piątek, 10 stycznia 2014

Czym jest studniówka?

To jest kompletna porażka społeczeństwa młodzieżowego. Brak obiektywnego spojrzenia na całość sprawy, uleganie pierwotnym instynktom lokującym nas w szponach atawizmu. No bo jak inaczej nazwać to, że ludzie ( głównie jak zawsze piękne i inteligentne dziewczyny < Sarkaźmik mały > " ) z mojej szkoły - większość przynajmniej - nie dość, że chce wynająć kamerzystę na studniówkę ( sic! ), to jeszcze pragnie zasilić kieszeń szanownego pana kwotą czterech i pół tysiąca złotych polskich netto. Ogarnia to wasz łeb, czy piszę za szybko?
Najsampierw trzeba zacząć, że to nie tylko u mnie, ale w całym kraju wali młodym ludziom na łeb w temacie studniówek. Ewidentna w tym wina rodziców, którzy propagują wystawność, szykowność i w ogóle ponadprzeciętną zajebistość. I te problemy zauważalne są już w samych początkach! Weźmy na ten przykład mój komers po szóstej klasie podstawówki. Byłem wtedy wesołym dwunastolatkiem, który jarał się esemesem z zapytaniem "chciałabym z tobą chodzić" od dziewczyny i którego sensem życia było kopanie piłki pod blokiem, a tu mi każą wyjeżdżać na zabawę do jakiejś wystawnej sali parę kilometrów od mojego miejsca zamieszkania. No idiotyzm, kompletny idiotyzm. A to, co się dzieje ze studniówkami, to już przechodzi ludzkie - by nie rzecz mojego ulubionego "kacze" - pojęcie. Kminicie, że na Narodowym w Warszawie zabukowanych jest już kilkanaście studniówek? Wszyscy chcą odtańczyć Poloneza na Narodowym lodowisku! Kuźwa, po co się liczyć z kosztami. 
Że niby na studniówce nie warto oszczędzać? Że niby jest jedną taką jedyną, niezapomnianą, wyrąbaną w kosmos imprezą? Panie, bujda na resorach. Czym niby różni się od przeciętnej osiemnastki, półmetku czy zakończenia studiów ( jeśli już mówimy o większych młodzieżowych okazjach )? To ja wam odpowiem: Niczym. Albo nie, jest jedna różnica: Na studniówkę wydasz w cholerę więcej kasy. Panie, to przecież niektóre wesela nie są tak wystawne!
W tym miejscu aż muszę pochwalić moją panią z angielskiego ( często lubię wymieniać z nią zdania ) która sama zauważyła komizm zaistniałej sytuacji i stwierdziła, że to wszystko jest po prostu śmieszne. Użyła - żeby być dokładnym - takich oto słów: "Studniówka jest przereklamowana". Brawo! Podejrzewam jednak, że będąc w naszym wieku też sądziła, że ta impreza musi być przepełniona najróżniejszymi dziwactwami, bo drugiej takiej nie będzie. Dopiero przeżycie party wyrobiło w niej trzeźwiejszy pogląd na sprawę... Mam nadzieję, że z ludźmi z mojej szkoły będzie podobnie.

Nie dziwi mnie wcale, że część osób nie zamierza nawet pojawić się na studniówce. Sam się nad tym zastanawiałem... Ale stwierdziłem, że mimo wszystko głupio byłoby się nie pojawić. Tym bardziej, że zaprosiłem już partnerkę i cokolwiek niestosownie wyglądałoby wycofanie się ze sprawy. Przemilczeć tego  jednak już nie mogłem... Oświadczam więc - kończąc przy okazji te krótkie rozważania - wszem i wobec: Nie zamierzam brać udziału w waszym chorym pędzie za studniówkowym przepychem, modą, "pokażmy że umiemy się bawić i bezsensownie wydajmy kupę forsy" i "to jest jedna taka jedyna impreza" i za Chiny Ludowe ( i Koreańską Republikę Ludowo - Demokratyczną też ) żadnego kamerzysty nie mam zamiaru sponsorować, a tym bardziej na niego zarabiać ( Bo trzeba wam wiedzieć, że oni chcą zorganizować kiermasz ciast żeby mieć z czego to wszystko opłacić. No czyste lewactwo. Właśnie przez takie myślenie mamy potem kryzysy gospodarcze na świecie. ) !

10 komentarzy:

  1. W pełni się z Tobą zgadzam. Tyle że niektórzy ludzie podchodzą do tego chyba ciut inaczej ( mam na myśli małe wiochy bo w dużych miastach to nie wiem jak jest). Studniówkę traktują jako taką swoją reklamę ( co w sumie samo przez się też jest chore). No ale myślenia niektórych ludzi się nie zmieni. Fajny blog ;) Pozdrawiam.
    http://metalowezwierciadlo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Z perspektywy rodzica:
    Wrzesień, pierwsze zebranie w Liceum Ogólnokształcącym im. Sierotki Marysi. Tłum przejętych rodziców wpatruje się w panią profesor (kurczę, do mnie tak nie mówią, a też jestem mgr). Na początek p. prof zarządza wybór klasowej Rady Rodziców, bo cyt."Trzeba się zająć organizacją studniówki!"
    Matko Jedyna, Panie Święty! Liczę na palcach, kiedy to będzie... Skąd ja wezmę kalendarz na 2016? Czy ja tego dożyję?
    Na sugestię, że może poczekajmy, żeby oni do drugiej klasy zdali, zostałam rażona wzrokiem i już do końca siedziałam grzecznie i cicho.
    Potem się dowiedziałam, że w obecnej drugiej klasie już od roku zbierają na studniówkę, mają założone osobne konto. Natomiast w równoległej pierwszej rodzice postanowili zaangażować... wodzireja.
    Główni zainteresowani, czyli licealne pierwszaki, temat studniówki mają w głębokim poważaniu, na razie mają inne problemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, cholera. Problem "wąskiego grona rodziców" pojawia się nawet w podstawówkach.

      Usuń
  3. POPIERAM CIE PAWEŁ I DOBRZE ŻE KTOŚ TO NAPISAŁ, BO NIEKTÓRYM OSOBOM Z NASZEJ SZKOŁY SIĘ W DUPACH POPRZEWRACAŁO, A TO JAK TERAZ CIE JADĄ NA FACEBOOKU POKAZUJE TO DOBITNIE, TE CHORE UKŁADY, NIE PODOBA MI SIĘ ŻE ORGANIZACJĄ STUDNIÓWKI ZAJĘŁY SIĘ OSOBY KTÓRE PATRZĄ NA SWÓJ MAŁY KRĄG TOWARZYSKI A NIE NA OGÓŁ LUDZI, BO BĘDZIE TO PONAD 100 OSÓB !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy ujawnij się. Dlaczego popierasz bez podpisu? Tak jest zawsze najłatwiej. W dodatku proszę pamiętaj, że używanie Caps Locka nie powoduje, że Twój komentarz jest brany bardziej poważnie, wręcz przeciwnie. Do samego autora tekstu nic nie mam, jednakże trzeba znać granicę pomiędzy wolnością języka, a ograniczaniem cudzej wolności, co też napisałem pod artykułem na facebook'u.

      Usuń
  4. Lud Polski jest ze mną, jak widać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również się zgadzam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Studniówka- temat zawsze drażniący. Z perspektywy osoby nie idącej na tę imprezę stwierdzam, że wywołuje ona zbyt dużo emocji. Wszyscy w mojej klasie zaczęli skakać sobie do gardeł, najpierw z powodu filmiku na czołówkę, a później była kolejna awantura o podział na poszczególne stoliki. Podjęłam najlepszą decyzję w życiu nie uczestnicząc w tej farsie. "Studniówka jest raz w życiu"- argumentacja kilkunastu osób, próbujących mnie przekonać, że powinnam na nią iść. Ludzie! Dajcie spokój. Mam wydawać prawie pół tysiąca, żeby udawać jak się świetnie bawię wśród osób, które dzień wcześniej obrzucają mnie błotem? Dziękuję bardzo.
    Paweł, gratuluję talentu do wyrażania swoich myśli. Zgadzam się z Tobą całkowicie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pełna zgoda zgoda do tego co napisałeś o studniówce i przede wszystkim gorączce przedstudniówkowej. Moja była tak wielka, że w końcu postanowiłem wyłamać się i nie pójść, przez co oszczędziłem sobie i nerwów i kasy. z tym że, dużo jest w tej całej sreczce winy rodziców i nauczycieli.

    mojehardnheavy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahaha... U nas są nerwy przed półmetkiem (na który, tak jak i na studniówkę, nie zamierzam pójść, a decyzja zapadła w... Gimnazjum. Na komersie też nie byłam. I wiecie co? Dobrze mi z tym :) ).

    OdpowiedzUsuń

Napisz, co o tym wszystkim sądzisz:) Zapisz się w tym szalonym blogu:)

P.S Zachęcam do reklamowania swoich blogów w komentarzach, ale w zamian za to oczekuję reklamy mojego bloga na waszych;) Zachęcam również do dodania bloga do obserwowanych, jeśli spodobały się wam te wypociny:) Z prawej strony pojawiła się także zakładka " Dodaj do " - możecie pomóc w promocji bloga dodając go do takich serwisów jak np. wykop.pl czy gwar.pl:) Również się nie obrażę:D