wtorek, 14 stycznia 2014

Wyczerpujący elaborat wyjaśniający.

Najsampierw zaznaczam, iż w żadnym zdaniu, słowie, literce ani nawet znaku interpunkcyjnym poniższego tekstu nie zawrę najmniejszej nawet krztyny sarkaźmiku. Wszystko napiszę teraz jak najbardziej poważnie... Żeby nie było. Znowu.

Ja naprawdę chcę już siedzieć cicho, oszczędzić sobie i innym cierpień, ale pewnych wydarzeń po prostu nie da się nie skomentować i przemilczeć. Dzisiejszy dzień dobitnie udowodnił, jak łatwo można jednym, dwoma słowami wpaść w spiralę nadinterpretacji, dopowiedzeń, własnych domysłów a w konsekwencji nawet i depresji. Tak, tak, dobrze czytacie. Depresji.

Wszyscy wiemy (kto zna, rzecz jasna), że Panna K (Cały czas miejcie na uwadze pierwsze trzy linijki tekstu) jest, jak to słusznie ktoś określił - "dziewczyną do rany przyłóż". Jej wszechobecna pozytywna energia, radość z możliwości przebywania na tym świecie i wręcz bijący po oczach blask uśmiechniętej twarzy nie jednemu człowiekowi poprawiły morale, przemieniając podkówkę w szczerzącego się banana. Słyszałem nawet, że koniec świata nie nastąpił, ponieważ Nostradamus w swoich przewidywaniach nie uwzględnił panny K. Koniec świata nastąpi, gdy Panna K przestanie zarażać wszystkich entuzjazmem i swoją horacjańską filozofią typu " Żyć w zgodzie z naturą, brać od świata tyle, ile potrzeba, osiągać, to co nam przynosi poczucie szczęścia i spełnienia oraz cieszyć się każdym dniem. ". No, z parę tysięcy lat ta planeta jeszcze przetrzyma. Jak nie więcej.  
Byłoby również swoistym nietaktem i najzwyklejszą ohydną hipokryzją odmówić pannie K urody, która jest z całą pewnością nieprzeciętna. Co prawda więcej odnajduję w niej rysów Bałkańskich niż typowo Słowiańskich, niemniej jednak godna jest wszelkiej uwagi zarówno ze strony rozmarzonych mężczyzn jak i zazdrosnych kobiet. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to mogę i cały poemat o tym napisać, serio... Taką epopeję walnę, że Zosia z "Pana Tadeusza" to przy tym będzie świnka Piggy.
I w tym momencie niestety, ale trzeba zahaczyć o tematy poruszone we wcześniejszych postach. Żeby nie było, że próbuję na siłę przywracać sobie dobre imię, które w pewnych kręgach zostało oplute, sprzeniewierzone i zakopane w skrzyni naznaczonej znakiem odstraszającym mary nieczyste, co by kolejne pokolenia nie dowiedziały się, iż kiedykolwiek istniał taki wypierdek Pumby. Pewne kwestie trzeba po prostu wyjaśnić Z racji jednak tego, że jest ich od groma, postanowiłem ująć je w formie wywiadu z samym sobą. Jako rozjuszonych agresorów przedstawiłem Pytania Agresorów Rozjuszonych i Społecznie Rozwścieczonych ( W skrócie PARIS. Taki romantyczny skrócik wyszedł, no. Tylko nie wiem gdzie się "R" końcowe podziało, ale mniejsza.)

PARIS: Dlaczego ty to wszystko napisałeś? Nie mogłeś ku*wa siedzieć cicho?!

METALURG: Nie mogłem. Wolność słowa panuje, to po pierwsze. Żyjemy w kraju - przynajmniej tak nam się wydaje - demokratycznym, gdzie każdy powinien mieć prawo do wolności swobodnej wypowiedzi i wyrażania własnych myśli. Po drugie, po prostu nie wytrzymałem. Musiałem - mówiąc mową regionu - larma narobić, bo bezsens tego tematu poharatał moje nerwy doszczętnie.

PARIS: Ale to nie trzeba zaraz o tym ku*wa na forum publicznym pisać! Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ilu ludzi mogłeś tym zranić! Poza tym są granice pomiędzy wolnością słowa a pier*oleniem skretyniałych idiotyzmów.

METALURG: Ależ trzeba pisać. Podstawową zasadą funkcjonowania zintegrowanego i wolnego społeczeństwa powinien być dialog międzyludzki. Każdemu przysługuje prawo do krytykowania, chwalenia, zjeżdżania, hołdowania, własnego interpretowania i tryliarda innych przymiotników, a jednostka nie może tych praw ograniczać. Nie chcemy przecież cofać się znowu w czarcie odmęty socjalizmu, nie? Zdawałem sobie sprawę z tego, iż moje wystąpienie może wywołać sporo kontrowersji i to nade mną w pierwszej kolejności zbiorą się wszystkie możliwe słowne przekleństwa tego świata. Gdybym jednak zważał na tego typu szczegóły, nigdy bym nawet nie pomyślał, żeby blog założyć. Od początku jego głównym założeniem była możliwość swobodnego komentowania zaistniałych na nim sporów, zdarzeń czy innych rzeczy. Skoro jednak inni mogą mnie krytykować używając w dodatku wulgaryzmów i obscenicznych obelg, czy mi nie przysługuje nawet prawo do użycia słów "sarkaźmik mały"? Bo z tego wynika, że spór toczy się praktycznie w całości o te dwa słowa. Co do granic... Nie wydaje mi się, aby określenie "granica" miało cokolwiek wspólnego z wolnością.

PARIS: No co za, ku*wa, idiota, on nic nie kuma... To ty zacząłeś tę wojnę, ty pierwszy użyłeś określenia "sarkaźmik mały"! Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo zraniłeś tymi słowami Pannę K!

METALURG: Zacznijmy od tego, że żadnej wojny wywoływać nie zamierzałem. To, że sprawa odbiła się szerokim echem w tak wielu kręgach jest tylko i wyłącznie zasługą ludzi ją komentujących. To oni nakręcili machinę promującą, sprawiając, iż problem opuścił szkolne kręgi docierając do nierzadko najdalszych zakątków kraju. Fakt, nie miałem pojęcia jak bardzo ją zraniłem. Mało tego, byłem takim stanem rzeczy wręcz zszokowany. Zawsze przebojowa, pełna energii, powinna raczej zebrać jakąś powietrzną kompanię wojska polskiego czy coś i zrobić mi nalot na dom, aniżeli brać to wszystko tak do siebie i w tak poważny sposób. Tym bardziej, że nikt z grona jej znajomych/przyjaciół nie wziął tego na serio bo doskonale zdaje sobie sprawę, jak wartościową osobą jest panna K. Z resztą, spójrzcie teraz na mnie. Gdybym wszystkie te obraźliwe i negatywne komentarze wziął do siebie, powinienem teraz spisać testament ( Tak poza tematem; Nigdy nie zastanawiałem się jeszcze, komu przepiszę swój majątek. Ale to chyba normalne w wieku osiemnastu lat, nie? ), wziąć stryczek, wyjść na rynek i publicznie się powiesić, rzucając przy tym hasło typu "Marność nad marnościami i jeszcze większą marność poznałem, zostałem wyalienowany, wrzucony na dno społecznego marginesu, nie potrafiąc wygrzebać się z szamba wszechobecnej nagonki, więc odchodzę z godnością". Kurde, przecież ludzie mają próby samobójcze po jednym głupim komentarzu na facebooku, a co dopiero mówić o dziesiątkach czy nawet setkach? Czy ktoś z was o tym pomyślał? Czy chociaż przez sekundę liczył się ktoś z możliwością tak drastycznych konsekwencji? I jak tu nie wspominać o atawizmie? Osobiście nie znajdują w człowieku żadnych cech, które w jakikolwiek sposób odróżniały by go od zwierzęcia. Niemniej jednak ukorzę się publicznie i stwierdzę, że określenie "sarkaźmik mały" było ze wszech miar podłe i godzące w najczulsze punkty nie tylko panny K, ale i wszystkich wypowiadających się w tym temacie kobiet. Mało tego, winienem paść przed panną K na kolana z różą w zębach i z drżącymi rękoma wyseplenić coś, co chociaż w części będzie przypominać przeprosiny.

PARIS: A pomyślałeś o rodzicach? Masz pojęcie, jak oni również w tę studniówkę się zaangażowali?

METALURG: Nigdy nie twierdziłem, że rodzice nie angażują się w studniówkę. Zainteresowanych odsyłam do komentarza pani Kieraj pod postem "Czym jest studniówka?". To nie jest kolejna "obraza" i "płytkość myślenia", to po prostu kolejne wyrażanie własnego zdania. Jeszcze raz podkreślam, że wszyscy pragniemy żyć w wolnym kraju.

PARIS: A nauczyciele? Nie wpadłeś na to, że oni również mogą to przeczytać?

METALURG: No kto jak kto, ale nauczyciele powinni rozumieć, że są na tym świecie osoby nie zgadzające się z ogółem społeczeństwa w pewnych kwestiach. I - jak każdy - mają pełne prawo do wyrażania własnych myśli.

PARIS: Skoro tak ci się to wszystko nie podoba, czemu nie przyszedłeś we Wrześniu na zebranie w sprawie studniówki? Czemu twoich rodziców nie było?

METALURG: Co do rodziców, jeszcze raz odsyłam do komentarza pani Kieraj. Jeśli zaś chodzi o mnie, to śmiem wątpić, aby komukolwiek przypadły do gustu moje pomysły ( przynajmniej większości ). Wystarczy tylko spojrzeć na facebookowe komentarze. Inna sprawa, że ciężko było dojść do głosu.


No, to tyle w kwestii niewygodnych pytań. Jeśli któreś pominąłem, chętnie odpowiem.

Na sam koniec muszę powiedzieć, że zostałem mimo wszystko dzisiejszego dnia pozytywnie zaskoczony. Taka panna M przykładowo, nie odzywała się do mnie dwa i pół roku, a tu idzie korytarzem i wali: "Siema, frajerze". No, pierwszy krok na przełamanie lodów został poczyniony. Co prawda określenie "frajerze" może sugerować nie do końca pokojowe zamiary ( o czym za chwilę ), ale Rzymu też nie od razu zbudowano.
Kulminejszyn of te dej została jednak zdecydowanie długa przerwa podczas której to wszystkie dziewczęta przyszły do mnie i wygarnęły mi, jak wredną łajzą jestem, jaką szują, obszczymurem, kocopołem, padalcem i w ogóle niereformowalną zidiociałą jednostką nie nadająca się dożycia w jakimkolwiek społeczeństwie. Najlepiej jednak poszła po bandzie panna M. Chyba tylko jakaś nieznana, idealistyczna i poza bytowa siła powstrzymała ją od tego, aby posłać mnie do szpitala w stanie co najmniej krytycznym. A ta poezja! Przekleństwo w co drugim słowie, i to jeszcze każde możliwe znane i skatalogowane w słowniku języka polskiego oraz osobiście zatwierdzone przez profesora Miodka. Nie obrażam w tym momencie nikogo, niemniej jednak pragnę zauważyć że ja podczas swoich wypowiedzi trzymam podstawowe zasady kultury i nie rzucam obscenicznymi wulgaryzmami.

I - tak już na sam koniec - wystarczy słowo, Panno K. Napiszę taką książnicę, że Zośka odejdzie do lamusa a na scenę arcydzieł literatury polskiej wkroczy nowa, przebojowa, czarnowłosa postać, o której rolę w filmie za parę lat będą się biły wszystkie aktorki. I naprawdę nie ma w tym żadnego sarkazmu. Sorry, sis.

P.S Cała ta farsa utwierdza mnie w przekonaniu, że Joyce to jednak był geniusz. ko strasznie są te wypowiedzi przewidywalne. 


1 komentarz:

Napisz, co o tym wszystkim sądzisz:) Zapisz się w tym szalonym blogu:)

P.S Zachęcam do reklamowania swoich blogów w komentarzach, ale w zamian za to oczekuję reklamy mojego bloga na waszych;) Zachęcam również do dodania bloga do obserwowanych, jeśli spodobały się wam te wypociny:) Z prawej strony pojawiła się także zakładka " Dodaj do " - możecie pomóc w promocji bloga dodając go do takich serwisów jak np. wykop.pl czy gwar.pl:) Również się nie obrażę:D