czwartek, 9 października 2014

Top 20: Thrash Metal

Dziś popłyniemy trochę inaczej. W odpowiedzi na zarzuty stawiane mi przez JE... No, pewnego gościa udzielającego się na blogowym fanpage na fejsie, który twierdzić śmiał, iż w postach swoich staję się za mało metalowy, postanowiłem wziąć się przygotowanie zestawienia dwudziestu najlepszych trash metalowych killerów w historii. Jak wszyscy tego typu selekcjonerzy zaznaczyć wam zrazu muszę, iż jest to tylko i wyłącznie moja opinia, pod każdym względem. Jeśli bym tego nie dodał, prawdopodobnie nazajutrz fanatyczni wielbiciele kapel, które były dla mnie zbyt słabe, bądź - co jest dużo lepszym określeniem - dla których po prostu zabrakło miejsca wśród tylu dobrych songów walnęliby się całą armią pod mój blok i rozpoczęli szturm na klatkę, domagając się należnej ich ulubionym kapelom gloryfikacji. A wiecie, jak to jest z metalowcami - jedno kopnięcie z glana i pancerny zamek za trzy stówy poszedł w... siną dal, ujmując to bardziej poetycko.
Ale dobra tam, nie przedłużajmy, tylko wdziejmy na się skórzane kurtki, ćwieki i włosiska nasze kudłate rozpuśćmy, co by dobrze łbem się machało i delektujmy thrashową mocą! ( Rzeczywiście, macie rację, ale ten cały rycerski patos w powyższym zdaniu był jak najbardziej zamierzony. Idealnie oddaje waleczną naturę tego buntowniczego gatunku, jakim jest thrash metal. Czy nie? )


20. Lost Society - Thrash All Over You ( "Fast Loud Death", Nuclear Blast 2013 )

Zaczniemy od młodych. Lost Society to kapela założona ledwo cztery lata temu w Finlandii. Rok temu ukazał się ich debiutancki album. Należą do pokolenia nastoletnich szczyli, którzy w ostatnich czasach postanowili wskrzesić ducha starego, klasycznego thrash metalu i nieść jego sztandar przez bezdroża tego świata, pociągając za sobą nową falę zbuntowanych dzieciaków chcących zmienić glob. Być może po raz kolejny ubrałem to w nieco zbyt patetyczne słowa, ale ogólny sens jest jak najbardziej trafny. Chwała chłopakom za to, że nie pozwalają, aby ten gatunek umarł! No, i głównie z tego względu miejsce wśród tej zacnej dwudziestki sobie znaleźli.

Z racji tego, iż kolesie dopiero rezerwują sobie miejsca na klatach długowłosych buntowników a na pierwszą prośbę o tatuaż z ich podobizną będą jeszcze musieli nieco poczekać, pozwolę sobie walnąć wam ich skład:

Samy Elbanna – wokal prowadzący, gitara
Arttu Lesonen – gitara
Mirko Lehtinen – gitara basowa
Ossi Paananen – perkusja

Wszyscy grają w kapeli od samego początku.





19. Wilczy Pająk - Memento Mori

O ile jeszcze Lost Society co niektórzy z was mogą kojarzyć ( m.in. z tytułu potężnej wytwórni za plecami ), o tyle - daję głowę - Wilczego Pająka nie kojarzy zapewne nikt. No, jeśli już to niewielu. Ale po to są właśnie takie zestawienia! Wilczy Pająk to - jak zdążyliście już pewnie zauważyć - polska kapela założona w roku 1985. Po trzech latach występowania pod pierwotnym szyldem zmieniła nazwę na - a to ci oryginalność - Wolf Spider, co by bardziej światowo brzmieć i glob zawojować. Nie pykło, że tak powiem, ale winy takiego stanu rzeczy należy doszukiwać się tylko i wyłącznie w czynnikach zewnętrznych ( Ustrój, tragiczne możliwości promocyjne, brak kasy, złe menago itp.,itd. ), bo samą muzykę to chłopaki grali na światowym poziomie. Słychać to z resztą w poniższej piosence. Poza tym... Eh, co ja się będę. Spytajcie starszych - takich po czterdziestce - kumpli metalowców, to wam opowiedzą, jak w 88' Pająk dał ognia na Metalmanii ( Zabrzmiało to trochę, jak bym tam był... ). Ale tych true, inni spławią was kulturalnym "Tak, to była zajebista kapela... Ale Kat, ci to jeszcze lepsi byli..."
Rok temu, po ponad dwudziestu latach przerwy Wolf Spider powrócił w częściowo starym składzie i nagrał epkę "It's your time". Czekamy na więcej.

Skład
Maciej Wróblewski – śpiew (od 2012)
Piotr Mańkowski – gitara elektryczna
Maciej Matuszak – gitara elektryczna, gitara basowa ( od początku )
Mariusz Przybylski – gitara basowa ( od początku )
Beata Polak – perkusja (od 2011 )
        
                              




18.  Dragon - Siedem Czasz Gniewu ( "Horda Goga", Wifon < polska wersja >, Metal Master < angielska wersja >, 1989 )

 No to teraz BUM! Dobra. Byłem w stanie uwierzyć, że jest jeszcze ktoś zaglądający tu na bloga, kojarzący Wilczego Pająka. Nie uwierzę wam jednak, że słyszeliście cokolwiek kiedykolwiek o Dragonie. Tym polskim, ma się rozumieć. Jeśli się mylę, to zgłaszać się do mnie. Piwo stawiam. Dragon jest polską kapelą założoną w roku 1984 przez - o ile pamiętam - trójkę kumpli. Idea przyświecająca powstaniu była raczej standardowa - bunt, laski i wszechobecna rozwałka. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych ( wespół z m.in takimi kapelami jak Wilczy Pająk właśnie ) na chwilę awansowali do ekstraklasy polskiego metalu, dając fenomenalne ( jak wynika z barwnych opisów m.in. Rafała Monastyrskiego z "Metal Hammera" ) koncerty na Metalmanii. Niestety, jak już wspomniałem, niewielu już dziś chyba o nich pamięta, przynajmniej wśród młodszych pokoleń. Dlatego staram się nadrabiać te rażące braki i edukować współczesną młodzież :)
Ciekawostka: Dragon należy do tego rodzaju bandów, którzy nie przywiązywali zbytniej wagi do warstwy tekstowej swoich numerów. No, właściwie to im się pewnie wydawało, że przywiązują. Jednakże słuchając tak wykwintnie poetyckich fraz jak "  Rydwan ognia ciągnie się, ku zagładzie czyniąc rzeź - śmierć ! Siedem czar i siedem plag, trupi wrzód na ludzi padł - gniew " poważnie bym się nad tym zastanowił. Jeśli by to jednak utożsamić z tamtymi czasami, to w sumie ma to jakiś sens. Większy przynajmniej niż w ostatnim tomiku poezji Tima Lindemanna.
Zespół rozwiązał się w 2000 roku.





17. Evile - Thrasher ( "Enter the Grave", Earache 2007 )

Wracamy do młodych. Evile to kapela założona w roku 2004, a która - podobnie jak i Lost Society - łupie do bólu wręcz tradycyjny thrash metal, aczkolwiek jakieś powiewy nowoczesności im się czasem zdarzą. Paradoksalnie - bądź nie - jest to chyba najbardziej znana z dotychczas wymienianych tutaj grup. Chłopaki jak dotąd nagrali cztery albumy i mimo przeciwności losu ( ależ to przecudnie zabrzmiało, że tak splugawię takim językiem tę metalową brać ), takich jak śmierć basisty Mike'a Alexandra po nagraniu "Infected Nations" ( albo w trakcie? Nie pamiętam dokładnie. ) wciąż prą do przodu, krzewiąc wśród ludu te zacne dźwięki.

Obecny skład:
Matt Drake – śpiew, gitara (od 2004)
Joel Graham – gitara basowa (od 2009)
Ben Carter – perkusja (od 2004)





16. Forbidden - Step by Step ( "Twisted Into From", EMI 1988 )

Teraz band z gatunku tych, które założone zostały zbyt późno aby załapać się do ścisłej czołówki thrash metalu. Debiutancki album chłopaki nagrali dopiero w roku 1988, a jak wiadomo, wtedy gatunek powoli zaczął staczać się nieco w dół. Z jednej strony, gdzieś w odmętach szwedzkich i amerykańskich piwnic do życia budziły się potwory pragnące nieść ludziom wizje śmierci ( dźwiękowej, rzecz jasna ), z drugiej zaś pewien blond chłopak w kraciastej koszuli wraz z paroma jemu podobnymi ziomkami powoli doprowadzali do depresji 70% nastolatków na świecie. Co by jednak nie gadać, Forbidden to dla wielu całkiem spora legenda. Tylko w złym czasie startnęli, psia mać.



15. Exumer - Possesed by fire ( "Possessed by fire" , TONPRESS 1986 )

Co prawda nigdy gości aż tak nie lubiłem, ale stwierdziłem, że jednak miejsce w tym zestawieniu im się należy. Mają - szczególnie w Niemczech - status legendy, przynajmniej jeżeli o podziemie chodzi, to i wspomnieć o nich należało. Z resztą, jak się tak bliżej wsłuchać, to brzmienie nawet całkiem niezgorsze im wychodziło. Zagorzali fani thrashu powinni znać, bez dwóch zdań.




14. Tankard - Zombie Attack ( "Zombie Attack", Noise Records 1986 )

Przykład kapeli przyjacielskiej, to jest takiej, która założona została tylko i wyłącznie przez przyjaciół ze szkoły. Ciężko ocenić, czy fakt ten ułatwiał im wspinanie się po szczeblach thrashowej hierarchii, czy raczej wydłużał tę drogę, niemniej jednak  ( podobnie jak bandy wymieniane wyżej ) nigdy do ścisłej czołówki chłopaki się przebić nie zdołali. Znów dał znać o sobie ten cholerny czas... Debiutancki album Tankard wydał bowiem dopiero w roku 1986, a więc zdecydowanie za późno, aby móc myśleć o jakimś większym zawojowaniu świata. Co jednak nie zmienia faktu, iż kapela - w różnorakich, ale zachowujących niektórych oryginalnych członków konfiguracjach - od prawie trzydziestu lat regularnie nagrywa kolejne płyty, walcząc o dobre imię weteranów starej szkoły.
Ale okładki to oni zawsze mieli nieco dziecinne.


 


13. KAT - Głos z ciemności ( "Oddech wymarłych światów", Pronit 1988 )

Powoli przechodzimy do zespołów, których nieznajomość winna skutkować jak najszybszym opuszczeniem tego bloga i nie profanowania go swoją niewyedukowaną gębą. Jeśli jest na sali osoba nie kojarząca człowieka nazwiskiem Kostrzewski ( no dobra, to jeszcze można wybaczyć... ) albo - o zgrozo! ( paradoksalnie ) - KATA, proszę cichaczem paść na podłogę i wypełznąć z tej strony. Nie żeby tam znowu kacior był jakąś światową mega gwiazdą, ale na rodzimej scenie to prawdziwa legenda, na której wychowały się setki tysięcy obywateli tego kraju. Takie płyty jak "Oddech Wymarłych Światów" właśnie - bez względu na to, jak durnowatych tekstów by nie zawierały - na trwałe odcisnęły swoje piętno w polskiej muzyce, i to nie tylko tej metalowej. Na przestrzeni lat kapela zbudowała sobie wśród metalowej braci żywy pomnik, aczkolwiek ostatnimi czasy dość mocno zachwiany. Co by jednak nie gadać, swoje dla muzyki odbębnili.




12.  Destruction - Tormentor ( "Infernal Overkill", Steamhammer 1985 )

Tak oto doszliśmy do pierwszego zespołu, którego można już podpiąć pod prawie czołówkę światowego thrashu. Mniej restrykcyjny będę, jeżeli chodzi o znajomość aniżeli w wypadku Kata, ale i tak uważam, że każdy szanujący się metalowiec musi ten band przynajmniej kojarzyć. Destruction od lat konsekwentnie łupie kolejne płyty, dołączając do grona wszystkich tych kapel, które gówno sobie robią z upływającego czasu i wciąż żywo uczestniczą w tworzeniu sceny. Co prawda osobiście uważam, że lekko im się fuksnęło z tą popularnością - wszak debiut zaliczyli dopiero w roku 1985 - ale z drugiej strony patrząc na poziom muzyczny albumu... No, nie ma co się dziwić, tylko machać łbami!




11. Flotsam and Jetsam - Saturday nights all right for fighting ( "No place for disgrace", Elektra 1988 )

Kolejna wielka legenda. Kolejna, która wskutek zbyt późnego debiutu ( 1986 ) nie wzbiła się na szczyty thrash metalowych panteonów. Choć właściwie mogli się chłopaki szybciej uwinąć, wszak powstali już w roku 1983. Czy to by coś zmieniło? Kto wie... Warto wiedzieć natomiast, iż pierwszym, oryginalnym basistą kapeli był Jason Newsted. Ten sam, która zastąpił - a raczej próbował zastąpić - potem tragicznie zmarłego Cliffa Burtona w Metallice.






10. Annihilator - Alison Hell ("Alice in hell", Roadrunner Records 1989 )

Annihilator to kapela założona w roku 1984 w Ottawie, stolicy Kanady. Od samego początku siłą napędową i głównym kompozytorem bandu był - dziś już chyba legendarny - Jeff Waters, praktycznie w całości odpowiadający za muzyczne rejony, w jakich zespół się obracał. Mimo iż chłopaki również należą do grona najlepszych i najbardziej popularnych kapel thrash metalowych w historii, w ich twórczości często słychać też echa innych gatunków, jak np. progresji czy klasycznego heavy. Nie muszę chyba dodawać, że także nie dane im było doznać blasku chwały na miarę wielkiej czwórki? Wystarczy spojrzeć na datę założenia... Nie mówiąc już o tym, że "Alice in hell" to ich debiutancki album.




9. Nuclear Assault - Game Over ("Game over", Combat Records 1986 )

Być może i chłopaki nie są tak popularni jak Annihilator czy Destruction, niemniej jednak postanowiłem umieścić ich wyżej, aniżeli tamte dwie kapele. Dla mnie wyznacznikiem wartości zespołu nigdy bowiem nie była jego popularność, a po prostu zawartość muzyczna kolejnych albumów, stopień pasji i zaangażowania, jakie ktoś w tworzenie płyty włożył. Porównując debiuty Annihilatora, Destruction i Nuclear Assault ten ostatni w moim guście nieco chyba z resztą wygrywa. Być może wynika to z lekko skrzywionego systemu wartości, jaki zapuścił korzenie w moim irracjonalnie skomponowanym mózgu, no ale stało się... Niech mają tę dziewiątkę. Z resztą "Game over" to naprawdę dobry album.






8. Sodom - Nuclear winter ( "Persecution Mania", Steamhammer 1987 )

Tak oto doszliśmy do pierwszej, naprawdę wielkiej legendy, przy której wszystkie z wyżej wymienionych kapel najzwyczajniej w świecie się chowają. Tom Angelripper, założyciel i główny ośrodek myślowy ( nie chciałem znów użyć określenia "mózg". To takie banalne się zrobiło... ) Sodom to człowiek, który upartością i charyzmą doprowadził swoje muzyczne dziecko na same szczyty metalowych - ale także i poza metalowych - gór, na trwale zapisując się na kartach globalnej muzyki. Dobra, być może znów mnie trochę poniosło, co by jednak nie mówić, Sodom to prawdopodobnie ( obok Kreator, o czym za chwilę ) najpopularniejszy Niemiecki thrash metalowy band w historii. A sami wiecie ( mam nadzieję, przynajmniej ), jak mocną tam mieli scenę. Niektóre z ich płyt wśród zagorzałych fanów doczekały się już chyba nawet własnych pomników...

                                


7.  Overkill

Jeśli ktoś zaczyna dopiero swoją przygodę z tym buntowniczym, potępionym przez "normalne" społeczeństwo gatunkiem, jakim jest thrash metal, proponuje zacząć od zespołów właśnie takich jak Overkill. Dlaczego? Prosta sprawa. Wtedy mam pewność, że wam się spodoba, a z waszych głośników przez najbliższych kilka, okraszonych nonkonformistycznymi aktami pogardy dla świata lat nie wyjdą dźwięki gitary innej niż tylko ta przesterowana. Nie będę się rozwodził nad kolejnymi superlatywami, nie wiadomo jak bardzo gloryfikacjami frazesami, bo brak w tym sensu. Overkill znać po prostu trzeba. I tyle.
P.S. Tyle latek na karku, a chłopaki wciąż dają radę. Czasami mam wrażenie, że nawet i AC/DC przy nich wymięka
                                            

6. Kreator - Tormentor ("Endless pain", Noise Records, 1985 )

Wiecie co? Nie śpię drugi dzień z rzędu, pocąc się nad tymi wszystkimi tekstami, które i tak wskutek mojego skrajnego wycieńczenia nie mają już w sobie swego zwyczajowego, kretyńskiego polotu i zidiociałego humoru. Pozwólcie mi więc proszę, że przy tych ostatnich - choć wiadomo, że największych - kapelach nieco się będę ograniczał. Jeśli o Kreator, walnę krótko: Nie znasz, to wy... Nie, będę tak brzydko mówił. Ekipa Petrozzy to obok Sodom zdecydowanie największa metalowa gwiazda, jeżeli chodzi o ciężką scenę niemiecką.



5. Sepultura - Beneath the remains ("Beneath the remains", Roadrunner Records, 1989 )

Jedno nazwisko: Max Cavalera. I wszystko jasne. Sepultura to właściwie jedyna Brazylijska metalowa kapela, która zrobiła światową karierę, dając koncerty w dziesiątkach państw na całym globie. No, trzeba po prostu znać. I tyle ( kurna, ta kawa mi już niewiele pomaga... ).



4. Megadeth - Symphony of Destruction ( "Countdown to Extinction", Combat Records < wznowienie przez Capitola w 2002 bodajże > 1992 )

Tak oto doszliśmy do wielkiej czwórki thrash metalu. Megadeth umieściłem akurat na tym miejscu nie dlatego że w jakiś sposób odstaje od reszty, po prostu tak mi się jakoś uroiło we łbie, że powinien się tu znaleźć. Dave się chyba nie obrazi, co?




3. Metallica - Ride the Lighting ("Ride the Lighting", Megaforce Records 1984 )

Co, robaczki, myśleliście że ich na pierwsze miejsce damy, ha? Za "Kill'em all" można by nad tym podywagować, jak najbardziej, aczkolwiek po "Master of Puppets" byłoby już ciężko podejmować jakąkolwiek dysputę. Naprawdę muszę wam mówić, że nieznajomość podlega publicznemu rozstrzelaniu?



2. Anthrax - Indians ("Among the living", Megaforce Records 1987 )

Kolejni z wielkich. Zawsze uwielbiałem w nich tę piekielną, młodzieńczą energię. Ten cały thrash bez ich Powera to jednak na serio byłby dużo uboższy. I tyle. Kawa przestała działać, "łoże w kolorze czerwonym" wzywa...



1. Slayer - Raining Blood ( "Reign in Blood", DefJam Records 1986 )

No cóż... skąd wybór? "Rainin gBlood" zawiera w sobie jeden z najlepszych riffów nie tylko w historii thrashu, ale i całej metalowej muzy w ogóle. To raz. A dwa... Sentyment, panie. Obok "Ride the Lightning" był to najprawdopodobniej pierwszy thrashowy utwór, jaki zmasakrował moje nastoletnie uszy. Mam nadzieję, że jakiemuś szczylowi, który dzięki temu zestawieniu po raz pierwszy zapozna się z gatunkiem, zmasakruje również i uświadomi, że lepszego haju to już w życiu mieć nie będzie...




Podsumowując ( normalnie pewnie bym trochę zdań walnął, ale ta kołdra... )... Albo kurna ty, czekajcie! Zapomniałem o Exodus! Cóż za niefrasobliwość z mojej strony. Skmińcie "Bonded by Blood", jakby co. No a dalej podsumując... Cholera jasna, idę w końcu spać. Nie kimałem od ponad doby. Miłego odsłuchu!

Wszelkie zażalenia co do kolejności, jak i samej selekcji poszczególnych bandów można składać drogą komentarzową pod niniejszym postem. Ma się rozumieć.


P.S. Jak mniemam, pewnie zdążyliście zauważyć małe zmiany w infrastrukturze bloga. Nie myślcie sobie czasem, że postanowiłem nagle zostać wielkim internetowym kapitalistą... Po prostu pomyślałem sobie, iż warto jednak na tych studiach z czegoś się utrzymywać. Być może na samym początku tych parę googlowych reklam nie zapewni mi jakichś wielkich kokosów, ale zawsze to lepiej jakiś grosz choćby na jedzenie mieć, co bym głodować nie musiał. Jeśli kogoś coś będzie wnerwiać, bądź też doprowadzać do różnokolorowych gorączek, to walić do mnie. Reklamy charakteryzują się właśnie tym, że są nieco upierdliwe... Nie martwcie się jednak, u mnie nigdy nie wyskoczy wam reklama bananów na całą stronę ze złośliwym dopiskiem "Nie ma iksa, ku*wa, trzeba klikać!". To macie zagwarantowane.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 
 
 
 
 

2 komentarze:

  1. Lista taka sobie. Numery 20-8 najlepsze, bo mniej oczywiste, potem już wiedziałem, że gdzieś pojawi się Big4 - umieszczenie ich wszystkich na 4 pierwszych miejscach świadczy o tym, że przed kolegą jeszcze dużo do poznania. A to w zasadzie powód do radości. Polecane kapele do przesłuchania: Coroner, Believer, Demolition Hammer, Aspid, Vektor, Voivod, Forced Entry, Dark Angel, Sadus. I proszę wystrzegać się pisania "trash" zamiast "thrash" - świadczy to o trollingu bądź ignorancji. Rock on!

    OdpowiedzUsuń
  2. Siemanko! No pewnie, że thrash... Jak wspominałem wyżej, przysypiałem już przy końcu i nawet nie miałem siły sprawdzić... :) Co do kapel wymienionych przez ciebie, to znam Coroner, Demolition Hammer, Dark Angel, Sadus i Voivod, a nad tymi ostatnimi nawet się zastanawiałem, czy ich aby nie umieścić w zestawieniu... Co do pozostałych, muszę skminić. Trzymajta się!

    OdpowiedzUsuń

Napisz, co o tym wszystkim sądzisz:) Zapisz się w tym szalonym blogu:)

P.S Zachęcam do reklamowania swoich blogów w komentarzach, ale w zamian za to oczekuję reklamy mojego bloga na waszych;) Zachęcam również do dodania bloga do obserwowanych, jeśli spodobały się wam te wypociny:) Z prawej strony pojawiła się także zakładka " Dodaj do " - możecie pomóc w promocji bloga dodając go do takich serwisów jak np. wykop.pl czy gwar.pl:) Również się nie obrażę:D