środa, 15 października 2014

Rozumienie kobiet w ujęciu Sheldonowskim

Zastanawiałem się, czy nie zaanonsować tego posta jako trzecią część "Dlaczego dziewczyny lecą na..." stwierdziłem jednak, iż powyższy tytuł pasuje do tego dużo adekwatniej. Bo wiecie, przed chwilą prawdopodobnie - jak dobrze liczę - po raz drugi wyszedłem na idiotę w rozumieniu relacji z płcią przeciwną ( dobra, pewnie i sto drugi, ale tych pomniejszych liści za macanki na dyskotekach nie liczę ). Właściwie to standard, patrząc z punktu widzenia przeciętnego samca. Z tymże czasami zdarzają się wpadki, które na długo zakolebią ci się we łbie...

Zapewne wielu z was - w tym i ja także - było kiedyś w jakimś krótszym lub dłuższym związku. Mogły to być przelotne, wakacyjne miłostki (kurna, to były czasy za młodu...), albo też i trwalsze, kilkuletnie połączenia. W obydwu wypadkach, jak mniemam zanim cokolwiek zaszło między wami, a drugą osobą trzeba było się jakoś dotrzeć. W przypadku tych wakacyjnych opcji było z reguły łatwiej, wystarczył jeden wypad na plażę, szum fal w świetle gwiazd i potem to już all night long. Gorzej bywało na gruncie związków powyżej miesiąca, bo tam zazwyczaj, zanim cokolwiek się zaczęło obie strony musiały się wzajemnie wybadać. Czy lubią się razem śmiać, czy mają podobne charaktery, czy mają o czym rozmawiać, czy odpowiadają im walory zewnętrzne i inne mniej lub bardziej popularne "czy" (częstym przypadkiem było podobno kiedyś czy lubią razem pić taką samą ilość alkoholu, ale to w raczej w związkach patologicznych). Najogólniej rzecz ujmując, jeśli dwie osoby myślały o byciu razem dłużej niż tylko pięć minut w kiblu podczas jednej dyskoteki, musiały siebie nawzajem poznać. I jest to rzecz w świecie jak najbardziej normalna, a wręcz oczywista i pożądana. Z tym że czasami bywa, iż ta "oczywistość" zostaje lekko zawoalowana. Ale ja tu tak znowu metaforycznie i niezrozumiale... uderzmy w konkretny przykład.

Zastanawia was pewnie, skąd się wziął Sheldon w tytule, i co to kurna w ogóle za Sheldon. Mniemam, że zastanawia was jeszcze milion innych rzeczy, o których nie macie zielonego pojęcia ( i to nie tylko w tym poście ), ale generalnie sprawa z Sheldonem powinna wam spędzać największy sen z powiek. Śpieszę donieść: Sheldon to koleś z legendarnego w wielu kręgach serialu "Teoria wielkiego podrywu", który nigdy nie łapał sarkazmu. No, i wyobraźmy sobie teraz, że taki Sheldon poznaję osobę, która w jawny sposób wykorzystuje jego skłonność do nie rozkminiania pewnych rzeczy w sposób należyty. Wyraźnie ją to bawi. Nie jest to w sumie zła cecha, przeciwnie - nawet to słodkie, mówiąc nie po męskiemu. Sheldon często podejmuję grę, choć zdaje sobie sprawę iż nie należy tego nazywać grą, bo jest to najzwyczajniej w świecie idiotyczne. Co by jednak nie mówić, uwielbia jak ta osoba - tak, jest to panna - śmieje się, gdy czegoś nie skuma. Ona ma chyba też z tego niezły ubaw. Winno być dobrze? No pewnie. Pierwsze "czy" - patrz wyżej - załatwione. Czas na drugie. Okazuje się, iż gusta muzyczne także są im raczej podobne. No i czegóż chcieć więcej? Jeśli dziewczę podziela twą pasję do określonych dźwięków, to czepnąć się jej trzeba jak ogon psiego rzepa, czy jakoś tak. Kolejne "czy" mamy. Dalej... Sheldon rozmawia z tą osobą dosyć często, głównie o rzeczach, które wywołują na twarzy obojga uśmiech. No i - jak wynika z relacji Sheldona, która może być zakłamana i nieco nieprecyzyjna - oboje lubią ze sobą rozmawiać. W ten oto sposób Sheldon niebezpiecznie skręca w rejony bliższe tym głębszym, co niekoniecznie przecież musi odpowiadać tamtej osobie, wszak to wszystko jest tylko "czy" i póki co nic więcej. Ale znać trzeba, że Sheldon to z reguły niepoprawny romantyk, który z pięć razy oglądnął Titanica i ma nieco zachwianą hierarchię stopniowania uczuciowości. W każdym razie 3x "czy" nie sprawiło, aby odważył się na jakikolwiek poważniejszy sus w przód, i chyba dobrze. Co do czwartego "czy"... Kwestia gustu, aczkolwiek Sheldon mówił, że tamta osoba spełniała jego wszelkie kryteria dotyczące ostatniego "czy". Nie był pewien, czy on też, aczkolwiek pozostawał w takiej nadziei. W każdym razie relacja rozwijała się obiecująco. Dziewczę na każdym kroku dawało Sheldonowi do zrozumienia - choć zapewne tak mu się tylko wydawało - iż jest szansa na story like Nora Roberts, ale chłopak wyrzucał ze swego mózgu te infantylne, kompletnie idiotyczne myśli. Bo takimi były, bez sarkazmu. Czasu trzeba było, czasu... ale Sheldon, jak żem wspomniał, był osobistością ze wszech miar nieśmiałą, szczególnie w obliczu rewelacji zaserwowanych mu przez dziewczę. Dlatego wolał trzymać się na dystans... I tu właśnie pojawia się pole do popisu dla naukowców - czy Sheldon powinien trzymać gardę i czekać, czy atakować?  Atak wiązał się z odsłoną i ryzykiem ewentualnego sierpowego, a ten to dziewczę miało mocny. Wolał więc trzymać gardę... i chyba nie wyszło mu to na dobre. Co prawda wyratował się poniekąd małym podarunkiem, ale to i tak wszystko było - za przeproszeniem - gówno. W końcu Sheldon wyjechał, licząc na powrót, dziewczę zostało, najprawdopodobniej na powrót nie licząc. Z tymże Sheldon tego nie wiedział... Wiecie, bo to Sheldon jest przecież, on takich rzeczy nie wyłapuje. Sheldon więc, nic nie podejrzewając, podtrzymywał walkę. Starał się przynajmniej. Aż tu nagle się odsłonił, powiedział, co miał powiedzieć i dostał strzała w pysk, dobitnie udowadniającego mu, że jednak jest Sheldonem i nie jest to wcale powód do dumy.
No i do tego tu dziś, w tym krótkim poście kurna zmierzam. Jeśli jesteś Sheldonem... kurna, w tych sprawach masz często przejebane, no.

Serio. Zazwyczaj potem kończysz w kuchni przed laptopem, nad którym z kretyńską miną wypisujesz idiotyczne frazesy podobne do tych wyżej wiedząc jednocześnie, że ta od sierpowego to przeczyta i straci do cię resztki jakiekolwiek szacunku, uznając jednocześnie za infantylnego świra.

Cóż ci więc pozostaje? Jak to powiedział pewien młody, zdolny prawie poeta polski, Paweł Milczarek : "Jedyną rzeczą, która godna jest teraz życia, to utonąć samotnie w odmętach alkoholu. I możecie to ku*wa zapisać na moim grobie".

Ktoś skminił, o chodziło w tym poście? To dobrze. Grunt, że ja skminiłem. A tymczasem idę wypełnić wolę poety, bo cóż mi pozostaje... Trzymajta się ludzie, oczekujcie na kolejne tekściory! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz, co o tym wszystkim sądzisz:) Zapisz się w tym szalonym blogu:)

P.S Zachęcam do reklamowania swoich blogów w komentarzach, ale w zamian za to oczekuję reklamy mojego bloga na waszych;) Zachęcam również do dodania bloga do obserwowanych, jeśli spodobały się wam te wypociny:) Z prawej strony pojawiła się także zakładka " Dodaj do " - możecie pomóc w promocji bloga dodając go do takich serwisów jak np. wykop.pl czy gwar.pl:) Również się nie obrażę:D