Wróciwszy ze szkoły, wedle moich wcześniejszych obietnic postanowiłem zasiąść do kolejnego posta. Nie może być chyba o niczym innym, jak tylko o sylwestrze.... :)
Mając przed oczami obraz tamtych niezapomnianych baletów, postaram się zrelacjonować wszystko w najdrobniejszych szczegółach, choć z wiadomych myślę powodów pewne fakty mogą zostać niedopowiedziane albo przekręcone, bardzo możliwe też że ułożone nie chronologicznie. Jedyne co jest pewne, to to że zostałem oskarżony o upijanie nieletnich, demoralizowanie ich a w pewnym momencie otarło się nawet o gwałt. Ale wszystko po kolei.
Zaczęło się koło w pół do dziewiątej wieczorem. Przyszedłem do sąsiada, u którego odbywała się opisywana impreza, z wielkim bananem na ustach. Mając na uwadze osoby, które oprócz mnie miały się tam bawić, byłem pełen szaleńczych ( pozytywnych ) myśli. I czas pokazał, że te moje myśli to był naprawdę pikuś w porównaniu z tym, co się potem wydarzyło....
Mniej więcej przed godziną jedenastą, gdy mieliśmy już trochę w główce ( sześciu chłopa ), wbili nam na chatę dwaj koledzy z mniej więcej sąsiedniej miejscowości oraz cztery koleżanki ( z kolejnych oczywistych przyczyn nie będę podawał żadnych nazwisk ), które właściwie stały się kluczowymi postaciami sylwestra. Żeby już na początek wyjaśnić wszelkie wątpliwości, które teraz huczą po całej miejscowości - myśmy im żadnego alkoholu nie dawali. One same przyszły w stanie, który mógł sugerować spożycie czegoś więcej niż tylko coca - cola ( cenzura ). Jedna z nich, córka, nazwijmy go rybak ( cenzura < skojarzenie z Wałami Jagiellońskimi jak najbardziej trafione > ), ogarniała z wszystkich zdecydowanie najmniej. Co tam ogarniała, nie potrafiła nawet używać organu (odpowiedzialnego m.in za całowanie) w celach kontaktowych (cenzura), o narządach ruchu nie wspominając ( cenzura ). Wpierw zaczęła z drugą koleżanką robić to zazwyczaj robi chłopak z dziewczyną ( nie zawsze ), ale bez żadnych sprośnych czy niesmacznych rzeczy, wszystko odbyło się kulturalnie (cenzura) a potem ładnie ozdobiła pół łazienki resztkami kolacji (cenzura). :Położyliśmy ją do pokoju kumpla, gdzie mogła spokojnie odpoczywać po trudach nocy. Tamte dziewczyny, które zostały, nie były wcale bardziej ogarnięte. Jedna z nich o dwunastej zaczęła biegnąć środkiem ulicy do wyimaginowanego chłopaka, a druga zaczęła robić czynności kojarzące się z indianami, którzy z pewnością przyczynili się do popularyzacji wdychania czegoś jako rodzaju przyjemności (cenzura). Jedynie ta ostatnia nic nie piła. Później ( a może trochę wcześniej ), któraś dziewczyn stłukła jeszcze koledze szklanki, więc ten dostał takiego szału, że zacząłem się bać żeby wszyscy przeżyli. Z resztą ja mu się nie dziwię. Wbiją mu bez zapowiedzi na chatę narąbane dziewczyny i rzygają, a potem jeszcze szklanki rozbijają. Ale najgorsze i tak miało dopiero nadejść...
Gdzieś dwadzieścia po północy, gdy wszyscy zdążyliśmy wrócić do domu po fantastycznej szarży na ulicy i rozpoczęciu nowego roku, ktoś zapukał do furtki ( stałem obok niej, próbując doprowadzić do ładu te dwie od fajek i wyimaginowanego chłopaka ). Otwieram, a tu zdziwko jak cholera. Ujrzałem bowiem matkę od jednej z nich (cenzura) i od tej która leżała na łóżku w pokoju kolegi. Teraz to już poszło szybko. Matka nie umiała jej z tego łóżka w ogóle zwlec, więc poszła po ojca, tego rybaka (cenzura ). A jak ten wparował... Stałem z kolegą w pokoju, próbując wszystko wytłumaczyć, ale się kurde nie dało! W dodatku tej dziewczynie zsunął się jeszcze jakiś pasek, czy coś, co w oczach pana rybaka (cenzura ) wyglądało bardzo dwuznacznie. Usłyszeliśmy z kolegą w naszą stronę taki oto tekst ( albo coś koło tego; pamiętajcie, jestem ze śląska właściwie a więc i mowa jest tu z natury inna ):
W pewnym momencie począł nawet mówić do kolegi, żeby " wywaloł z tej chałpy ", choć to przecież był jego dom. Nie mam pojęcia, jakim cudem nie obyło się bez jakichkolwiek ran. Oczywiście zaraz trzeba było dzwonić do rodziców od kolegi, żeby wyjaśniać całą sytuację. Ci wrócili, zrobili obchód domu w poszukiwaniu jakichś flaszek ( które zdążyliśmy ukryć), i poszli, na całe nasze cholerne szczęście. Jakby nie patrzeć, tego szczęścia mieliśmy aż irracjonalnie dużo. Ale to i tak jeszcze nie był koniec...
Koło w pół do drugiej mniej więcej, czy jakoś tak. Ktoś znowu zadzwonił do drzwi. Okazało się, że to kolejna leśnicka młodzież... Po raz kolejny szczęście było z nami, bo poza gwałtownym i bezprecedensowym wparowaniem do domu obyło się bez większych rozbojów i ofiar. Dobrze, że nie wszyscy byli pijani i się stopowali. Nawet spoko się bawili. Z domu wyszli gdzieś koło drugiej chyba. Pełna kulturka, serio.
Potem pamiętam jak jeszcze przeżywaliśmy wszyscy to, co się wydarzyło, zastanawiając się czy pokazywanie się na sumie ( bądź też o jakiejkolwiek innej godzinie ) będzie dobrym pomysłem. Patrząc za to zarówno od strony spożytych trunków ( ale tu nie chwaląc się, głowy mamy dosyć mocne >:-) ), jak i (przede wszystkim) od strony naszej opinii w miasteczku, która po oskarżeniach o rozpijanie i demoralizację dziewczyn a w porywach nawet o niebezpiecznie sprośne myśli została prawdopodobnie dość mocno nadszarpnięta. Już rano, gdy obudziliśmy się koło w pół do dziesiątej jakiejś ołmy, jedne ze sztandarowych miejscowych klach, przechodząc koło domu gdzie działa się impreza mówiły: " Ja, a tyjś słyszała co to się dzioło na tego sylwestra u tych X? Podobno i Y tam zalazły, a nawet i Z boła ". Po tych słowach myślę już wiadomo było wszystko...
Nie wiem jak to dalej się wszystko potoczy i jakie oskarżenia jeszcze pod naszym adresem padną, ale jedno jest pewne: To był zaj**isty sylwester! :)
Słownik śląsko - polski dla nie wtajemniczonych:
sebleczon
mołcie - macie
Ja - tak
oł - rozebrana
Paweł jesteś moim mentorem życiowym ;*********
OdpowiedzUsuńChłopcze, rób co chcesz, pisz sobie dalej ten badziewny dziennik ale nie obrazaj jak to ująłeś "Leśnickiej elity". Nie wiem jak inni ale byli tacy którzy stali tylko przed domem czy weszli do niego na 2min i wyszli i nic poza tym. A ty tu wyjezdzasz z tekstami jakby wjechało Ci 50 kiboli i wyczyniali cuda... Jak tak bardzo tego chcesz to mozesz dostać w ryło za te głupstwa które tutaj wypisujesz i czytają to jebane gimby które pozniej puszczają takie ploty w eter, wtedy bedziesz mogl spokojnie pisac tutaj takie teksty.
OdpowiedzUsuńMiałeś naprawdę szalonego Sylwestra!
OdpowiedzUsuńDokładnie o to chodzi w dobrym Sylwestrze :) Będziesz miał co wspominać za parę lat,opowiadając tę historię dla znajomych. Mój Sylwester był również ciekawy,tę chwilę trzeba świętować jak należy. Mimo,że nie podzieliłam losów dziewczyn opisanych u Ciebie,bo raczej mam mocną głowę i pilnuję się,to i tak bawiłam się świetnie wśród ciekawych ludzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,oby kolejny Sylwester mógł dorównać temu :)
Miałeś doprawdy szalonego sylwestra. Takie przygody, to ja mam z kolegami co roku na Odjazdach w katowickim Spodku. :D À propos gwary śląskiej, to istnieje pare odmian tejże mowy. Przykładowo w pobliżu Gliwic mówi się mocie, sebleczono, bez można to tak nazwać - akcentowania na ł. :) ~L
OdpowiedzUsuńzbuntowany anioł z ciebie! ave ave \m/
OdpowiedzUsuńOMA! nie "ołma" - babcia -.-'
OdpowiedzUsuń