków i podjęcia czynności
wypoczynkowych nie zdaje sobie sprawy, że takież działania w zasadzie zawsze
niosą ze sobą zagrożenie życia i zdrowia, zarówno psychicznego jak i
fizycznego. Weźmy na ten przykład moją ( hmm... prawie? Relacja dopiero się
rozwija, ale jest dobrze ) pannę. Wyjechała ostatnio z koleżankami nad jezioro,
właśnie w celu zażycia odświeżającego urlopu wolnego od wszelkiego rodzaju
nauczycielskich gadanin. No więc, jako troskliwy chłopak zatelefonowałem do
niej, chcąc sprawdzić jak się miewa i czy jej się tam w ogóle podoba... Takie
tam standardowe pierdoły ( he, he ). Spodziewałem się - jak zwykle -
ucieszonego głosu roześmianej dziewczyny, jaką zwykła ta panna bywać. Owszem,
jakieś roześmiane dziewczę odebrało, nie była to jednak ona, a któraś z jej
ładnie już wstawionych koleżanek. Zastrzeliła mnie informacją, że panna obecnie
wegetuje na podłodze w stanie niezdatnym do podjęcia jakiejkolwiek konwersacji
nawet na poziomie neandertalskich odzewów przerywanych śmiechem pustynnych
hien. Właściwie to spodziewałem się takiej możliwości. Chciały się dziewczęta
zabawić w babskim gronie ( mam nadzieję, przynajmniej... ), to i popiły
trochę... Jednakże, gdy następnego dnia drogą sms-ową skontaktowałem się z
panną ( miałem pewne obawy co do kolejnego kontaktu telefonicznego ), odpisała
mi dziewczyna... zawstydzona. Co tam zawstydzona, przepełniona poczuciem
infamii i całkowicie świadoma swego haniebnego blamażu. Wątpliwe, czy
kiedykolwiek podniesie się z tego traumatycznego doznania. Chciała się
chłopakowi pokazać z jak najlepszej strony, udowodnić, że babski wypad nad
jezioro niekoniecznie równa się serii klasycznych zgonów... Niestety, została z
myślą, że splamiła swój nieskazitelny wizerunek i już nigdy nie odzyska w
"oczach chłopca" takiego szacunku, jak kiedyś. Sami widzicie, jeden
wypad i całe życie uczuciowe spierdzielone.</span></span></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Dobra, uderzmy teraz w jeszcze bardziej powszechny przykład.
Basen. Czy przypominacie sobie ( bo znać z tego roku, zważywszy na pogodę,
raczej nie możecie ), jak to zwykle przechadzaliście się po mokrych kafelkach,
chcąc jak najlepiej zaprezentować walory swojego ciała płci przeciwnej? Jak
prężyliście muskuły, podkreślaliście własne atuty odpowiednim doborem odzieży
kąpielowej ( Wam też to tak jakoś dziwnie zabrzmiało? )? Standard. Ale czy
zdawaliście sobie sprawę z tego, jak wielkie konsekwencje taka postawa może ze
sobą nieść?! Szczególnie w dzisiejszych czasach.</span></span></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Wyobraźmy sobie, że basenową aleją przechadza się Dawid
Kwiatkowski, albo poczwara jemu podobna. Takiż ludź ( bo człowiekiem go nazwać
nie sposób, wszak nie ludzkie jest to! ) przemierza krawędzie niecek z jakże
naiwnym przekonaniem, że ulizane włosy i włusztowa prezencja zapewni mu podziw
u spragnionych gorących książąt z bajki dziewcząt. Nie uwzględnia on jednak, że
na dniach ( właściwie to z sekundy na sekundę ) w kraj nasz - jak i na
szczęście całą Europę - z prawej strony wkracza ideologia nie kwalifikująca
części rowerowych odpowiedzialnych za napędzanie kół jako osób, co najwyżej
jako wybryki natury ( bo nazywając ich zwierzętami, możemy obrazić zwierzęta ).
Działalność nacjonalistycznych ideologii zaczyna zataczać coraz szersze kręgi,
pozyskując nowych zwolenników wyższości swojego narodu ( W tych względach -
przynajmniej w skrajnych wypadkach - rzecz jasna ich nie popieram ), wolnego od
wszelkiego rodzaju zmór czasów współczesnych. Takiż więc Kwiatkowski liczyć się
musi z tym, że gdzieś w krzakach czai się nań dżentelmen pokroju JE Krzysztofa
Bosaka z pepeszą... tfu! borem w ręku i właśnie celuje mu w łeb. Sami widzicie,
w świecie pozbawionym idiotycznych, sprzecznych z naturą ideologii już samo
bycie może być niebezpieczne. Nie wspominając o jakichkolwiek próbach
egzystowania... ( Wiecie, byt niekoniecznie musi egzystować, przynajmniej
według ostatnich przemyśleń pewnego zacnego filozofa, w którego niezbadany łeb wdarł
się istny huragan arcyciekawych zagadnień myślowych, które jednak nikogo nie
obchodzą. Mnie, znaczy się. ) Toż to w ryj można dostać za samo zwleczenie
członków z ręcznika. Ruchy głowy - nawet te najdelikatniejsze - również nie są
wskazane, gdyż nawet chwilowe zawieszenie wzroku na przedstawicielce tej -
według niektórych - piękniejszej płci skutkować może błędną interpretacją jej
napakowanego narodowca i klasyczną bombą za "na h*j się gapisz,
pedale!" ( właściwie to nawet płeć piękna nie musi być... ). Na pomysł z
gatunku tych nie najwłaściwszych zakrawa także wkładanie rąk do plecaka ( czy
co tam Kwiatkowscy na te baseny przynoszą ). Nieważne w jakim celu - wszak w
takim plecaku znajdować się może różowa koszulka, żel do włosów albo - o
zgrozo! - żurawinowego Reddsa. Nie muszą chyba obrazować, co "zwykli
obywatele opowiadający się za silną polską" o tego rodzaju napojach...
wyskokowych ( Zawsze lubiłem walić sucharami ). Generalnie więc, jeśli jesteś
Dawidem Kwiatkowskim, to najlepiej w wakacje nie wychodź z domu, bo dopaść cię
może gniew ludzi walczących o normalność. Jeśli jest inaczej, to nie znaczy
wcale, że możesz czuć się bezpieczniej...</span></span></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">W dniu dzisiejszym walnęliśmy się z kumplami nad jezioro.
Wiadomo, jakieś piwko ( Po jednym, po jednym, trochę rozumu jednak nad wodą
trza zachować... ), chipsy, paluszki, mały pokerek ( Ciekawym, czy za
ujawnianie takich rewelacji przyjdzie mi przeżyć najazd CBA na chałupę ). I
tylko dziewcząt brak, ale pomińmy ten aspekt naszego żywota. Rzecz muszę
ogólnie, że wypad nasz wywołał w moim zbezczeszczonym marnością tego świata
mózgu myśli zupełnie niejasne. Czarne, znaczy się. Bo wiecie... doznałem wizji
śmierci masowej. Serio. Zdałem sobie sprawę, że glob ten zaopatrzony jest w
broń dużo groźniejszą niż jakieś bomby atomowe, wodorowe, bronie chemiczne czy
biologiczne. To bujdy, i to na resorach eliptycznych. Reżimowe media próbują
nam wmówić, że wskutek trwającego wyścigu zbrojeń, udoskonalania technologii
wojskowych, modyfikacji genetycznych a nawet nalotu ciał niebieskich o
nieregularnych kształtach, których nikt nie poinformował, że zapowiadanie
wizyty u nas na rok 2036 wywołać może falę kolejnych powołań do masowego
znachorstwa i krzewienia płatnych idei pobudzających do zreformowania swego
grzesznego życia w obliczu końca świata możemy czuć się zagrożeni. Pic na wodę,
sodową, gazowaną, może być nawet ze studni artezyjskich. Prawdziwe zagrożenie
siedzi gdzie indziej. Mało tego, ta tykająca bomba wciąż rozmieszcza swoje
kolejne ośrodki na terenie całej planety, a tendencji spadkowych nie widać ni w
cholerę...</span></span></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Wyobraźcie teraz sobie, że nad takim jeziorem stawiają wam
McDonalda. Tłum - jak to tłum - spragniony pożywnych śmieci po całym dniu
robienia tysięcy czynności, których nazwy współcześnie zmieniły końcówkę na -ing
rzuca się na... właściwie nie wiadomo, co oni tam dodają, ale w każdym razie
rzucają się na to coś jak kury na ślepe ziarno ( Nigdy nie miałem dobrej
pamięci do przysłów. ). Lecą hamburgery, szejki, lody, cole, fanty i rzecz
jasna w kieszeń zarządców tej terrorystycznej sieci knajp kolejne pieniądze.
Oni doskonale zdają sobie sprawę z masowego zagrożenia, jakie niesie ze sobą
budowanie kolejnych takich lokali. Ale co z tego, skoro - jak wszyscy w tym
świecie - liczą tylko forsę!</span></span></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Spójrzmy, co dzieje się po skonsumowaniu tych wszystkich
szybkich jedzeń przez zdziczałe masy. Zachowując podstawowe prawa odnośnie BHW
( Bezpieczeństwo Higienia Wody. Jak to nie ma takiego skrótu?! Napisałem go. A
jak ktoś coś napisał, to znaczy, że tak jest. ), odczekują symboliczną godzinę,
a potem rzucają się w niezgłębione odmęty nie najczystszego zbiornika wodnego
niczym hordy Tatarów pod Legnicą i podejmują kolejne ingowe czynności. Nie
przewidują jednak ( a raczej zapominają ) że jedzenie serwowane w McDonaldzie
nie jest jedzeniem z krwi kości, a z chemii i jak najtańszych kosztów.
Wszystkich łapie skurcz, kolka, ataki serca i klątwa kamienia wystającego w
jednym miejscu dna jeziora, o który wszyscy się potykają ( To akurat mało ma
wspólnego z McDonaldem... chyba. ) i następuje masowy zgon. A to wszystko przez
niezbadane produkty które próbuje podpinać się pod żywność! Albert Einstein
rzekł: "Jeśli dojdzie do trzeciej wojny światowej, to w czwartej będziemy
się okładać maczugami" ( czy coś w ten deseń ). Nie przewidział jednak, że
ktoś wymyśli bary szybkiej obsługi. Wszystko zacznie się od jezior. Potem padną
biurowce ( Zbudujemy bar na dole, żeby ci z góry biegali po schodach, a jak
padną, to przeniesiemy go na górę. ). Dalej wymrą szkoły ze stołówkami, w
których uczniowie zawsze biegają. Nieważne co robią, ale zawsze biegają. I tak
dalej, aż przetrwają tylko weganie, jarosze i ludzie którzy proponują frytki do
tego. I jak tu czuć się bezpiecznie?! Amerykanie już podobno montują pierwsze
bary w okolicach Soczi. Nazwali to "Wódka" i podpisali, że działają z
ramienia z Organizacji ludzi do dziś niepogodzonych ze sprzedażą Alaski. Na
pewno to łykną. Nie dość, że się kasy nachapią, to jeszcze żadnych bomb używać
nie muszą...</span></span></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Zagrożenia mogą być również bardziej przyziemne, szczególnie
w przypadku naszym i naszych słowiańskich pobratymców. Wystarczy jedna
buteleczka napoju który być może czystą wodę przypomina, ale różni się jedną
literką i wszyscy wokół winni się obawiać o stałość swego żywota. Wyobraźcie
sobie takiegoż nawalonego osobnika, który pogrążony w depresji rzuca się pod
pociąg pełen wyjeżdżających na wczasy urlopowiczów. W tym wypadku nie chodzi o
zdrowie fizyczne, a psychiczne właśnie. Jasna cholera, jakby się nie mógł facet
powiesić, tylko ludziom życie uprzykrza. Lud - dotychczas rozluźniony - zaczyna
narzekać na wielogodzinne opóźnienia i przerwanie zasłużonego odpoczynku po
miesiącach groszowej harówki. Na kogo idą bluzgi? Na koleje państwowe rzecz
jasna! Rozdzwaniają się telefony, padają umizgi, obrazy ( w sensie te niemiłe
słowa, nie dzieła artystyczne ), przekleństwa a ludzie w PKP muszą tego
wszystkiego wysłuchiwać. Co ponosi za sobą kolejną konsekwencje: Ludziska z
kolejowej infolinii wracają do domu i wyładowują swój gniew na rodzinie. Mąż
nie dostaje tego, co zazwyczaj dostaje. Idzie więc do innej, a potem dochodzi
do rozwodu. Dziecko, które nie może znieść rozwodu opiekunów zamyka się w sobie
i trafia do domu dziecka, a jego stan psychiczny już nigdy nie wróci do
normalności. Wyjdzie z bidula, ożeni się, problemy psychiczne przejdą na jego
potomka ( to jest dziedziczne ) i kolejne potencjalnie samobójstwo gotowe. A
wszystko zaczęło się od jednej wódki.</span></span></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Sami widzicie, w wakacje to lepiej z domu nie wychodzić.
Kurde, nawet w domu może być niebezpiecznie. Przechodzisz koło okna, za którym
właśnie leci jaskółka z jakąś błyskotką, promień słońca się odbija, trafia cię
w oczy i ślepniesz. Dobra, na tym może zakończmy, bo dojdę do konkluzji, że
jutro wszyscy zginą... </span></span></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">
</span></span><br />
<div class="MsoNormal">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Macie jeszcze ode mnie taki przykład na pocieszenie, że
wakacje mogą być jednak całkiem fajną sprawą. :)</span></span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/P2zgjIGaIo4?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
</div>
Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-8048248505900803752014-06-18T12:12:00.001+02:002014-06-18T12:12:23.239+02:00Jak dostałem pracę nową<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Dobra więc, ludziska, mimo iż mózg mój na chwilę obecną pozostaje w stanie utrudniającym jakiekolwiek przestrzenno - kreatywne myślenie właściwe wszelkiego rodzaju literackim wyziewom, stwierdziłem, że jednak w końcu trza by znów coś skrobnąć. Dobrze stwierdziłem, nie?</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Sporo się ostatnimi czasy działo. Właściwie to zawsze sporo się dzieje, ale ostatnio działo się tyle, że to działanie uporczywie łupało mi w czachę i zmusiło do zadziałania na blogu ( Też macie wrażenie, że "działanie" zostało tu użyte cokolwiek za gęsto? ). Ostatnimi czasem bowiem... Kurde, nie sądziłem że kiedykolwiek wyjdzie to spod moich palców. Dostałem... ( No nie mogę, no nie mogę.... ) pracę. Ogólnie rzecz biorąc powinienem w tym miejscu napisać coś na kształt "czad, nie?", wszak robota to zwykł być powód do dumy. Z reguły tak. W moim wypadku jednak sprawa wygląda inaczej niż powinna... No bo w chwili, gdy do rąk moich przyszłych przełożonych bądź sekretarek trafiła podpisana kopia umowy - zlecenia ( z pewnością lepsze to niż stała umowa o pracę ) załamała mi się Cobainowska wizja śpiącego pod mostem wyrzutka społeczeństwa, który okrada sklep, za "zarobione" pieniądze nagrywa w studiu płytę, zostaje międzynarodową legendą rocka o której przyszłe pokolenia będą mówić "Wiesz, wnusiu, nikt tak nie potrafił rozjebać na scenie gitary jak on", po ośmiu latach zostaje w końcu oskarżony o dawną kradzież i na znak protestu przeciwko niesprawiedliwemu reżymowi w wieku 27 lat popełnia samobójstwo, dołączając do Jimmy'ego, Janis, Kurta i innych wielkich tego świata, który notabene ten świat opuścili. Teraz prawdopodobnie czeka mnie bardziej klasyczne życie. Praca, studia ( czyt. Jedna, wielka impreza ), ślub w wieku czterdziestu lat, zaraz po studiach, piątka dzieci ( Dziwne? Nie dziwne. Ja tam zawsze wielodzietną rodzinkę chciałem mieć. Z resztą trzeba podnieść ten kraj z marazmów demograficznych kopalń ), brak emerytury, nierefundowane leki na choroby typu przeziębienie czy kaszel i przyglądanie się, jak socjalistyczna Unia walczy o dominację nad światem podczas kolejnej wojny światowej. Czułem, że ten podpis może mi załamać karierę. Skusiła mnie wizja przyzwoitych zarobków, psia mać. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Z drugiej jednak strony, jak się okazało, ta praca przyniosła mi wiele arcyciekawych doświadczeń, mocno pogłębiając moją wiedzą na temat ludzkich zachowań w momencie odbierania kolejnego cholernego telefonu od jebanego konsultanta z pieprzonej sieci komórkowej. Bo wiecie, zostałem, że to tak ładnie ujmę "Ekspertem do spraw klienta biznesowego" pewnej znanej w Polsce telefonii. Prościej rzecz ujmując, siedzę na słuchawkach i dzwonię do ludzi, proponując im przedłużenie obecnej umowy i " w ramach prezentu za wieloletnią współpracę" nowy tablet z mobilnym internetem w zatrważająco niskim abonamencie oraz, coby jeszcze bardziej uszczęśliwić klienta zestaw obejmujący ładowarkę samochodową i słuchawkę bluetooth. Na pierwszy słuch ucha zdawać by się mogło, że to całkiem przyjemna robota. Siedzisz na fotelu, wesoło gawędzisz z ludźmi i od czasu do czasu podpisujesz umowy, załatwiając sobie premię do zarobku. Cud, miód i orzeszki normalnie. Tyle tylko, że ta praca ma jeden, poważny mankament - ludzie, do których wykonujesz połączenia. Ostatnio dzwonię do gościa, kulturalnie się przedstawiam a ten mi grozi prokuraturą i konkretnymi paragrafami. "Panie, spokojnie, ta rozmowa jest nagrywana" - mówię mu. Stwierdził, że to przestępstwo, że sobie nie życzy i na bank stanę przed sądem rejonowym, uwydatniając przekaz swojej wypowiedzi kilkoma niecenzuralnymi hasłami. Jako dobrze wychowany konsultant grzecznie powstrzymałem się od nawciskania gościowi jakiejś ohydnej wiązanki która uciszałyby te jego oskarżycielskie zapędy i rzuciłem tylko krótkie "do widzenia", rozłączając się. Co się będę z kolesiem sprzeczał... Inna rzecz miała się z facetem, który chciał zlikwidować jeden z numerów, a który mogłem mu przedłużyć. Zapytałem go więc, dlaczego to robi, jeśli jest w jakiś sposób niezadowolony z naszych usług, to szybko te błędy naprawimy. Stwierdził, że nie chce o tym rozmawiać. Naciskałem, drążyłem, aż w końcu się chłopak otworzył... Zaczął mi się żalić do słuchawki, że to numer jego żony, a on się właśnie rozwodzi i ogólnie strasznie ciężkie ma teraz życie. No, tym to mnie zastrzelił. Nie wiedziałem, czy próbować go przekonywać do pozostania u nas, czy pocieszać. Ostatecznie stwierdziłem, że "bardzo panu współczuję i przepraszam" i zakończyłem rozmowę... Niech się wiedzie kolesiowi jak najlepiej, może trafi na inną kobietę i wrócą do naszej telefonii... Tak, wtedy to byłby klasyczny happy end.</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Generalnie takich wkurzonych bądź skorych do zwierzeń ludzi codziennie trafia się co najmniej kilku. Nie tylko mi, rzecz jasna. Na zmianie u nas zawsze siedzi po kilkunastu ludzi. Musielibyście tak raz stanąć w tym biurze i posłuchać, jak te wszystkie gardła na raz zaczynają trajkotać i przekonywać tych durnych ludzi, że jednak warto obniżyć ten rachunek o te kilkadziesiąt złotych i dostać nowy, wypasiony telefon ( Hm... za dużo "ten", "tych" chyba, nie? )... Ale na nie ma źle. Wiecie dlaczego? A no... bo te gardła w ostatnich wyborach głosowały na Korwina, ha, ha! Wczoraj wyszło na jaw, że na całe szczęście tylko jeden wyrzutek społeczeństwa oddał głos na te haniebne, zbrodnicze ugrupowanie PO. Reszta brygady jak jeden mąż stanęła za Korwinem! W takim teamie to od razu się lepiej pracuje. Tym bardziej, że ci ludzie konkretnie swoje stanowisko uzasadniali, dziewczyny też. Co dowodzi, że młodzi ludzie nie głosują na Korwina z powodu niedojrzałości politycznej, ale właśnie inteligencji, roztropności i chęci zmienienia socjalistycznego reżymu w tym kraju! </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Dobra, generalnie miałem jeszcze zamiar walnąć kilka (set, tysięcy) słów w tym poście, ale muszę właśnie lecieć do roboty. Odezwę się znowu z paroma rewelacjami. Trzymajta się, ludzie!</span></span><br />
<br />
<br />Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-24209876543800328932014-05-21T11:53:00.000+02:002014-05-21T11:53:06.924+02:00Belle Co - Back on Tour<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Tak jest, panie, panowie i Conchito Wurst, w wielu kręgach ( co wielokrotnie było już przeze mnie podkreślane ) legendarny chrześcijański band Belle Co, konsekwentnie budujący swoją markę w kraju i stanowiący coraz większą konkurencję dla takich tuzów religijnego grania jak TGD czy New Life M znowu wziął się za intensywną promocję koncertową. Taki stan rzeczy sugerować może, iż popularność kapeli wzrasta z miesiąca na miesiąc, a nawet z sekundy na sekundę. Bo myśmy tak na dobrą sprawę nie planowali aż tylu koncertów ( chyba ). My nie jesteśmy tego rodzaju ludźmi, że wpychamy się na każde rekolekcje, przesłuchania, festiwale czy czuwania, choćby to miało być czuwanie dla seniorów 90+. Jakoś tak nam się dzieje, że to inni dzwonią, pytają, szukają, a w konsekwencji i zapraszają, abyśmy uświetniali swoją niewątpliwie interesującą prezencją wizerunkową i nieszablonowym podejściem do chrześcijańskich dźwięków wszelakie imprezy o charakterze religijno - kulturalnym. Reakcje publiki na koncertach jak dotąd były ze wszach miar pozytywne. Nikt nas nie wygwizdał, nie rzucił żadnym pomidorem ani nawet taktownie ( lub ostentacyjnie ) nie wstał i nie wyszedł. Co prawda fakt, iż imprezy z gatunku tych religijniejszych mają to do siebie, że ludzie tam egzystujący zazwyczaj odebrali dosyć kulturalne wychowanie i wszczynanie jakichkolwiek aktów protestu uważają za nie na miejscu wypaczyć może nieco takie pozytywne postrzeganie naszych koncertowych wojaży, niemniej jednak warto wierzyć, że te pozytywy są. To zawsze daje kopa do działania. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Coby nie być gołosłownym, walnę ( że tak powiem ) w tym miejscu przykład z zeszłej niedzieli. Otóż zaproszeni zostaliśmy na "Festiwal piosenki wartościowej" odbywający się we wsi Szymiszów na Opolszczyźnie, w powiecie Strzeleckim ( a niech się wypromują. Sołtys się ucieszy pewnie. ). Tak jest, na ten sam festiwal, o którym rok temu w tak rozanielony sposób się rozpisywałem. Tym razem jednak zostaliśmy przez kapitułę tegoż wydarzenia potraktowani zgoła inaczej. W ubiegłym roku, jak pamiętacie ( pewnie nie, ale wmawianie sobie, że czytelnicy pamiętają wszystkie posty jak gimnazjaliści inwokację naprawdę podbudowuje morale ) ów konkurs wygraliśmy. Teraz nawet w nim nie startowaliśmy. Dlaczego? A no dlatego, że zostaliśmy zaproszeni jako gwiazda imprezy! Ileż ja lat musiałem czekać, aby ktoś w końcu wyszedł na środek wypełnionej tłumem sali ( Co prawda gimnastycznej, gdzie akustyka była gorsza w niż w Wielkim Kanionie ) i powiedział: "A teraz zapraszamy na występ gwiazdy dzisiejszego dnia!" ( Czy jakoś tak. ). Nie był to co prawda ustępujący miejsca nowej metalowej sile Tom Araya przed pół milionem ludzi na Wembley, jak to zawsze sobie wyobrażałem, ale i tak uczucie było całkiem niezgorsze. Wychodząc na tę scenę ( coś na kształt sceny właściwie ) normalnie miałem poczucie, że w końcu do czegoś w życiu doszedłem. Tak, tak, też uważam, że to jedno z tych głupszych poczuć, które człowieka w życiu nachodzą. W każdym razie koncercik się udał. Ludziska zgodnie prezentowali przemiłe banany na twarzy, co żywsi klaskali a pęczniejący z dumy sołtys z zadowoleniem spoglądał na świetnie bawiącego się proboszcza. Nawet operator tego całego scenicznego czegoś sprawiał wrażenie, jakby był mocno naszym wystąpieniem zainteresowany. Miło, naprawdę miło. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Potwierdzenie tego, iż koncert okazał się kolosalnym wręcz sukcesem, otrzymaliśmy właściwie zaraz po zejściu ze sceny. No, nie zbiegli się może od razu dziennikarze z TVP w celu nakręcenia reportażu, nie zjawili się także pismaki z Życia na Gorąco żeby rozdmuchać nasz sukces i walnąć kalumnie odnośnie po koncertowych ekscesów klawiszowca czy basisty, niemniej jednak zainteresowanie było. Wywiad z głównymi Merami naszego zespołu przeprowadziło radio Doxa FM, a sam materiał ukazał się chyba w wieczornym wydaniu wiadomości ( w którymś na pewno ). Także i NTO ( Nowa Trybuna Opolska ) machnęła zdaje się jakiś reportażyk o nas i całym festiwalu. Poza zakotwiczyliśmy jeszcze w paru. lokalnych mediach. Ale co tam media, nie to było najważniejsze! Na każdym koncercie, jak wiadomo, najważniejsza jest późniejsza impreza na backstage'u. A nasza, jak zawsze z resztą, obfitowała w spore ilości pysznego ciasta, kawy i herbaty. Po raz kolejny rzecz trzeba: Miło, naprawdę miło.</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">I tak to leci, ludziska kochani. W najbliższy piątek na ten przykład również zapowiedziany mamy kolejny koncert, tym razem powiązany z czuwaniem odnośnie kleryków. Naprawdę rozumiem, że nie wszystkich tu zaglądających tego typu imprezy muszą kręcić, niemniej jednak serdecznie zapraszam. Może to być jedna z ostatnich okazji, w których zobaczycie Belle Co na żywo. Serio. Jak trafimy do TRWAM TV to o. Rydzyk z pewnością za darmo nas nie odda. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Poniżej macie taką jedną fotkę z festiwalu:</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><img height="393" id="irc_mi" src="http://doxa.fm/wp-content/uploads/2014/05/0519_Festiwal.jpg" style="margin-top: 0px;" width="510" /> </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Więcej znajdziecie tu: http://gszymiszow.wodip.opole.pl/festiwal/index.php?option=com_expose&Itemid=53</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">I nagranie reportażu z radia DOXA FM: http://doxa.fm/aktualnosci/region/szukalem-was/</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">No i, co by nie było, że nie zapraszałem na ten jeden z ostatnich naszych darmowych koncertów ( Nie, to żart, żart oczywiście. Lubię żartować, really. ): </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"> <img height="451" src="https://scontent-b-vie.xx.fbcdn.net/hphotos-ash4/t1.0-9/1982131_853383221343203_3236549413134785655_n.jpg" width="640" /> </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Prawdopodobnie straciłem tym wystąpieniem zaufanie ortodoksyjnych wielbicieli Marduk czy Mayhem, niemniej jednak pragnę zauważyć, iż nawet coś takiego jak chrześcijański black metal istnieje ( co prawda chłopaki nie mają łatwo, bo to przeczy prawdziwym ideologicznym założeniom tej muzy, ale szacun, że mimo przeciwności wciąż walą do przodu. ). Zwie się to Unblack metalem, ludziska! Takie Frost Like Ashes to ja nawet sobie czasem lubię posłuchać. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/Y9856pE8V00?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></span></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">"Tyś jest Przedwieczny<br />
Starszy od dni<br />
Koniec i początek<br />
Przedmiot mojego wychwalania<br />
Tyś Gwiazda Zaranna<br />
Tyś Słońce Północy<br />
Jestem, który Jestem<br />
Ty jesteś odniesionym Zwycięstwem<br />
Ty jesteś Panem Zastępów<br />
Ojcze, Synu, tajemniczy Duchu<br />
Niegodziwi drżą ze strachu<br />
Przed Twoim niezliczonym wojskiem ..."</span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Można po chrześcijańsku łupnąć black metal? Ano, jak widać, można :) I nawet corpse paintingu z twarzyczki zmywać nie trzeba, ty.</span></span><br />
<br />Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-52386295676327303062014-05-16T12:29:00.007+02:002014-05-16T12:29:59.639+02:00Elvenking - "The Pagan Manifesto"<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">W dniu dzisiejszym postanowiłem wziąć się za coś, czego dawno - a właściwie nigdy - na tymże blogu nie było. Otóż, z racji tego, iż tematy ostatnich postów obracały się w kręgach raczej mało zbliżonych do tych stricte metalowych, na myśl mi przyszło, aby skrobnąć recenzję któregoś z najnowszych metalowych albumów. Nie wiem, czy pomysł trafiony, w każdym razie spróbujemy coś z tej idei przelać na elektroniczny papier.</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Szczerze powiedziawszy, długo myślałem, jakiż to album winienem zrecenzować. Bo w ostatnim czasie nastąpił istny wysyp całkiem smacznie zapowiadających się nowości; A to Sabaton z "Heroes", a to Stratovarius z "Nemesis Day", czy chociażby drugi album wywołującego ogromne ( co zrozumiałe ) emocje Vallenfyre - "Splinters" ( Wszak to band JE Grega Macintosha jest ). Ta. Tyle cudnych melodyjek wytwórnie na świat wypuszczają, a ja rzecz jasna musiałem się wziąć za coś... no, może nie jakoś katastrofalnie słabego, ale mimo wszystko, przeciętnego. Przynajmniej pod względem oryginalności.</span></span><br />
<br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-3wSekkTL1Ms/U3XjyetWPAI/AAAAAAAAAO4/9a7TkDDdv9o/s1600/Elvenking-The-Pagan-Manifesto.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-3wSekkTL1Ms/U3XjyetWPAI/AAAAAAAAAO4/9a7TkDDdv9o/s1600/Elvenking-The-Pagan-Manifesto.jpg" height="400" width="397" /></a></span></div>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Zespół: Elvenking</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Kraj pochodzenia: Włochy </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Album: The Pagan Manifesto</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Styl: Power/heavy metal </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Rok wydania: 2014</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Wytwórnia: AFM Records</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Elvenking to band z gatunku tych, które od lat łupią jedno i to samo i cepem ze łba im ten koncepcji nie wybijesz. Jeśli na przykład robiliby to w taki sposób, jak panowie z Exodus, którzy na każdym kolejnym albumie walą podobnymi patentami, a jednak wciąż chce się tego słuchać, nie miałbym żadnych pretensji. Tymczasem Aydan i spółka nie dość, że w swej muzyce nie poważają thrashu pod żadną postacią ( no dobra, może coś tam lizną od czasu do czasu ), to jeszcze postanowili babrać się w odmętach słodkawego power/heavy metalu, z folkowymi wtrętami z resztą. Gatunek niby o zacnych tradycjach ( wyłączając folkowe naleciałości ), wystarczy wspomnieć takie bandy jak chociażby Helloween, Sonata Arctica, Edguy czy wymieniany wyżej Stratovarius. Z tą tylko różnicą, że przemielono go już na wszystkie możliwe sposoby i naprawdę ciężko jest w tym temacie powiedzieć cokolwiek odkrywczego. Dlatego też na najnowszym albumie - bez zaskoczeń z resztą - Elfi Królowie nie przedstawili niczego, czego już ktoś kiedyś - w takim czy innym wydaniu - nie zapodał. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Rzec jednak trzeba, że "The Pagan Manifesto" to mimo wszystko jedno z lepszych ich dokonań. Bo mi tam muzyka Elvenking nigdy jakoś specjalnie do gustu nie przypadała; ot, klasyczny do bólu,em miejscami przesłodzony power/heavy metal, zagrany raz lepiej, raz gorzej. Jednakże w porównaniu chociażby do takiego "Wyrd", to najnowszy album Włochów jawi się miejscami jako dzieło co najmniej bardzo dobre. Na uwagę zasługuje już pierwsza ( pomijając intro ), rozbudowana, trwająca prawie trzynaście minut kompozycja. Co prawda miejscami można odnieść wrażenie, że niektóre patenty posklecano trochę na siłę, przez co całość utworu wydaje się nieco niespójna, niemniej jednak jest całkiem w porządku. Plus za klasyczną, przyjemną akustyczną wstawkę pod koniec. Kolejny numer - "Elvenlegions" - wybrany został jako singiel promujący całą płytę. Taki wybór utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że power metalowe kapele prawie nigdy nie potrafiły lansować dobrych singli. Bo przecież, jeśli się nie mylę, to numery promujące powinny być z gatunku tych lepszych na płycie, nie? Tymczasem "Elvenlegions" jest po prostu... słabe. Żadnych dobrych riffów, żadnej porywającej melodyki. Lepiej robi się w przypadku trzech kolejnych, pędzących do przodu utworów. Sprawnie zagrane, podane z klasyczną, power metalowa motoryką. Przyczepiłbym się jedynie do dwóch rzeczy: po pierwsze, panie wokalisto, to, że krzyczysz pan "Let's go!" w utworze nie znaczy, iż numer ten zyska większe poważanie na koncertach czy coś. W tym wypadku efekt może być nawet odwrotny od zamierzonego. Po drugie "Moonbeam Stone Circle" miejscami ( szczególnie w refrenie ) brzmi jak żywcem zerżnięty z Blind Guardian. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Dalsza część płyty poziomem oryginalności również nie wybiega ponad przeciętną. Nadzieję na choć odrobinę powiewu świeżości daje bębnowy, doprawiony chórkiem wstęp w "The Solitaire", ale jak wiadomo, nadzieja matką głupich. Dalej utworek wali w standardowym, pół szybkim tempie. Choć z drugiej strony całkiem niezgorszy refrenik chłopakom tutaj wyszedł. "Towards the Shore" to z kolei przyjemna, acz całkowicie przewidywalna ballada z orkiestracjami w tle. Kolejny raz widać, iż Hansi i spółka stanowili dla Włochów całkiem pokaźne źródło inspiracji. W kontekście kolejnych numerów "Towards..." traktować można jako swego rodzaju przerywnik ( przerywnik, nie wypełniacz. To ogromna różnica. ) pomiędzy kolejnymi galopadami ( no, choć może to za duże słowo. ). "Pagan's Revolution", "Grandier's Funeral Prayer", "Twilight of Magic" i "Black Roses For the Whicked One " to kolejne mniej lub bardziej pędzące do przodu numerki. Najlepiej z tego zestawu zdaje się wypadać "Twilight..." z niezłą motoryką, całkiem dobrze skonstruowaną solówką i akustyczną końcówką. Całość wieńczy prawie dziewięciominutowy "Witches Gather". I rzecz trzeba, że jest to zwieńczenie przemyślane. Dobry klimat ( choć jak dla mnie za dużo niepotrzebnych, chóralnych zawołań ), w miarę znośna melodyka i mała nowość w postaci lekkiego growlu wokalisty. W poprzednich numerach ten rodzaj śpiewu również miał swoje krótkie epizody, ale dopiero w tym ostatnim został zastosowany na szerszą skalę. Czy był to dobry pomysł? No, konceptu albumu raczej nie zepsuł, więc nie ma źle. A, i miło, że w ostatnich sekundach płyty panowie szarpnęli się jeszcze, aby wzbudzić czymś zainteresowanie słuchacza. Ciekawie podali liryki.</span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Podsumowując, "The Pagan Manifesto" to album niezły, choć, rzecz jasna, bez żadnych rewolucyjnych rozwiązań. Fani klasycznego power/heavy metalu spod znaku Blind Guardian, wczesnej Avantasii czy nawet Sonata Arctica będą wniebowzięci, inni - niekoniecznie. Pogratulować należy chłopakom, że nie potopili się całkowicie w bagnach słodkawych melodii, a potrafili czasami przyłożyć całkiem ostrym pazurem. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Aha, a co do okładki albumu, to też nie jest zła, choć jak dla mnie zbyt komputerowa. Ja tam wolę klasycznie robione obrazki. Nie wiem jak wy.</span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Ocena: 7,5/10</span></span><br />
<br />Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-17136557812842435452014-05-12T23:28:00.001+02:002014-05-12T23:28:08.469+02:00Conchita Wurst i Sku*wiel, który strzelał do delfina na maturze z angielskiego<span style="font-size: large;"><span style="color: white;">Czymże byłby ten blog, gdyby nie podjął się skomentowania zaistniałych w ostatnich godzinach sensacyjnych doniesień od sąsiadów zza Bałtyku ( No jak nie sąsiad, jak sąsiad. Wsiadłbyś w statek to w końcu byś dopłynął. ), kraju który wydał na świat szlachetny ród Wikingów, w skrócie: Danii. Otóż, jak udało się ustalić współpracującym z tym blogiem tajnym agentom stacjonującym w Kopenhadze, na skądinąd osławionym konkursie Eurowizji pojawiła się pewna postać o nie do końca zidentyfikowanej płci. Mało tego, wyszła na scenę i jeszcze miała czelność wydobyć z siebie jakiś dźwięk. Nie jest do końca jasnym, jakim cudem przeszła przez rygorystyczne procedury dotyczące określenia tożsamości seksualnej artysty reprezentującego dany kraj, niemniej jednak piosenkę dokończyła. Pierwszym szokiem, który zaszokował zszokowaną opinię publiczną był fakt, iż pan/pani wykonujący/wykonująca feniksową pieśń dostał/dostała się do finału. Rzecz jasna, ogół społeczeństwa odebrał ten jawny skandal jako ponury żart, który miał na celu zwiększenie oglądalności i wprowadzeniu do konkursu elementów - czarnego bo czarnego, ale jednak - humoru. Przestało być śmiesznie, gdy w internecie pojawiły się intymne zdjęta tego brodatego stwora o niezidentyfikowanej osobowości wewnętrznej, potocznie zwanej kretynizmem. Nie wiem, jaki miał ktoś w tym interes ( gra słów niezamierzona! ) i komu chciał obrzydzić celebrowanie konsumpcji posiłku obiadowego, ale fakt faktem, iż Kiełbasa zaczęła robić furorę. Jej/jego - jak twierdzi posłanka Anna Grodzka - seksowna broda, piękne ciało ( to z kolei opinia JE Romana Biedronia ) i ( no, tu akurat całkiem bezstronnie i bez sarkazmu ) niezły wokal okazały się przepustką do wywołania międzynarodowego skandalu. Czarę goryczy przelała wygrana tego totalnie niesmacznego Włuszta. Europa jak długa i szeroka podzieliła się na ludzi, którzy do teraz nie rozumieją, dlaczego żaden terrorysta nie dokonał zamachu w momencie wczorajszego wznoszenia feniksa i nie wybawił społeczeństwa ( Środowiska prawicowe, ludzi inteligentnych i unio sceptyków ) oraz na tych, których obecność tego rodzaju osobnika w żaden sposób nie krępowała by w łóżku ( Pedały i lewaki. ). Ale jakby się tak dobrze przypatrzeć, to to coś zbiło na tej farsie niezłą kasę. Prawdopodobnie zwietrzył ten Ogrognom swoją szansę i z premedytacją ją wykorzystał. Wątpię, czy obchodziło go, jak na jego prezencję zareaguje opinia publiczna. Pośpiewa sobie jeszcze parę miesięcy, ustawi się i wszyscy o kreaturze zapomną. A ona/ono/on wybuduje jakąś willę w Argentynie i do końca życia pić będzie drinki z palemką. Cała ta sytuacja po raz kolejny dowodzi tylko jednego: głupoty ludzkiej. Jeśli ludzie naprawdę chcą Kiełbasie zaszkodzić, to powinni się zamknąć i nie komentować. A oni z uporem maniaka wciąż na nią ku*wią, pojeżdżają, ryczą, kwiczą i hejtują. Im więcej grzmią, tym więcej kasy Włusztowi leci. Prosta logika. Jaki jest więc sens zabierać jakikolwiek głos w tej sprawie? Jakby nikt nie wypowiedział o tej Eurowizji jednego nawet słowa, to też potwór nie miałby z czego ciągnąć popularności i kasy. Ale powiedz to temu durnemu ludowi...</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;">Dobra panowie, panie i osobniki pokroju Włuszta, skończmy jednak z tymi dywagacjami na temat debilizmu współczesnej Europy i przejdźmy do innego, równie bulwersującego tematu. Otóż w ubiegłą środę - o czym poniekąd już wspominałem - odbył się egzamin maturalny z języka angielskiego, który szerokim echem odbił się we wszelkiego rodzaju środowiskach wodnych. Stało się tak, gdyż jedno z czytań umieszczonych na tejże maturze podjęło, jak się okazało, temat bardzo kontrowersyjny. Dotyczyło ono bowiem pewnego cwanego osobnika, który niesiony przypływem niezrozumiałej frustracji zaczął strzelać do niewinnego delfina. Ta bezsprzecznie bulwersująca sytuacja wywołała w uczniowskim ( i nie tylko uczniowskim ) narodzie gigantyczne wręcz poruszenie. Lud młodzieżowy ostro zaprotestował przeciwko tak nieludzkiemu traktowaniu zwierząt i propagowaniu wartości anty delfinich i postanowił wszcząć bunt. W tym celu - między innymi - powstał fanpage na facebooku, gdzie społeczeństwo może dać wyraz swojej frustracji bezmyślnością CKE. Jako aktywny działacz ruchu "Pro-delfin-life" ( Że co? Nie istnieje? Istnieje, istnieje, przed chwilą go założyłem ) popierałem tę słuszną ideę, a nawet włączyłem się do promowania tej szlachetnej akcji. Nie jestem jednak pewien, czy wyszło mi to na dobre. Postanowiłem bowiem po raz kolejny chwycić za swoja tandetną, rozstrojoną gitarę i zabawić się w pierwszego barda społeczeństwa blogerskiego. Tym razem tematyka utworu - czyli delfinie problemy ze sku*wielem w tle - zmusiła mnie do użycia kilku niecenzuralnych słów. Ogólnie rzecz biorąc, to raczej jestem z tej pieśni dumny. Boję się tylko, że kraj postrzegać mnie teraz będzie jako ordynarnego, nie myślącego w racjonalny sposób osobnika ( Choć z drugiej strony wielu ma o mnie jeszcze gorsze zdanie, więc luz ), który potrafi tylko pojeżdżać po sku*wielu. Przecież on nie jest do końca takim sadystą, na jakiego wygląda... A może strzelał do delfina, bo nie miał co jeść? A może po prostu nie celował do delfina, tylko do tej kobiety? Chyba więc będę musiał przeprosić, że tak tego zacnego sku*wiela zjechałem... Aha, no i serio, ja nie mam w zwyczaju kląć... Ale nie mogłem się powstrzymać od napisania tego czegoś. No kurde, te słowa same mi się w głowie układały...</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;">Po więcej delfinich newsów zapraszam na fanpage: https://www.facebook.com/delfinygino ( nie, nie mój )</span></span><br />
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;"><br /></span></span>
<span style="font-size: large;"><span style="color: white;">I przedstawiam tę oto, obfitujące w tak niecharakterystyczne dla mnie, zatrważająco brzydkie słowa pieśń... Ale, z drugiej prawie dwa tysiące wyświetleń w dwa dni to dobry wynik, jak na zerową promocję. Chyba będzie trza nagrać coś o Włuszcie.</span></span><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/9CtYf4NQAcI?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
:)Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-43149247632103383622014-05-07T13:38:00.001+02:002014-05-07T13:38:39.639+02:00Matura 2014 Live News: Another Afery i Skandale<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Zachęcony kolejnym komentarzem podważającym mój ścisły związek z metalową kulturą... O, czekajcie chwilę, ktoś dzwoni ( Tutaj iście genialnym prozatorskim językiem zapisuję: " W tym momencie z wibrującej niczym ćpun na odwyku komórki rozległ się dźwięk popularnej dyskotekowej piosenki "Jesteś Szalona". Zaskoczony Paweł czym prędzej przycisnął zieloną słuchawkę..." )... Kurde. I właśnie mój nieskazitelny metalowy wizerunek został pogrzebany, psia mać! Zawiodłem tych wszystkich młodych adeptów metalowej sztuki, którzy widzieli we mnie autorytet...</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">W takim razie trzeba wizerunek poprawić, nie? A nic tak nie poprawia wizerunku jak kolejny ze wszech miar poważny post o kolejnych maturalnych skandalach. Ludzie lubią skandale. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Zastanawiacie się pewnie, czemuż to przemilczałem wczorajszą egzekucję z matematyki... Z bardzo prozaicznego powodu. Najzwyczajniej w świecie się wnerwiłem! Te oszołomy z ministerstwa kultury czy z jakiej dziury tam oni wypełzli postanowili pokazać zestresowanym uczniakom, do jakich okrucieństw są oni zdolni. Tu nie ma co się doszukiwać kolejnych afer, skandali, czy jakichś gangsterskich machlojek. Tu trzeba z pochodniami na Wiejską walić i grozić rozpętaniem wojny domowej, jeśli szybko tej matury nie zniosą! Co prawda zniesienie tego egzaminu jeszcze bardziej otępiłoby i tak zidiociałą współczesną młodzież ( I tu niestety nie ma żadnego sarkazmu... Serio. Znam przypadek, który na pół godziny przed maturą nie wiedział do końca, co to właściwie jest ta delta. ), niemniej jednak mogliby chociaż jakiegoś psychologa nam na salę dać, co by wspierał nasze skołatane nerwy. Albo odpowiedzi do pierwszych piętnastu pytań, żebyśmy się mniej stresowali następnymi. Ale czekajcie tylko... Jeszcze wam zrobimy rewolucję... </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Jakby na pocieszenie, dzisiejszy - wedle przewidywań - bardzo hard ( ależ ja dumny jestem ze swoich impossible umiejętności językowych! ) egzamin z angielskiego okazał się wybitnie prosty. Zreflektowali się za ten polski skandal. Stwierdzili, że przesadzili z imprezą i chociaż obcy język zrobili bardziej przyswajalny. Ale to i tak jest niedopuszczalne. Żeby matura z nienarodowego języka była łatwiejsza niż z ojczystego?! Gdzie się podział duch patriotyzmu?! I wszystko jasne. Lewica układała te matury. Oni do końca chcą nas pogrzebać w odmętach socjalistycznego szamba, a może nawet i anarchię wywołać, kto ich tam wie. I my się musimy na to wszystko godzić! Ciekawe, co walną tej garstce nielicznych zapaleńców z miłością do ojczyzny ( w tym i mnie, z tego wynika ) na rozszerzeniu z Polskiego. Pewnie jakąś "Władzę" Konwickiego albo nawet "Słowo o Stalinie" Władysława Broniewskiego, już ja ich tam znam!</span></span><br />
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Chętnie bym się właściwie po rozwodził nad innymi aferaszystmi aferami i skandalicznymi skandalami które wypłynęły na tegorocznej maturce, ale czeka na mnie ciepły obiadek. Dlatego pozwolę sobie tak krócej nieco dzisiaj. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Aha, no i żeby wszystko było jasne ( Parabole tańczą... ): Wszystko co dzisiaj napisałem było jak najbardziej poważne ( A parabole wciąż tańczą, tańczą... ). Serio ( Monalizą byyyłaś mi... ). Co tam najbardziej, nawet w cholerę poważne ( ...marzyłem tylko o toobie! ).</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">O i wyczekujcie gdzieś w internetowych zakątkach NTO ( Nowej Trybuny Opolskiej ) mojej krzywej, w ogóle nie podobnej do Brada Pitta gęby. I kilku słów ode mnie. Zawsze to jakaś promocja bloga, nie?</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">Na koniec z cyklu "Czego najlepiej słuchać przed maturą" taka oto klasyczna piosnka:</span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><br /></span></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/UUFH86atbJ0?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></span></div>
<br />
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">No, u mnie w każdym razie przed polskim sprawdziła się idealnie :)</span></span>Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-36310833606475945842014-05-05T17:15:00.000+02:002014-05-05T17:15:17.762+02:00Matura 2014 Live News: Afery i Skandale<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Live podany co prawda z nieznacznym przesunięciem obrazu, niemniej jednak skonstruowany wedle wszelkich - nie do końca zrozumiałych - reguł tegoż tu skromnego bloga. Jak zwykle w wypadku podejmowania tematów ważniejszych od ważnych ( a dla wielu z pewnością maturą takim jest; Niektórzy to podobno nawet w zeszłym tygodniu krzyżem do Częstochowy się czołgali, bo - słusznie z resztą - stwierdzili, że poleganie tylko na własnym umyśle jest zazwyczaj zawodne ) zacząć trzeba od skandalu. Co tam skandalu, międzynarodowej afery o charakterze korupcyjno - mafijnym! Pierwszym skandalem wynikającym z tegorocznej matury z polskiego jest fakt, iż w ogóle się odbyła. Mimo iż rozumiem, że poprzednie roczniki również tego nie przyjemnego doświadczenia doświadczyły ( Że co? Niepoprawnie stylistycznie jakoś? Matura się skończyła, to sobie piszę, jak chcę. A co! ), to stoję na stanowisku iż autorów tegorocznej edycji trzeba zamknąć w kryminale, ewentualnie eksmitować z tego kraju. W sposób jaki skonstruowali tę torturę ludzkich mózgów zakrawa pod zwyrodniałe, pozbawione skrupułów bestialstwo, w dodatku z demoralizującym przekazem. Zawarli w nim jawny, choć wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie do końca świadomy przekaz podprogowy. Ha, że głupio gadam? Odrzućmy w tym momencie dywagacje nad tym, czy "Potop" został wydany w średniowieczu czy w roku 1974 ( wrócę do tego jeszcze, bo po niektórych minach widzę że wydaje im się, że źle widzą. ) i spójrzmy na to wszystko zupełnie z innej strony...</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Pierwszy szok: Ta matura układana była od tyłu! Nie przypadkowo padła taka, a nie inna kolejność zadań: Motyw miłości, "Potop", "Wesele". Otóż panowie/panie w czasie tworzenia tegoż egzaminu z pewnością siedziała na weselu. Naturalną więc ich myślą było, aby tenże utwór na maturkę przemycić. Dalej jednak skończył się im pomysły. A jak się kończą pomysły, to - rzecz oczywista - trzeba się iść napić. A już w ogóle jak się jest na weselu. Wyjątkowo pozbawieni weny "układacze" wlewali w siebie coraz więcej trunków, aż zrobiły się z tego całe morza, albo oceany nawet. Innymi słowy: Potop. No i drugi temat jak w mordę strzelił! Teraz brakowało tylko jakiegoś innowacyjnego pomysłu na pierwszy tekst, do którego można by walnąć jakieś głupie pytania. Zastanówmy się: O czym po pijaku myślą faceci? No wiadomo, o dziewczynach. A dziewczyny? No tak, o facetach! Łącząc te dwa elementy, otrzymujemy nowy czynnik: Miłość. Tak oto, w prosty i nieskomplikowany sposób twórcy postanowili skatować przyszłość tego narodu. Przestawili jedynie kolejność patentów, co by nikt się nie połapał. Ha, myśleliście że w tym kraju sami idioci są, co? Wszystkich was przejrzeliśmy.</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Podobnie rzecz się miała z pytaniami, jakie nam zaserwowali. Przecież to oczywisty pijacki bełkot jest....</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Pytanie pierwsze, o ile sobie przypominam brzmiało mniej więcej " Napisz, czym dla uczestników dialogu "Uczty" był pokarm duszy ( choć tu mogło być inne słowo )" ( no, taki sens był ) czy jakoś tak. No siedzieli sobie kochani twórcy, naprani, nie mogąc na nic wpaść. W końcu natrafili na rozsławioną ( nie gadać mi tu, ona istnieje! ) pewnym polskim komediowym z resztą filmem markę wina "platon" i już wiedzieli, w co uderzyć. Adekwatnie do swojej sytuacji wzięli się za "Ucztę". A że nic z niej nie rozumieli - po pijaku ciężko cokolwiek zrozumieć - ułożyli właśnie takie pytania. Wyglądało to jakoś tak:</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">- Ej, Józek, co to jest ku*wa ten pokarm duszy?!</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">- Ten z tego dialogu? Pierwsze ku*wa słyszę! Tomuś, masz pomysł?!</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">- Nie mam ku*wa pojęcia! Spytajmy się tych wyrostków, co to będą zdawać. Niech się męczą, fajansy jedne!</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Na takiej zasadzie stworzona została większość pytań. Swoistym cudem okazał się dobór tekstu, z którego coś jakoś poniekąd w jakimś mniejszym stopniu można było wywnioskować, bo wpisali po prostu w googlach "artykuły o uczcie i Platonie" i wzięli pierwsze, co im wyskoczyło. To skandal, żeby tak traktować młodzieżową społeczność! Domagamy się przeprosin!</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Większym skandalem okazały się jednak tematy wypracowań. O ile "Potop" nie zawierał żadnego ukrytego przekazu czy afery, to już zadanie postawione w "Weselu" to jawna gangsterka. Otóż nie podpadło wam, dlaczego akurat dali taki dialog? Czy ktoś z was cokolwiek z niego zrozumiał?! No właśnie! Na normalnym weselu, jak toczy się rozmowa między dwoma napranymi ludźmi też nikt nic nie rozumie. I na tej właśnie imprezie panowie układacze zasłyszeli rozmowę takich właśnie osobników. Przypadkowo sposób ich wypowiedzi idealnie wpasował się w niezrozumiałą Wyspiańską lirykę ( Nawet całkiem dosłownie! Podobno ów panowie kłócili się o poglądy Korwina i Tuska. Korwin domaga się narodowego zrywu - zupełnie jak romantyczny poeta z "Wesela", a Tusk takie zapędy ma w głębokim poważaniu i uważa je za śmieszne - tak jak pozytywistyczny Gospodarz. < W toku rozmowy wyszły socjalistyczne machlojki JE Donalda, ale nie ma to związku z maturą. A może ma? > ), a więc ostatni maturalny temat został załatwiony. Tyle tylko że tutaj dochodzi aspekt korupcyjny... Przecież trzeba było zapłacić panom za wykorzystanie ich wizerunku, nie? Co z tego, że Wyspiański był pierwszy. Prawo jest prawo, podobno Unia ma takie przepisy i nic na to nie poradzimy. I teraz rodzi się pytanie... ile panowie dostali?! He?! I to wszystko z kieszeni podatników! O tym nikt nie mówi, do jasnej cholery! Przecież to czysta zbrodniczość jest! </span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Dlatego też, jako przykładny obywatel i tegoroczny maturzysta postuluję o zbadanie trzeźwości komisji egzaminacyjnej, która matury będzie sprawdzać. Chyba, że po pijaku wpisują więcej punktów.</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Ah, i jak będzie mnie ktoś chciał ścigać czy pozywać za ujawnianie tajnych akt które nie miały trafić do wiadomości publicznej, to walić na mejla. Z chęcią odpiszę.</span></div>
<div style="color: white;">
<br /></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">A, nie wyjaśniłem jeszcze kwestii roku wydania Potopu. Otóż pewien mój znajomy legitymujący się z współpracą z pewnym polskim magazynem muzycznym był mimowolnym świadkiem takiego oto monologu na przystanku: " "No więc jakby ktoś mi dwa lata temu powiedział, że napiszę "Potop", to
bym k**** wyśmiała! Ja nie czytałam "Potopu", ani filmu nie oglądałam. A
dzisiaj wchodzę rano na fejsa i patrzę, że urodziny Sienkiewicza. No
jakbym wcześniej wiedziała, to bym się obryła, bo było pewne, że w
urodziny dadzą. A ta data pod tekstem, 1974, to, myślisz, data wydania?
Aha, ok. Ja nie wiem jaki to wiek, epoki tylko znam! I odrzucałam:
średniowiecze nie, Młoda Polska nie... Słuchaj to: ostatnio mówili, że
maturę pisał jakiś koleś, co sam był autorem tekstu do interpretacji. I
80% tylko dostał! Pojebane tej!". </span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Noo, niektórzy to się naprawdę przejęli, jak widać. Ach, dziewczę z pewnością nie jest niemądre i nie wyrośnie z niej zakała społeczeństwa, podobnie jak z większości młodych ludzi, zważywszy na tragiczny poziom polskiego szkolnictwa. To pewnie tylko chwilowy kryzys.</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">( Cholera jasna... nie lubię tutaj stawać na konkretnych politycznych stanowiskach, ale jak nie wybierzemy tego Korwina, to ten kraj dostatecznie pogrąży się w ruinie. Serio. )</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">A na koniec, dla rozluźnienia przed jutrzejszymi matematycznymi aferami Mr. Irek Krosny!</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; color: white; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/AXtZODeixtU?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<span style="color: white; font-size: large;">JUŻ JUTRO: JAKIE SKANDALE WYBUCHŁY NA MATURZE Z MATEMATYKI???</span>Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4347552850187784572.post-28867269546723344402014-04-06T17:44:00.000+02:002014-04-06T17:44:49.761+02:00Problem psychologiczny<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Pod tym jakże tajemniczym w swej tajemniczości tytułem ukryłem zagadnienie skądinąd bardzo powszechne - mianowicie problem "braku weny", lub, jak kto woli, niemocy twórczej. Czemu określiłem je jako "problem psychologiczny"? Raz, że takowym problemem w istocie jest, a dwa, wyszło mi że na takiej frazie/tytule mogę zarobić parę wejść więcej. Zobaczymy, czy wierzyć tym wszystkim durnowatym internetowym poradnikom ( niby durne, ale ludzie czytają. Znaczy się, że ktoś zdaje sobie sprawę, że jest to durne i że durni ludzie będą to czytać, więc ten ktoś siada i pisze. Co w gruncie rzeczy czyni go człowiekiem inteligentnym. ). Zważcie na fakt, iż w przeciwieństwie do innych żerujących na ludzkiej głupocie i naturalnej uległości względem percepcji blogerów przynajmniej wam mówię, o co sprawa idzie. Jestem więc ( a przynajmniej staram się być ) uczciwy wobec swoich czytelników ( Jakby się tak zastanowić, to takie stwierdzenie stawia mnie mimo wszystko po stronie nieuczciwych. Bo przecież gnojąc innych blogerów jednocześnie chwaląc siebie, podpadam pod marnego oszusta, który wszelkimi środkami próbuje zdobyć zaufanie czytelników. Ech. I jak tu wyjść na równego gościa? ).</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">W każdym bądź razie temat ciemnoty pisarskiej zakrawa pod całkiem poważną i (nie)wdzięczną w kontekście rozważań kwestię. Czemu jednak postanowiłem zagadnienie podjąć? Ano, bo najzwyczajniej w świecie ostatnio mnie dopadło. I właściwie nadal trzyma. Zdajecie sobie sprawę, jakie to durne uczucie jest? Siedzisz przed monitorem, otwierasz worda, a w głowie bezgwiezdne niebo oglądane z punktu dna Rowu Mariańskiego wrzuconego w czarną dziurę. Myślisz, myślisz, myślisz... i tyle. Mogłem sobie myśleć, stawiać kolejne literki, tworzyć nawet zdania ale i tak wszystko co napisałem w ostatecznym rozrachunku wydało mi się warte jedynie wydrukowania i użycia w toalecie, w razie gdyby dopadł mnie pewien mało przyjemny ( no, może czasami nie jest tak źle nawet ) problem a zabrakłoby klasycznych środków mogących pozbyć się jego resztek. Matko jedyna, jak to wnerwia człowieka! Jest pomysł, jest idea, a brakuje psychologicznych warunków na to by ten pomysł czym prędzej wywalić ze łba. A lud spragniony dziwacznie pokręconych tekstów czeka... </span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Jednakże, po kilku dniach bezowocnych prób napisania kolejnego opowiadania doszedłem do wniosku, że cała ta sytuacja powinna mnie właściwie uszczęśliwić. Przeanalizujmy zagadnienie z czysto filozoficznej strony ( ostatnio się nauczyłem, że wszelkie rzeczy w taki sposób analizuje się najciekawiej i najefektywniej zarazem ). Po pierwsze, nie może dopaść niemoc twórcza tego, kto nie tworzy. Tak? Tak. Znaczy to więc że tworzę, a więc robię coś, żeby pomysły w mojej głowie nie zostały rzucone na pastwę bezdennej otchłani niepamięci i mogły przysłużyć się społeczeństwu. Co z kolei prowadzi do konkluzji iż się staram i ( choć zdecydowanie nie tyle, ile bym chciał ) pracuję, a więc nie marnuję talentu jaki ( być może, to się okaże ) został mi z góry narzucony. Po drugie, niemoc twórcza - w tym konkretnym okresie, w którym następuje - jest domeną ludzi w jakiś sposób wypalonych. A wypaleni mogą być tylko ci, którzy mnóstwo swojego czasu i pomysłów zużyli już na zbawienie ludzkości ( każdy młody twórca chce zbawić ludzkość, ja też. ). Z tego wychodzi, że ta kopalnia w mojej głowie wydobywała grudki kolejnych idei w całkiem sporych ilościach. Urlop się należy, to normalna rzecz. Po trzecie, twórca, aby dostał tej ciemnoty we łbie musi być też artystą. Artystów cechuje bowiem nieszablonowość myślenia i zdolność do stosowania niekonwencjonalnych rozwiązań, które w pierwszej kolejności mają przynieść przyjemność i korzyści samemu autorowi. Twórca nie będący artystą nie może dostać niemocy twórczej, bo pozbawiony jest wyobraźni i tego nieszablonowego myślenia. Przykładowo będąc robotnikiem malującym na zlecenie ścianę w pokoju nie mogę dostać niemocy twórczej, bo ktoś powiedział mi jakiego koloru mam użyć i jak to pomalować ( choć może się mylę i są osobniki potrafiące w takich sytuacjach sfiksować ). W takim wypadku jestem jedynie twórcą wyglądu ściany, a nie artystą. Gdyby ten zlecający ktoś powiedział mi: Pomaluj tę ścianę jak chcesz, wtedy byłbym już artystą - musiałbym użyć wyobraźni i własnej inwencji twórczej. I mógłbym dostać tego braku weny i nie wiedzieć, jak za tę ścianę się zabrać. Tak? Tak. Dążę do tego, iż jako że w moim łbie pojawiła się owa mroczna pustka, jestem artystą, co samo w sobie jest powodem do dumy ( Artysta - toż to w ogóle pięknie brzmi! ). Po czwarte i ostatnie uczucie niemocy twórczej daje ci pewne doświadczenie. Zaczynasz rozumieć, że jeśli będziesz chciał się w tych rejonach obracać jako istota zarabiająca na przetrwanie marnej egzystencji ( przynajmniej na tym świecie ), takie sytuacje mogą się zdarzać dosyć często. Wszak człowiek jest tylko człowiekiem i nic ponadto. Czyli tak na dobrą sprawę nikim, w obliczu złożoności wszechświata i tego wszystkiego co jest w nim i poza nim ( to taka moja refleksja osobista, no. Wiem, zaczynam zbytnio wpadać w durne - acz ciekawe - filozofowanie ).</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Suma sumarum taka puszcza kampinoska nocą w głowie jest człowiekowi czasem potrzebna. Jak już przejdzie, to z dużą dozą prawdopodobieństwa trochę odczeka, zanim znów zaatakuje, a wena wróci dwa razy silniejsza. Czekam z utęsknieniem. Bo tak na dobrą sprawę to ja wciąż tej weny nie odzyskałem. Posty na blogu to ja se mogę nawalać, cóż to za robota wziąć do kupy parę trudno wymawialnych i przez wielu niezrozumiałych słów i poskładać w miarę logiczną całość, ku uciesze czytającej gawiedzi. Z takim opowiadaniem to zdecydowanie gorzej jest. Odpowiednie dialogi, coby dobrze odzwierciedlały charakter postaci, koncept moralizatorski ( czasami ), adekwatny do danej sceny opis, odwołania do innych utworów ( to bardzo ciekawy i dający wiele interesujących rozwiązań fabularnych zabieg ), dobre stopniowanie poszczególnych, następujących po sobie punktów zawartych w fabule, do tego jakieś "coś", żeby czytelnik poczuł się tym cosiem zszokowany i oczarowany zarazem i z chęcią przeczytał kolejne opowiadanko. Kurde, to zdecydowanie nie jest takie łatwe. Ale wena wróci, to wszystko się stanie łatwe. Czekajcie tylko, jak już ten zbiór się napisze. A wtedy... Nie zdziwcie się, jak ujrzycie moją osobę w jednej z telewizji śniadaniowych. Wiem, nisko mierzę ( zatrważająco nisko nawet ), ale od czegoś trza zacząć. Nie od razu przecież zgłosi się Steven Spielberg z opcją podpisania lukratywnego kontraktu obejmującego sfilmowanie pięciu moich kolejnych nie napisanych jeszcze powieści, nie?</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;"><br /></span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">P.S</span></div>
<div style="color: white;">
<span style="font-size: large;">Podczas niemocy twórczej nawiedził mnie Peter ( ten Szwedzki ). Temu to się wena chyba nigdy nie kończy.</span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/wwIqTDWmV8A?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />Finianhttp://www.blogger.com/profile/11979417192902503928noreply@blogger.com1