niedziela, 19 maja 2013

BelleCo: Live in Szymiszów

Ogólnie trza zacząć od tego, że cały weekend miałem zły humor. Nie wiem, czym to właściwie było spowodowane ( poprawka - chyba wiem, ale uważam, że mężczyzna przez takie rzeczy nie powinien się załamywać i zachować... jak mężczyzna ). Wiecie, jak to jest - łapie czasami człowieka taki dół psychiczny i nie ma bata, trzeba czekać aż przejdzie. Dlatego też raczej mało się odzywałem, woląc nie wchodzić nikomu w drogę ( wyjątkiem była genialna gra w kosza z kumplem w strugach deszczu - ale to zdecydowanie materiał na osobną historię ).
Tak samo było i dzisiaj. Wstałem rano naburmuszony, rzucając tylko rodzicom krótkie " cześć " i czym prędzej wycofując się ze śniadaniem do pokoju. W kościele - co tu kryć - ksiądz męczył niemiłosiernie, przedłużając kazanie i w ogóle całą mszę. Jedynie obiad może trochę poprawił mi humor, bo dobry był nawet.
Zważywszy więc na mój stan emocjonalno - psychiczno - uczuciowy, wzięcie udziału w dzisiejszym wydarzeniu mogło nie wydać się za najlepszym pomysłem. Jakim wydarzeniu, zapytacie. Ano, jeśli ktoś jeszcze nie rozpracował tytułu, to oświadczam, że jakieś dwie godziny temu zagrałem z moim zespołem BelleCo koncert na festiwalu piosenki wartościowej w Szymiszowie ( taka wiocha w mało znanym powiecie ). Miałem dzisiaj nieodparte wrażenie, że wszystko pójdzie nie tak... Po prostu cholerka przekonany byłem że skądś przyjdzie katastrofa. To chyba normalne, jeśli chodzi o załamanie psychiczne? W każdym razie, po przyjeździe na festyn ( czy też festiwal ) i rzuceniu do dziewczyn "cześć" zamilkłem prawie na resztę dnia. Dobra, coś tam bąkałem, ale zdawkowo. Serio, nie lubię gdy mi się zdarzają takie stany ( dobrze, że rzadko ). Siedzę, nie odzywam się i zadręczam kompletnie bezsensownymi problemami. No ale dobra, koniec tej durnej gadki, bo zaraz z tego wyjdzie spowiedź niedoszłego samobójcy.
 Festiwal rozpoczął się około godziny trzeciej, kiedy to na scenę wyskoczył gość specjalny czyli raper Bęsiu. Ja zawsze powtarzałem że nawet jako fan rocka i metalu nic do hip - hopu nie mam ( niektóre numery nawet lubię, choć głównie czarne rapsy ), ale wyjeżdżanie z taką muzyką we wsi zamieszkiwanej przez kilkuset mieszkańców nie było chyba za najlepszym pomysłem. Skrzętnie podkreślił to też zaproszony na imprezę burmistrz, który stwierdził że hip - hop to muzyka młodzieży. Być może. Co by jednak nie mówić ten cały Bęsiu dał całkiem niezły popis, jak na polski rap. 
Konkurs festiwalowy ( bo to był konkurs ) zaczął się około szesnastej. Najpierw na scenie prezentowały się dzieci młodsze, z przedszkoli i podstawówek. Chętnie bym napisał, że pojawili się wśród nich jacyś mali artyści, którzy w cudowny sposób porwali tłum i zaszaleli na scenie, bo post byłby ciekawszy, ale festiwal raczej już swoja tematyką przekreślał rzeczy typu pogo czy jakichś innych form ekspresyjnego wyrażenia emocji związanych z występami ( tak, też mi się wydaje że to zdanie jest za długie ). Niemniej jednak dzieciaki ( było kilka zespołów i solistów ) zaprezentowały się całkiem fajnie. Dobrze, że od małego uczą ich obcowania z muzyką. 
Później, gdzieś koło siedemnastej, zaczął się konkurs w kategorii młodzieży gimnazjalnej i starszej ( do 99 lat; Nasz basista odetchnął z ulgą, że jeszcze zdołał się zmieścić < ja tego nie powiedziałem > ), w której to zapisany był i nasz zespół. Występów przed nami nie słyszeliśmy, może tylko jeden zespół. Lepiej było nie słuchać konkurencji, jeszcze byśmy se pomyśleli że są lepsi od nas ( wierutna bzdura oczywiście ) i paraliż murowany. 
Weszliśmy na scenę gdzieś koło szóstej, jak się nie mylę. Perkusję rozstawiliśmy wcześniej, żeby nie przedłużać. Wystarczyło się tylko nastroić i jazda... Wiecie, pomyślałem sobie w tamtym momencie, że mój zły humor nie może zadziałać na szkodę kapeli. Prawdopodobnie poleciały by nam punkty za wrażenia artystyczne, gdyby ujrzeli perkusistę z nieogarniętą miną na twarzy, wyglądającego jakby zmuszano go łopatą, żeby im nawalał w te kociołki. Trzeba było więc przemienić się w sceniczne zwierzę... Dobra, może lekko przesadziłem, ale coś trzeba było zrobić.
Z racji tego, iż w pierwszym utworze na początku nie grałem, miałem wolne ręce. Nie musiałem więc zbytnio się wysilać i wymyślać jakiś skomplikowanych rzeczy do rozruszania tłumu, wystarczyło po prostu zaklaskać do rytmu i pokazywać, żeby robili to wszyscy. Banalne, no nie? Ale pewne schematy zawsze działają. Ludziom się podobało, chętnie podążyli za moim przykładem. Generalnie rzecz biorąc, cały utworek wyszedł nieźle, choć dziewczyny narzekały że w pewnym miejscach śpiewały nieczysto. Szczerze, jeśli w każdym zespole na tym festiwalu śpiewali by tak nieczysto, to mielibyśmy o wiele mocniejszą konkurencję, moim skromnym zdaniem. Drugi utwór ( każdy zespół miał do zagrania dwa ) wyszedł jeszcze lepiej. Najpierw oczywiście cudna melodyjka wydobyta z cudnego instrumentu naszej cudnej skrzypaczki, a potem wchodzimy wszyscy i też gramy cudnie ( Cudnie, nie? ). W tym numerze również mogłem sobie poklaskać, bo w środku numeru przyszło mi nabijać stopą pod wokal dziewczyn. Publiczność rozentuzjazmowana poprzednim razem także i teraz włączyła się do zabawy. Miło było.
Schodząc ze sceny, dziewczyny - jak to dziewczyny - narzekały na swój wykon i w ogóle. Ja, przemieniwszy się na powrót w zwykłego autora dziwnego bloga byłem raczej cicho. To, że się występ udał, nie znaczy że mi dół przeszedł. Przeszedł ( no, prawie ) dopiero za jakieś kilkadziesiąt minut...
Emocje sięgają zenitu. Na scenę wychodzą jurorzy, ogłaszając po kolei wyniki. Matko jedyna, co to będzie?! Przegramy! Na pewno, cholera jasna, inni byli lepsi... Kurde, nawet te przedszkolaki miały lepsze występy... Uciekajmy, to będzie wstyd i hańba... W końcu przyszedł czas na naszą kategorię. Szóste miejsce. Piąte. Czwarte. Trzecie. Drugie. Wciąż nas nie ma. W końcu nadchodzi... Pierwsze miejsce!!!!!!! Nie, kurde. Jednak nie my. W obozie BelleCo zapanowały smutne nastroje. Hektolitry wylanych potów na intensywnych próbach poszły w błoto... Moment. Pojawia się iskierka nadziei! Główna jurorka ogłasza, że nie przyznano jeszcze grand prix festiwalu ( po prostu głównej nagrody )... I... Może my... A może nie... tu dum.... tu dum... tu dum... ( to imituje bicie serca, jakby ktoś się zastanawiał ). Nagle, gdzieś jakby z oddali dochodzi głos jurorki: "Grand prix festiwalu otrzymuje... BelleCo!!!" Aaaaaaaa! Tylko tyle udało mi się rozróżnić wśród głosów euforii, które wydobyły się z naszych gardeł. Wygraliśmy! Kurde, a jednak się opłaciło! 
Dumnie wkroczyliśmy na scenę, wciąż ciesząc się jak dzieci. Prowadząca festiwal nazwała nas "ulubieńcami publiczności" ( i chyba miała trochę racji, patrząc po ludziach )! Organizatorzy szczerze nam gratulowali. Nie wiem w sumie, jak to opisać, żeby było jakoś składnie i ładnie. No, po prostu... Wygraliśmy! Dzięki brawurowemu występowi zapewniliśmy sobie występ za rok jako gwiazda, mając do dyspozycji czterdzieści pięć minut, jak dobrze usłyszałem. Kminicie to? Pierwszy poważny występ ( mój przynajmniej ), a tu od razu ktoś robi z ciebie gwiazdę. Taką grę w zespole to ja rozumiem! 
Humorek mi się więc poprawił. Chętnie bym tam sobie jeszcze pograł... No, ale trza było wracać. Dobrze, że chociaż na koniec jakoś fajnie się pożegnałem z resztą, a nie rzuciłem kolejne "cześć...". Zwiastun dobrego humoru, który przy pisaniu tych słów jeszcze się powiększył ( co chyba widać? :p ). Niezły prognostyk, zważywszy na to że jutro poniedziałek i dobry humor będzie mi niezbędny...

P.S. Załamanie psychiczno - emocjonalno - uczuciowe ma też swoje plusy. Po intensywnych rozmyślaniach, które prowadziłem w mojej głowie gdy byłem cicho, ukształtowałem sobie pomysł na kolejną część " Dlaczego dziewczyny lecą na metalowców? Kilka słów o miłości także ", a więc największego jak dotąd hitu tego bloga ( W liczbie wejść przewyższa drugie miejsc <sylwester> o jakieś dziewięćset odsłon ). Wypatrujcie jej więc, bo może znowu będzie nastrojowo, refleksyjnie... i z serca, tak po prostu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz, co o tym wszystkim sądzisz:) Zapisz się w tym szalonym blogu:)

P.S Zachęcam do reklamowania swoich blogów w komentarzach, ale w zamian za to oczekuję reklamy mojego bloga na waszych;) Zachęcam również do dodania bloga do obserwowanych, jeśli spodobały się wam te wypociny:) Z prawej strony pojawiła się także zakładka " Dodaj do " - możecie pomóc w promocji bloga dodając go do takich serwisów jak np. wykop.pl czy gwar.pl:) Również się nie obrażę:D