sobota, 26 maja 2012

Dlaczego dziewczyny lecą na metalowców? Kilka słów o miłości także.

-->
--> Do napisania tych słów zainspirowała mnie ( i niejako zmusiła ) pewna sweetaśna koleżanka imieniem Klaudia. Wymogła wręcz na mnie, abym wspomniał o niej na swoim blogu. Właśnie... Zastanawia mnie, czemu ona lubi chłopaka którym jestem. Nie no, ok. lubi mnie tak po prostu. Za to że może się ze mną pośmiać, porozmawiać o bułkach i wyprostowanych plecach ( nie pytajcie ). Ogólnie rzecz biorąc cały ten przykrótki wstęp ma wprowadzić do zagadnienia o o wiele głębszym znaczeniu... Mianowicie dlaczego dziewczyny lecą na rockmanów i metalowców.

Na sam początek ustalmy kilka faktów – każda gwiazda rocka, bez żadnych wyjątków ( chyba że np. chłopaki z Narni, As I lady dying albo tym podobni )  miała w swoim życiu zdecydowanie więcej niż jedną pannę. Nie tylko do całowania i przytulania, wiadomo o czym mówię w tym momencie. Na każdym w zasadzie koncercie, czy to Metalliki, czy też prawie zupełnie jeszcze nieznanego Head Crusher ze Strzelec Opolskich szaleje tłum fanek. To zaczyna już podpadać pod istny fenomen....
Co przyciąga te rozkrzyczane długowłose ( lub krótkowłose ) kobitki w niechlujnych chłopakach machającymi swoimi grzywami na scenie? Naprawdę, nie będę się nawet starał odpowiedzieć na pytanie, gdyż w ogóle nie znam na nie odpowiedzi. Jak długo bym nie myślał, jak wiele poradników miłosnych bym nie przewertował, nigdy się tego nie dowiem. Czasami jednak niewiedza jest całkiem dobrą rzeczą. Nie pytajmy, dlaczego tak jest, panowie metalowcy, tylko skrzętnie ten fakt wykorzystujmy!

Oczywiście, nie namawiam do brania wszystkiego jak leci ( choć jest wiele tego typu osób na świecie ). Ja tam wyznaję zasadę, że miłość spadnie na mnie kiedyś jak grom z jasnego nieba, od pierwszego wejrzenia. Może jest to trochę zbyt marzycielskie i naiwne, ale taki już niestety jestem. Nie mam zamiaru się zgadzać, gdy przykładowo przyjaźnię się z jakąś dziewczyną kilka lat, a ona pewnego dnia ni stąd ni zowąd podejdzie do mnie i „ poprosi o chodzenie „ ( Podobno nikt w dzisiejszych już tak nie mówi, z drugiej jednak strony chłopak zazwyczaj czarno na białym mieć czy chodzi z tą dziewczyną czy nie, nawet jak się pocałują).
Chyba że ona akurat tego dnia się zmieni. Nie tylko fryzurę, ale też zacznie się inaczej zachowywać, ubierać czy używać innych dodatków i kosmetyków. Panowie, powiedzmy sobie przecież szczerze i bezstronnie – wygląd to nie wszystko. Jasną sprawą jest, że dziewczyna musi mieć ładną twarz i figurkę ( mnie w dziewczynach przede wszystkim  urzeka uśmiech i oczy – jeśli cudnie się śmieje i mógłbym utonąć w jej źrenicach to z miejsca byłbym w stanie zaprosić na kolację ). Jak dla mnie kobieta wcale nie musi mieć pokaźnych piersi czy tyłeczka. Najgorsze są te które mają wszystko dużę, sztuczne i myślą że są piękne. Ohyda...

Moja wybranka przede wszystkim powinna dużo się uśmiechać, być pogodna i przebojowa. No i musi mi się również podobać z wyglądu rzecz jasna. Może mieć najlepszy charakter na świecie ale gdy nie będę zwracał uwagi na jej wygląd to nie ma u mnie szans. Odwrotnie także – nawet jeśli będzie najpiękniejsza na świecie lecz będzie miała nieciekawy charakter to nie ma co liczyć na moje zaloty. Przy czym jednak charakter zajmuje u mnie ważniejsze miejsce niż wygląd, żeby nie było wątpliwości.

Dobra, dobra ja tu tak cały czas rozpisuję się o swoim ideale ale muszę też powiedzieć co ja mogę zaoferować? Cholera, głupio tak trochę o sobie… Cóż. Mam zarówno wady, jak i zalety, jak każdy człowiek. Uważam, że jestem pogodnym i pewnym siebie chłopakiem, lubiącym się śmiać, powariować lub potańczyć na zabawie. To, że słucham metalu i rocka uważam za sprawę zupełnie drugorzędną. Gdybym jeszcze był jakimś ortodoksem, czyli nosił się z glanami czy kanciastymi plecakami wypisanymi nazwami kapel to mogłoby to jakieś znaczenie mieć. Z racji jednak tego, że poza długimi włosami ( wielu chłopaków ma w dzisiejszych czasach długie włosy przecież – w ogóle kiedyś tym kudłom zamierzam poświęcić osobny post ) i dwoma koszulkami, które traktuję na równi z innymi częściami mojej garderoby nie posiadam nic z tych metalowych rzeczy to chyba nie warto o tym wspominać. W kontekście potencjalnego zachęcania dziewczyn rzecz jasna. Jeśli chodzi zaś o stan materialny i majątkowy – uważam te sprawy za kompletny bezsens. Miłość powinna być spontaniczna, piękna i nie baczyć na żadne przeciwności jakie postawi przed nią życie.

Czy spotkałem już w życiu jakąś miłość? A no zdarzały się zauroczenia i młodzieńcze fascynacje. Nie powiem, miło było, ale te czasy już nie wrócą. Teraz czas w końcu na jakiś poważny związek, choć w sumie każdy związek ma w sobie coś z tych młodzieńczych zauroczeń i nieśmiałości. I to jest cudowne, bo bez tego miłość z pewnością straciłaby wiele ze swojej magii. Moim zdaniem dużo lepszym sposobem na ujęcie dziewczyny ( a na pewno piękniejszym ) jest obdarowanie jej różą zerwaną z ogródka, podaną z rumieńcem na twarzy lub ( to może już w trochę późniejszej fazie ) zagranie jakiejś starej piosenki na gitarze. Wierzcie mi chłopcy, nawet jeśli będziecie kompletnie kaleczyć i fałszować, dziewczyna będzie oczarowana ( no, jeśli wcześniej się już jej troszkę podobałeś albo gdy już podarowałeś wspomnianą różę czy inny kwiat ), a wy będziecie mieli ogromną satysfakcję i poczujecie co to znaczy mieć motyle w brzuchu gdy wasza wybranka na was spojrzy.


Na sam koniec pragnę jeszcze pozdrowić wspomnianą z początku Klaudię a także wystrzałowego i odjechanego kolesia przepełnionego niesamowitą miłością do jej osoby. Chudy się nazywa ( to nie pseudonim , to nazwisko ).

:)

czwartek, 24 maja 2012

Mój pierwszy wywiad! - Michał Griner:)

O mateńko... Dzisiaj przeprowadziłem swój pierwszy w życiu krótki, ale dość profesjonalny ( przynajmniej mam taką nadzieję ) wywiad z moim kolegą z klasy, Michałem Grinerem ( chłopak zgodził się żebym wykorzystał jego nazwisko ). Wierzcie mi, kupę frajdy sprawia taka rozmowa i poczucie że ktoś będzie o niej czytał. Najwięcej satysfakcji czerpałem gdy spisywałem słowa nagrane na dyktafonie w komórce. Wtedy poczułem się jak prawdziwy dziennikarz robiący wywiad co najmniej z Jamesem Hetfieldem:D 

Osobną sprawą jest, że Michał nie ma praktycznie żadnego pojęcia o metalu, ale o to mi również chodziło. Myślę że taka osoba również może mieć wiele do powiedzenia, nawet jeśli nie bardzo będzie wiedzieć co ma rzec. Było więc przy tym wszystkim też trochę śmiechu tym bardziej że kumpel jest osobą nad wyraz pogodną i optymistycznie nastawioną do świata:)

Tak więc kto żyw - niech czyta! Jeśli wywiad  się spodoba przeprowadzę kolejne - z mniej lub bardziej sławnymi ludźmi - związanymi bądź zupełnie odciętymi od metalu.

(P.S Wciąż zachęcam do polubienia Dziennika Młodego Metalowca na fejsie, gdzie znajdziecie również wiele fajnych rzeczy:) Link obok:)) 

-->
  
  Metalurg: Najsampierw witam cię serdecznie.            

  Michał Griner: Witam również i pozdrawiam wszystkich fanów twojego bloga.

      M: Dziękuję bardzo. Na początek standardowe pytanie: Co sądzisz o muzyce metalowej?

      MG: Szczerze mówiąc nie słucham metalu, ale gdybym pierwszy raz usłyszał tę muzykę metalową to myślę że by mi się spodobała, lecz to chyba jednak trochę za ciężkie brzmienie jak dla mnie.

      M: Rozumiem że wolisz takie lżejsze klimaty?

      MG: Tak, zgadza się.

      M: Czy uważasz więc że metal demoralizuje współczesną młodzież i wzmaga taki naturalny ich bunt przeciwko całemu światu?

     MG: Nie, ponieważ każdy ma swoje poglądy, każdy ma swoje zainteresowania, każdy interesuje się daną muzyką. Na przykład niektórzy interesują się popem, niektórzy interesują się techno a niektórzy interesują się metalem. Jeśli ktoś się po prostu lubi wyszaleć i pobawić na scenie to nie ma problemu i to nie jest żadna demoralizacja.
 
    M: Chciałbyś zostać taką gwiazdą rocka?

    MG: Ciężko mi to trochę powiedzieć bo... Rocka to może nie za bardzo, gram na perkusji i jeśli chodziłoby wystąpić w kapeli rockowej to tak, ale żeby zostać gwiazdą rocka to nie.

    M: Czyli takie życie rockmana, to jest panienki, niszczenie hoteli niezbyt cię kręci?

    MG: No tak... tak nie za bardzo.

    M:A czy uważasz że Behemoth byłby odpowiedniejszym zespołem na EURO 2012 niż Jarzębina?

   MG: ( śmiech ) Szczerze mówiąc Jarzębina, pozdrawiam bardzo serdecznie, jest to zespół fajny, ale może taki bardziej lekki obciach dla naszej kadry ponieważ wszystkie drużyny które występują na EURO mają takie normalne piosenki a my mamy taką bardziej biesiadną. Wiadomo że są Śląsk i Kaszuby i to wszystko no ale jest to troszkę... No troszkę obciachowe. A jeśli chodzi o Behemoth to myślę że byłby lepszym zespołem na EURO niż Jarzębina.

   M:Dlaczego?

   MG: Ciężko mi trochę powiedzieć dlaczego ponieważ tam na piosenkach Behemotha się nie znam ale widać ogólnie po takiej muzyce ciężkiej że... no, zdecydowanie byłyby to lepsze kawałki niż koko euro spoko ( śmiech ).

   M:Więc chciałbyś ujrzeć Nergala i spółkę umalowanych i growlujących hymn podczas gdy nasza drużyna będzie stać na murawę a na trybunach zasiądzie kilkadziesiąt tysięcy kibiców?

   MG: ( śmiech ) Dlaczego nie, raz się żyje i na pewno każdy by chciał takie coś zobaczyć.

   M:Na koniec jeszcze ostatnie pytanie: Czy naprawdę wierzysz w to, że Ozzy Osbourne je koty?
   
   MG: Że co?!

   M:Czy wierzysz w to, że Ozzy Osbourne je koty.

   MG: Nie... Nie wierzę ( śmiech ).
  
   M:Dziękuję bardzo za rozmowę.

   MG: Ja również.

wtorek, 22 maja 2012

Rodzinna wojna cz.4, Czyli kilka pochwał na przekór wszystkim

     Rzecz, którą chcę tu dziś opisać zdarzyła się w zeszły piątek. Kilka tygodni temu złamałem duży palec u nogi i musiałem stawić się na kontrolę do chirurga ( Z tatą, dodajmy. Uważam że niemożność przyjścia siedemnastoletniego "byka" na wizytę do lekarza samemu jest totalnie bez sensu, tymbardziej że tato musiał się z pracy zwalniać a doktorowi obejrzenie palca zajęło dwie minuty ). No i wiadomo, jak to zwykle bywa gdy się idzie na wizytę płaconą z kasy chorych trzeba czekać. ( Zastanawiające - prywatnie to od razu przyjmują kiedy chcesz i jak chcesz:) ). No więc zapisani byliśmy na godzinę dwunastą. W poczekalni było ludziów jak mrówków, jak to ktoś kiedyś pięknie powiedział. No, tak na oko ze dwadzieścia parę. Wszyscy na tę samą godzinę! Jakby nie można było powiedzieć: Ty przyjdź na dwunastą dziesięć, ty na dwunastą dwadzieścią i spokój. Ale ma to też swoje plusy rzecz jasna - gdy siedziałem tam tyle czasu minęły mnie wszystkie lekcje. Jak popularnie ostatnio się zwykło sarkazmować w mojej szkole: Nie, naprawdę, w ogóle nie jestem szczęśliwy z tego powodu:)
     Tak więc siedzieliśmy z tatą w tej przychodni i czekaliśmy aż w końcu lekarz krzyknie nasze nazwisko, wyczekiwane jak pierwsze dziecko przez młode małżeństwo. W takich okolicznościach bardzo łatwo nawiązać nowe znajomości, szczególnie gdy rozmowa jest jedyną rozrywką. Pamiętam, że był tam jeden mężczyzna ( zawsze śmiesznie mi to brzmi, gdy nastolatek używa podobnych określeń na temat ludzi kilka lat starszych od siebie, no ale będę już kulturalny ) lubiący się śmiać, który bardzo chętnie prowadził konwersację a także kilka starszych kobiet. Ponarzekaliśmy na służbę, pośmialiśmy się, aż w końcu doktorek zaczął po kolei wołać ludzi i towarzystwo zaczęło się wykruszać. 
Doszła jeszcze tylko jedna pani, również całkiem rozmowna. To ona właśnie wypowiedziała wiekopomne słowa:
- Wiesz. - zaczęła wskazując na mnie. - Joł bardzo lubia chopców w takich włosach ( to tak po śląsku troszku, gdyż żyję na Opolszczyźnie, gdzie gwara ta jest równie dobrze znana jak w jej ojczystym rejonie ). Strasznie mi się podobają, szczególnie gdy jeszcze te włosy są umyte i zadbane, jak twoje. - uśmiechnęła się.
     Nooooo! Ileż ja na to czekałem! Co prawda już wcześniej dawało się słyszeć tu i ówdzie podobne głosy, ale to chyba był pierwsza tego typu opinia wypowiedziana publicznie z własnej, nieprzymuszonej woli. Ależ ja wtedy obrosłem w piórka. W końcu ktoś zauważył to, co ja wiedziałem od samego początku.
- Dziękuję. - odparłem tej pani, bo i cóż miałem powiedzieć.
- Richtich mi się podobają. - powtórzyła.
- Dziękuję, dziękuję.
     Tylko czekałem aż w końcu dojedziemy do domu i będę to mógł opowiedzieć rodzince. Chciałem zobaczyć ich rozdziawione gęby! Jak to jedna zwykle bywa, nie wszystko jest takie, jakie się chce. Reakcja rodzinki była zgoła inna i trochę mnie zaskoczyła.
- Ja ci zawsze mówiłam, że jak mołsz umyte te włosy toś je fajni synek. - powiedziała babcia. - Ino musisz, MUSISZ je pielęgnować.
     Jak to ludzie pod wpływem czyichś poglądów łatwo mogą zmienić własne. Jeszcze niedawno nie mogła na mnie babcia patrzeć, a już teraz stwierdza że ładnie mi w nich. Mało tego, nawet mama uderzyła w podobne tony, całkowicie popierając swą rodzicielkę. Tato oczywiście się śmiał, w ogóle nie uczestnicząc w rozmowie i nie ingerując w jej przebieg, ale wiedziałem że jemu jest jedno czy mam długie włosy czy krótkie. Ważne, że nie jestem kryminalistą i rokuje jakieś nadzieje na to, że po liceum wyniosę się z domu:)

Tak więc kolejna bitwa, choć nie zainicjowana przeze mnie, została wygrana. Czekam na kolejne i jestem gotowy na wygraną, aby kochana rodzinka już całkowicie uwierzyła w potęgę moich długich kłaków i już nigdy ich nie krytykowała i nie próbowała mnie zaciągać do fryzjera:)

piątek, 11 maja 2012

Czas się wziąć do roboty!

Piszę dziś te słowa tylko i wyłącznie dlatego, żeby nie zamarło życie na blogu. Cholera, mam głową pełną najróżniejszych pomysłów, ale po prostu jestem meeeega leniem... Z opinii co niektórych ludzi wiem, że z pewną dozą niecierpliwości czekają na kolejne posty. Gdybym tylko nie był tak rozleniwiony, wiedzcie, że co dwa dni mielibyście posty o objętości co najmniej dwudziestu tysięcy znaków.
Z drugiej jednak strony ostatnio zacząłem dostrzegać, że Dziennik Młodego Metalowca to jedna z najlepszych  rzeczy jaka mi w życiu wyszła. I zrobiłem to sam, swoją pracą! Wiecie, jakie to wyczesane uczucie?:)

Doszedłem również do wniosku, być może trochę zbyt materialistycznego wniosku, że kiedyś to co tworzę może przynieść mi pieniądze. Wiem, złe, obłudne i w ogóle ohydne są takie spostrzeżenia. Wszak powinno się pisać dal samej radości pisania. I tak rzeczywiście jest! Nie macie pojęcia, jaką radość sprawia mi przelewanie tego co siedzi w mojej głowie na papier i pokazywania tego innym. Dlatego między innymi zamierzam studiować dziennikarstwo:) Ale jeśli to co robię przyniesie mi gdzieś tam kiedyś jakieś dochody czy większą popularność to przecież tym nie pogardzę. Żeby jednak miał się ten blog w przyszłości zaprocentować, musi się rozwijać, a co za tym idzie musi się pojawiać na nim więcej tekstów.

To wszystko zaprowadziło mnie do jednej, bardzo ważnej myśli: Założenie takiego bloga, udzielanie się i w ogóle to też niełatwa praca i w pewnym sensie odpowiedzialność. Muszę więc cholera pisać, choćby nie wiem jakby mi się nie chciało. Najlepiej zrobię, jeśli to lenistwo przezwyciężę:) Kto czyta te moje wypociny, niech modli się aby tak było, w przeciwnym razie zostanie tylko wspomnienie o dziwnym i szalonym kolesiu, który pojawił się kiedyś znikąd i błyskawicznie zniknął, zostawiając w pamięci potomnych tylko jakieś głupawe teksty...   

P.S Zmieniam swoją politykę co do reklamowania innych blogów w komentarzach. Proszę bardzo reklamujcie się, ale w zamian oczekuję za to reklamy na waszych blogach:) Taka reakcja wymienna;) 
4019cdb7caa0ae47446beaeb9d472678