poniedziałek, 21 listopada 2011

Jak wygląda prawdziwy metal? - " Ave, ku*wa! "

( Witam po dosyć długim okresie bez nowych postów, który był spowodowany różnymi czynnikami. Poniższe przemyślanie nie będą może najwyższej jakości, bo daleko mi do optymalnej pisarskiej formy, którą przez te prawie trzy miesiące trochę zatraciłem. Niemniej jednak zachęcam do przeczytania tych krótkich wypocin i jeśli was zaintrygują - komentowania:))


Kilka dni temu wracałem do domu z próby pewnego przedstawienia. Był wieczór, a ja waliłem przez miasto ( dobra, wieś z prawami miejskimi ) z całym tym "uzbrojeniem", to jest rekwizytami. W jednej ręce kalosze, w drugiej wiatrówka ( nienabita, żeby nie było! ) a na głowie kapelusz kowbojski. Ładnie żem musiał wyglądać, co nie? Wszyscy, których spotykałem, zadawali strasznie męczące pytania. Cóż, aktor, nawet jeśli tylko gwiazda gminy, też nie ma lekko.
Przejdźmy jednak do sedna. Gdy tak zmierzałem do domu, spotkałem znajomego ( w sumie tak trochę znajomego, ale zostańmy przy samym "znajomym") kolesia. Wiernego metala. Facet miał płytotekę, której nie powstydziłby się największy fan ciężkiej muzy. Iron Maiden, STARA Metallica, Kreator, Kat i wiele, wiele innych. Nie sposób przecież wymienić wszystkich.
- Nabita ta wiatrówka? - zagadał do mnie. - Idziemy upier**lić jakiegoś katolika?
No, i od tego się zaczęło. Koleś wiedział rzecz jasna, że słucham metalu, ale nigdy z nim o tym nie gadałem. Zagaił facet nieźle, nie ma co. Cóż z tego, że był już lekko wstawiony.
- Słuchasz Slayera? ( nawiązanie do mojej koszulki ) - ciągnął. Slayerem trzeba żyć!
- Jasne, ale taki Tom Araya przykładowo chyba nic nie ma do katolików?
- A kojarzysz Show no Mercy?
- Kojarzę, kojarzę, oczywiście!
- To jest ku**a życie! Tym trzeba żyć! Ave Satan! - powiedział, pokazując jeszcze \m/ i odchodząc.
- Ave - odparłem więc i też poszedłem w swoją stronę.

Ta sytuacja skłoniła mnie do wielu przemyśleń. Dotąd uważałem się za metala. Nie widziałem jakiegoś kontrastu pomiędzy tym, że jestem katolikiem i słucham np. rzeczonego Slayera. Nie zamierzałem też nikogo "upier**lać". Jestem normalnym kolesiem, który słucha metalu, tak jak inni słuchają techno czy hip - hopu. Jednakże po tym wieczornym spotkaniu musiałem się poważnie zastanowić, czy śmiem nazywać siebie metalem. Być może jestem zbyt " miły " na taką muzykę? Być może też nie pasuję do środowiska wszystkich tych kolesi robiących zadymy na koncertach? Zbyt trudne jest dla mnie wyobrażenie sobie siebie jako kolesia krzyczącego " Ave, ku**a, do h**a ave! " i kopiącego jakiegoś punka.
Jednakże w końcu doszedłem do wniosku, że wcale nie musi tak być. Mogę być metalem na swój własny sposób. Słucham ciężkiej muzy, \m/ jest moim sztandarowym znakiem i noszę koszulki Slayera. Ale chodzę też do kościoła. Metal jest dla mnie życiem, ale w innym tego stwierdzenia znaczeniu niż dla tego całego faceta. Wybaczam mu, bo był wstawiony, a wstawiony to każdy głupstwa wygaduje, wiadomo. On jest sobą i ja jestem sobą. Fakt, że pewnie będę kiedyś stał na Metalmanii w pierwszym rzędzie z piwem w ręku i darł się jak opętany, ale pozostanę sobą. 
Podsumowując, metalem może być każdy, kto kocha tę muzę nad życie. Nieważne, czy jest satanistą, czy katolikiem, czy je banany, czy jabłka, czy klnie, czy nie. Ave \m/ ( Bez "Satan" - wiara jednak trochę zobowiązuje:))

18 komentarzy:

  1. Dobre ! badz soba !

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam lekkość z jaką dokonałeś "przełamania" stereotypu. Mam dość podobne poglądy w tym temacie. I powiem tak: Nieważne kim jesteś, co robisz czy jak wyglądasz, liczy się to co czujesz w środku. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się! Sam słucham metalu, punka i tego typu muzyki, ubieram się jak metal ale przy tym jestem katolikiem.

      Usuń
  3. Oby takich pozytywnie zakręconych młodych ludzi było więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się twój punkt widzenia i to, że tak jakby przełamałeś ten stereotyp. Trzymaj tak dalej i cieszę się, że trafiłam na twojego bloga. ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też wołam ave tez często \m/ jest moim znakiem rozpoznawczym(u mnie mało metali we wsi) w dupie mam pedałow
    ktorzy nam wmawiają kłamstwa ja nie wieże w dobro boga zło szatana i na odwrót. Nie wierzę w dobro i zło. Doszedłem do tego słuchając kata. Czasem też bym zapierdzielił nie jednego katolika ale żyje z tym. I czuję się sobą, mimo że mnie czasem skinheadem nazywają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy post, nie ma co. podzielam Twoje zdanie, Kolego, gdyż ja również slucham metalu, jeżdzę na koncerty, ale jestem wierząca. mieszkam w malutkiej wsi (3 km dlugości) i ludzie znają mnie z wyglądu..jak mijają krzyczą.. to, co krzyczą..o szatanie.. wiekszość ludzi juz taka jest i nic się na to nie poradzi. czasami zastanawiam się nad tym, czy wpadli juz na pomysł o czarnych mszach, bo po nich to mozna sie wszystkiego spotykac, a przeciez to muzyka, jak kazda inna, którą kochamy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierdolenie, metal to image.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałem Cię najpierw zjebać, bo mi Twoja pisanina wyglądała na wypociny gimbometalowca, ale z końcem tekstu zrezygnowałem. Masz rację. Być sobą - pierdolą o tym metaluchy bez przerwy, celebrując swój satanistyczny "indywidualizm". Wszyscy w tych samych ubraniach, wszyscy o tych samych poglądach. I wszyscy indywidualiści oczywiście. Brechtam zawsze, ilekroć pojawiam się na koncertach, choć akurat ja tak dobieram sobie ludzi, że na pedałów - pseudoindywidualistów tam nie ma miejsca. Też nakurwiam metal ( teraz leci przezajebisty "Deathwomb Catahtesis" PSEUDOGOD ) i chociaż do katola mi daleko, to podzielam Twoje zdanie. Bądź sobą - wybierz piersi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AMON AMARTH nie gra black metalu. Obadaj synu "Aptorian Demon".

      Usuń
  9. Słucham metalu, wiele osób jak się o tym dowiaduje, albo zobaczy, że jestem ubrana i jeszcze glany to od razu krzywo się patrzą i już satanistka. Właśnie nie jestem wierząca, jestem katoliczką i metalem. Nikt mi nie będzie mówił kim jestem i kim mam być. To moje życie i jeśli ktoś ma problem z tym to niech się w końcu zajmie swoim.
    Cieszę się, że wpadałam na ten blog

    OdpowiedzUsuń
  10. Mądrze mówisz! Osobiście jestem ateistką, ale toleruję każdą religię. Uważam, że niezależnie od subkultury, czy innych "zewnętrznych czynników", każdy człowiek ma prawo wyboru w kwestii swojej wiary.

    Zapraszam:
    http://swiatsany.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Widzę tu pewną nieścisłość - skoro chcesz być sobą, być oryginalny, to czemu tak Ci zależy, żeby móc nazywać siebie metalem? ;) Czy na prawdę trzeba podczepiać się pod jakieś bezsensowne subkultury? Czy nie wystarczy słuchać muzyki dla niej samej? Takiej, która się podoba, nie takiej, jakiej słucha dana subkultura.

    Sam mam długie włosy, noszę koszulki Iron Maiden czy Slayera, ale nie uważam się za metala. Bo oprócz metalu słucham tyle samo, albo nawet i więcej, innych gatunków, głównie rocka progresywnego. Są też takie odmiany metalu, których nienawidzę. Ten cały ekstremalny metal z growlem to dla mnie nie muzyka ;) A zespoły w stylu Manowar są dla mnie synonimem kiczu, na równi z disco polo.

    OdpowiedzUsuń
  12. ja mam 11 lat i co ze słucham metalu? Nie obchodzi mnie to jak moja koleżanka mówi do mnie na serio słuchasz metalu?!!? Metal to gówno. Ale nie okazuję swoim stylem ubierania, że słucham metalu \m/

    OdpowiedzUsuń
  13. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Napisz, co o tym wszystkim sądzisz:) Zapisz się w tym szalonym blogu:)

P.S Zachęcam do reklamowania swoich blogów w komentarzach, ale w zamian za to oczekuję reklamy mojego bloga na waszych;) Zachęcam również do dodania bloga do obserwowanych, jeśli spodobały się wam te wypociny:) Z prawej strony pojawiła się także zakładka " Dodaj do " - możecie pomóc w promocji bloga dodając go do takich serwisów jak np. wykop.pl czy gwar.pl:) Również się nie obrażę:D